Los firmy wpływa na nasze własne losy
W roku 1965 Jan Reynaers założył w Duffel (Belgia) firmę budowlaną wykorzystującą aluminium jako materiał. Dziś spółka obsługuje klientów w około 60 krajach. Obecna w naszym krau od 1990 roku, firma Reynaers Polska właśnie otworzyła nowe Centrum Dystrybucyjne w Piasecznie. Dotychczasowy obiekt został dwukrotnie powiększony, aby zaspokoić rosnące potrzeby odbiorców z rynku krajowego oraz sześciu innych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Rozbudowano również centrum szkoleniwo-badawcze, jako kolejny - po Belgii i Francji - ośrodek testowy nowych konstrukcji i szkoleń. A wszystko pod rządami jednej kobiety - Martine Reynaers - prezes zarządu Grupy Reynaers.
Jak kieruje się firmą o takiej samej nazwie jak własne nazwisko? Przecież jest to tworzenie, kreowanie i firmy i historii rodziny...
- Tak, to rzeczywiście jest bardzo ciekawa kwestia. Wydaje mi się, że wygląda to w ten sposób, że ogólnie takie spółki rodzinne - a my konkretnie - charakteryzują się tym, że jesteśmy bardzo zaangażowani w rozwój firmy. Dlatego, że tak jak Pani powiedziała, ta firma ma taką samą nazwę, nosi nasze nazwisko, niejako więc czujemy się chyba bardziej za nią odpowiedzialni i można powiedzieć, że los firmy wpływa na nasze własne losy. Tak więc, rodzina i akcjonariusze, wszyscy są bardziej zaangażowani w działalność firmy. W ogóle jest to cecha charakterystyczna dla tej branży - dlatego, że jest w niej dużo firm z którymi współpracujemy, zarówno naszych dostawców jak i naszych klientów, którzy też są takimi rodzinnymi spółkami.
Ilu Reynaersów kierowało już firmą?
- Tak naprawdę, jest to drugie pokolenie naszej rodziny, która tutaj funkcjonuje. To nasi rodzice założyli firmę. Później, w drugim pokoleniu, mój brat, moja siostra i ja sama przejęliśmy stery, ale mamy nadzieję, że jeszcze wiele pokoleń przed nami.
Kobiet w biznesie jest coraz więcej, ale nadal jest to świat mężczyzn. Jakie Pani ma tu doświadczenie?
- Tak, to prawda, że zwłaszcza w moim pokoleniu (ja mam trochę ponad 50 lat), