EURO z perspektywy organizatora

2009-04-17 10:36
Andrzej Bogucki, wiceprezes ds. infrastruktury w Spółce PL.2012
Autor: Monika Czechowska, redaktor Muratorplus.pl Andrzej Bogucki, wiceprezes ds. infrastruktury w Spółce PL.2012

My, jako Polacy, oceniamy organizację finałów mistrzostw Europy w roku 2012 przez pryzmat tego czego oczekujemy. A oczekujemy lepszych dróg, lepszych kolei... - tego typu zmian. Natomiast dla UEFA najważniejsze są stadiony...Rozmowa z Andrzejem Boguckim, wiceprezesem ds. infrastruktury w Spółce PL.2012.

Pierwszą rocznicę przyznania nam EURO otaczały chmury pesymizmu, że skoro przez miniony rok niewiele się zadziało, to nie zdążymy z przygotowaniami i EURO nam odbiorą. Jaka jest ta druga rocznica?
- Ja jestem dobrej myśli. Ale po pierwsze należałoby wyprostować, odkłamać wiele rzeczy, które kładą się cieniem na przygotowania. Staramy się to robić, chociaż wcale nie jest to proste. Chodzi mianowicie o porównanie oczekiwań tzw. opinii publicznej z oczekiwaniami UEFA, czy organizatorami każdej innej dużej imprezy sportowej. Otóż, powiedziałbym - one są wręcz rozbieżne. My, jako Polacy, oceniamy organizację finałów mistrzostw Europy w roku 2012 przez pryzmat tego czego oczekujemy. A oczekujemy lepszych dróg, lepszych kolei... - tego typu zmian. Natomiast dla UEFA najważniejsze są stadiony. I te stadiony, jak widać, wyszły już z fazy projektowej. Pamiętajmy, że w Polsce nie ma obecnie ani jednego obiektu sportowego, który mógłby spełniać wymogi takiej imprezy jak mistrzostwa, co najwyżej mogłyby gościć mecze pucharowe. Dlatego rząd podjął decyzję w przypadku Stadionu Narodowego, a samorządy w przypadków Gdańska i Wrocławia o budowie nowych obiektów. Natomiast pozostałe trzy obiekty, tzn. poznański, chorzowski i krakowski, wymagają gruntownej przebudowy. I to będą teraz rzeczywiście nowoczesne obiekty piłkarskie. My jesteśmy bardzo niecierpliwi. Chcielibyśmy, że jak ktoś coś powie czy obieca, to żeby to się już od razu wydarzyło. Ale przecież przy tak dużej inwestycji jak stadion, trzeba naprawdę ogromną ilość czasu spędzić nad tym, żeby zrobić przyzwoity projekt, zaplanować wszystko jak to ma być i dopiero oczekiwać - tu użyję swojego ulubionego określenia - "słynnej pierwszej łopaty"...

A zatem - co słychać na stadionach?
- Mamy w tej chwili rozstrzygnięte dwa przetargi we Wrocławiu i Gdańsku. Też ciekawostka, bo zupełnie innymi drogami poszli ich inwestorzy, mamy też zupełnie różne rezultaty. Jeden to znaczące przekroczenie zaplanowanego budżetu (Wrocław - red.), oferta na drugi okazała się poniżej budżetu. W Warszawie jest to spodziewane lada moment - jest przesunięcie rozstrzygnięcia z powodu ogromnej liczby zapytań, które spłynęły w absolutnie ostatniej chwili. Przy okazji, jest tu pole dla działań Urzędu Zamówień Publicznych, by dało się w przyszłości wyeliminować takie praktyki, które wyglądają na celowe przeciąganie procedury przetargowej. Wykonawcę zadaszenia stadionu w Chorzowie powinniśmy poznać na przełomie kwietnia i maja. Znamy wykonawcę przebudowy stadionu w Krakowie i Poznaniu.

Rozumiem, że kryzys na obecnym etapie przygotowań jest "korzystnym" zjawiskiem?
- Doświadczenia z warszawskim Mostem Północnym czy z metrem pokazują, że ten kryzys o którym tak wszyscy głośno mówią, jest również wielką szansą. Jest szansą dlatego - ja nie mam oczywiście na to żadnych mocnych podstaw żeby twierdzić, że jest swego rodzaju zmowa wykonawców, ale twierdzę, że jednak coś takiego występuje przy wielu zamówieniach publicznych - że sytuacja kryzysowa generuje normalną konkurencję. Większość inwestycji prywatnych stanęła, szczególnie w mieszkaniówce. Ale my mamy ogromne fundusze unijne na inwestycje infrastrukturalne i mamy szansę ten kryzys bardzo dobrze przetrwać. Wszędzie na świecie jest tak, że właśnie inwestycje publiczne są w stanie podtrzymać koniunkturę. I poradzą sobie z takimi zadaniami firmy, które mają dobry potencjał i dobrych fachowców. A nie powinno być z tym problemów, bo coraz więcej naszych świetnych fachowców powraca do Polski, chociażby z Irlandii, w której budownictwo jest znacznie mocniej dotknięte kryzysem.
A w kontekście stadionów i tego co zaplanowane na EURO, możemy się liczyć z tym, że w ramach normalnej walki konkurencyjnej pomiędzy potencjalnymi wykonawcami można utrzymać zdroworozsądkowe ceny. Ja nie ukrywam, że nie do końca zgadzam się z niektórymi opiniami dotyczącymi np. kosztów budowy autostrad, że 1 km musi być taki drogi. Oczywiście, mamy pewne uwarunkowania związane ze środowiskiem czy wieloma jeszcze czynnikami, niemniej jednak - nawet ludzie, którzy znakomicie znają się na budowie dróg twierdzą, że - szereg rzeczy można byłoby zrobić inaczej, wcale nie gorzej a za to taniej. Chcielibyśmy aby te najlepsze praktyki były stosowane, natomiast jest rzeczywiście szansa, że wydamy mniej pieniędzy publicznych.

Czyli najważniejsze to stadiony, a potem?
- Zakwaterowanie wszystkich gości, którzy w tym czasie przyjadą do Polski. I w tej kwestii też trzeba odkłamać wiele rzeczy. Mało kto wie, jaka liczba biletów jest tak naprawdę sprzedawana na mecze kibicom tych drużyn, które grają - jest to kilkanaście procent. Stadion jest ogromny, a tylko niewielka część biletów trafia do dystrybucji przez piłkarskie związki narodowe. Cała reszta kibiców to ludzie, którzy przyjeżdżają na mecze z biletami bądź od sponsorów UEFA, bądź bezpośrednio od niej. I ci ludzie wymagają hoteli najwyższej klasy. Stąd UEFA mocno naciska na określoną liczbę pokoi - nie miejsc - bo każdy zazwyczaj chce mieszkać sam. Więc liczymy pokoje i dzisiaj w tej kwestii sytuacja w Polsce wcale nie jest zła.
Natomiast trzeba się zastanowić, gdzie zakwaterować resztę kibiców, a są ich dwa rodzaje. Pierwsza grupa to te kilkanaście procent z biletami na mecze. W przypadku Stadionu Narodowego oznacza ok. 7500 kibiców z dwóch krajów grających drużyn. W Warszawie mecze grupowe będzie grała zawsze Polska, bo taka jest praktyka, że w stolicy gospodarza gra drużyna narodowa. Czyli będziemy mieli kibiców z Polski, którzy sobie jakoś poradzą, mogą przyjechać na mecz i zaraz po nim wyjechać, a więc grupa do ewentualnego, krótkoterminowego zakwaterowania kurczy się może o połowę. No i drugi rodzaj kibiców - to ci, którzy przyjeżdżają bez biletów by rzyć w mieście rozgrywek, chłonąć atmosferę tej imprezy. To przede wszystkim dla nich właśnie tworzy się tzw. strefy kibiców. Są to bardzo duże obszary, w których znajdują się np. telebimy, ogródki piwne, itp. mała infrastruktura. Na przykład w ubiegłym roku, w Wiedniu zorganizowano taka strefę dla 100 tys. osób. Nam by bardzo zależało, żeby ci kibice, którzy przyjechali na pierwszy mecz, pozostali w Polsce aż do ostatniego, czyli przez co najmniej dwa tygodnie. I ci ludzie muszą gdzieś mieszkać. Tu powodzenie zależy od tego, jak na ten czas ustawią ceny hotelarze. Zależy nam również, by na tej imprezie mogli zarobić nie tylko hotelarze, ale także restauratorzy, bo przy okazji jest to znakomita promocja kraju. Ale jeśli rozmawiamy o zwykłych kibicach, to często wygląda to tak, że skrzykuje się kilku facetów, którzy przyjeżdżają jednym samochodem i mieszkają w jednym pokoju. Więc dla nich są kwatery prywatne, akademiki i internaty (i tu być może należałoby zastanowić się nad skróceniem roku akademickiego czy szkolnego). I ta „drużyna”, nadal sześciu, polskich miast-organizatorów jest na tego typu rozwiązania właściwie przygotowana. Więc jeśli chodzi o zakwaterowanie, to mogę powiedzieć, że jesteśmy w dość dobrej sytuacji, nie powiem - w idealnej, bo to byłaby przesada. W każdym bądź razie, niektóre z tych miast już dzisiaj wypełniają wszystkie wymogi stawiane przez UEFA. Natomiast mocno rzeczywiście zatrzymały się budowy nowych hoteli, ale nadal pewne inwestycje się toczą i miasta spokojnie "dociągną" je do końca.

Zapewne kolejnym problem są centra pobytowe?
- Tak, bo to oznacza bardzo dobry hotel, gdyż będzie tam mieszkało przynajmniej dwudziestu milionerów (czyli drużyna piłkarska) i bardzo dobrą infrastrukturę sportową w jednym. Tutaj musimy trochę powalczyć. Zakładamy, że w Polsce zamieszka 8 drużyn. Dzisiaj nie mamy ośmiu centrów pobytowych. Na liście jest ponad czterdzieści obiektów, w niektórych są opóźnienia, które wyjaśniamy, poza tym na listę może wejść jeszcze ktoś inny. Może też być tak, że drużyny nie wybiorą żadnego z oferowanych obiektów i same znajdą sobie zakwaterowanie. Do końca tego roku będziemy chcieli zrobić tzw. short listę, natomiast w połowie przyszłego roku będzie powstawał katalog UEFA na EURO 2012 i tam muszą znaleźć się te centra, które w tym momencie będą istniały.

Mamy więc już stadiony, zakwaterowanie i centra pobytowe. Powstaje zatem pytanie - jak ludzie do nas dojadą?
- I mamy rozmawiać o autostradach? To jest bzdura. Polska jest w Europie, ale bardziej na jej wschodzie, nie tak jak Austria i Szwajcaria. A zatem z powodu odległości do nas ludzie raczej przylecą niż dojadą, więc przede wszystkim musimy mieć dobre lotniska. I to jest kolejny, z punktu widzenia UEFA, krytyczny obszar. Natomiast z punktu widzenia przeciętnego Polaka - absolutnie nie... Okęcie nadal jest lotniskiem, które pozostawia wiele do życzenia i to wcale nie z powodu np. niedokończonego pirsu. Proste zabiegi organizacyjne mogłyby spowodować, że to lotnisko mogłoby funkcjonować bardzo dobrze. Jego przepustowość dzisiaj jest już prawie taka, jaka jest wymagana przez UEFA. Właściwie to wystarczy dorobić drogi szybkiego zejścia z głównego pasa startowego. Na lotniskach w pozostałych pięciu miastach są wymagane dość intensywne inwestycje w różne obszary, czy to po stronie airside (płyta lotniska) czy landside (terminale). We Wrocławiu będzie budowany nowy terminal, Kraków też planuje budowę, Poznań i Gdańsk rozbudowy. Dzisiaj nie wszystkie lotniska są przygotowane na przyjęcie takiej ilości pasażerów, natomiast równocześnie twierdzę, że dadzą sobie spokojnie radę. Są przygotowane bowiem pewne rozwiązania tymczasowe i poradzimy sobie z tym, właściwie bez problemów.

Ale pozostaje jeszcze problem poruszania się w obrębie miast...
- O, i teraz dotykamy czegoś co zbiega się z oczekiwaniami społeczeństwa, czyli - komunikacja publiczna. Przyjrzyjmy się temu na przykładzie Warszawy, która jest moim miastem. Dzisiaj w ciągu półtorej godziny udało mi się w końcu pokonać 10-km trasę. Każdego w takiej sytuacji szlag trafia. Oczywiście, nie korzystam z komunikacji publicznej tylko jeżdżę samochodem, bo po pierwsze jestem wygodny, po drugie daje mi to mobilność. Jednak podstawową przyczyną, dla której to robię jest to, że Warszawa nie ma SYSTEMU komunikacji publicznej. Jest komunikacja publiczna, a to są dwie zupełnie różne rzeczy. I cokolwiek by włodarze miasta nie mówili, przekonywali i nie zamykali kolejnych mostów dla ruchu indywidualnego, to dopóki nie będzie SYSTEMU, dopóty nie będzie komunikacji publicznej w tym mieście. A miasto rozrasta się coraz bardziej, jest coraz więcej ludzi, tylko nie ma jak się przemieszczać.
Natomiast są zaplanowane pewne inwestycje, które niewątpliwie będą wspomagały ten system, a raczej będą zaczynkiem takiego systemu. Chodzi m.in. o Most Północny z linią tramwajową, bo nie ma wątpliwości, że tramwaje są jednak dosyć dobrym środkiem komunikacji. W innych miastach robi się to samo. We Wrocławiu jest szybki tramwaj miejski, w Poznaniu również - to są bardzo dobre rozwiązania, mocno wspierane przez Unię Europejską. Natomiast znowu jak rozmawiamy o takiej imprezie jak EURO, to trzeba pamiętać o jednej rzeczy - że kibice wcale nie muszą korzystać z komunikacji publicznej. Jeżeli stadion jest stosunkowo niedaleko miejsc zakwaterowania czy centrów miast, gdzie najchętniej zbierają się kibice by potem wyruszyć piechotą na stadion, to sprawa wydaje się od razu łatwiejsza do rozwiązania. W Warszawie komunikacja miejska nie będzie odgrywała więc bardzo dużej roli jeśli chodzi o dowiezienie ludzi na stadion i odwiezienie ze stadionu, mimo że system który będzie w 2012 roku - bez metra, ale z wyremontowaną linią średnicową i dobrym przystankiem Stadion, zamkniętym chwilowo dla ruchu kołowego Mostem Poniatowskiego - będzie dla kibiców wystarczający. Posłużę tu się przykładem Berna - tam z centrum na stadion było 6 km i gdy grała Holandia cała ulica była pomarańczowa od jej kibiców, którzy szli ku stadionowi i to jest absolutnie normalna praktyka na świecie, że kibice chodzą. W Krakowie i Poznaniu stadiony też są stosunkowo blisko od centrum, w Chorzowie jest osobna historia, w pozostałych miastach też trudno mówić o wielkich odległościach. Jeżeli więc rozmawiamy o przetransportowaniu kibiców, to chodzi o ich przewiezienie z lotnisk do centrów. W Warszawie, zakładamy, będzie szybka kolej średnicowa, w Krakowie już jest kolej i jest ten transport całkiem nieźle zorganizowany, dla kibiców ważne też jest, by było miejsce dla parkowania autokarów, które podjeżdżając jeden za drugim, zabierają po 40-50 osób i w taki sposób obsługuje się loty czarterowe. Czyli transport z lotnisk też jest w dużej mierze zadaniem organizacyjnym i nie trzeba od razu kupować takiego taboru, bo go można wynająć, czego przykładem może być Klagenfurt, gdzie organizatorzy wynajęli autokary, razem z kierowcami, z Chorwacji. Zatem w trakcie meczów, więcej będzie wysiłku organizacyjnego, logistycznego niż jakiegokolwiek innego. I to jest wszystko...

Jednak kibice będą też przemieszczać się między miastami...
- Ale kibice najczęściej przemieszczają się grupami zorganizowanymi, czyli podróżują autokarami lub koleją. My patrzymy na mapę komunikacyjną Polski w trochę inny sposób niż przeciętny Kowalski. Gdy patrzymy na miasta gospodarze, zastanawiamy się w jaki sposób je połączyć. Jeżeli już dzisiaj mamy dobre połączenie kolejowe to odpuszczamy w ogóle drogi. Na Ukrainę nikt nie będzie jechał drogami, koleją tylko samolotem. Poza tym mecze grupowe rozgrywane są w ramach jednego kraju. A potem dwie drużyny z tego kraju wyjeżdżają, a dwie zostają. Także przemieszczanie się kibiców w fazie ponad grupowej nie jest już takie istotne, największe masy kibiców są w fazie grupowej. Dzisiaj, jak popatrzymy na jazdę do Krakowa czy do Chorzowa, to pociąg jest idealny, do Poznania powinien też być bardzo dobry. Z Gdańskiem mamy problem, ale to my mamy problem. Otóż z Warszawy do Gdańska jest tyle samo kilometrów co z Wiednia do Klagenfurtu, a ile jedzie tam pociąg? - 4 godziny 20 minut! To dlaczego my robimy z tego jakiś problem przy pociągu pokonującym tę trasę w 3 godziny? A dlatego, że chcielibyśmy, żeby było jeszcze lepiej. Dlatego trzeba na to wszystko spojrzeć z punktu widzenia organizatora imprezy i potoków pasażerskich, które trzeba przepchnąć przez te rury, które mamy, które nie są może za szerokie ale jakieś tam są.
Natomiast krytyczne jest połączenie autostradowe Warszawy. Krytyczne jest połączenie Warszawy z Wrocławiem, który w ogóle nie ma dobrego połączenia z centralną Polską. Dla Polaków ważne są krajowa "7" czy "1". Ale my mamy zorganizować imprezę, a nie zastanawiać się, jak skomunikować wszystko najlepiej i żeby wszystko było naraz. Bo naraz się nie da.

A zatem podsumowując drugą rocznicę...
- ...to ten obraz nie jest taki zły. Oczywiście, mógłby być dużo lepszy. Pamiętam swoje pierwsze spotkanie w Wiedniu z organizatorami ubiegłorocznych mistrzostw. Zadałem wówczas pytanie, czy robili coś w sferze infrastrukturalnej i drogowej. Usłyszałem, „nie, nic nie robiliśmy, o nie zaraz, zamknęliśmy jeden zjazd z autostrady w Salzburgu”. Ja im, nie ukrywam - zazdroszczę. My musimy jeszcze uzbroić się w cierpliwość. A ci, którzy dużo jeżdżą po Polsce muszą przyznać, że w tej dziedzinie naprawdę sporo się dzieje.
Pewnie gdzieś na początku został popełniony błąd marketingowy w momencie wygrania organizacji EURO, bo przeliczyliśmy to od razu na kilometry autostrad, torów, stadiony i hotele, zapominając, że chodzi o imprezę sportową trwającą dwa tygodnie. A projekt sam w sobie jest niezwykle ekscytujący. To, co go różni od każdego innego projektu biznesowego to, że data zakończenia jest pewna. Jeżeli budujemy cokolwiek, czy to dom, centrum handlowe lub hotel, to jeżeli o tydzień czy miesiąc przesunie się termin ich oddania to nic się nie stanie. Tu wiadomo, kiedy będzie pierwszy mecz - koniec i kropka. Jest więc zdyscyplinowanie i szansa, żeby pewne rzeczy unormować i miasta z tego bardzo dużo czerpią. Otóż UEFA wynajmuje całkiem niezłych ekspertów do poszczególnych obszarów i ci ludzie dzielą się swoją wiedzą ...za darmo. Jest to unikalna okazja, by z tego korzystać. My nie mamy przecież żadnych doświadczeń przy takich przedsięwzięciach. Ja jestem optymistą...

I w takim nastroju zostańmy w drugą rocznicę przyznania nam EURO...

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej

Materiał sponsorowany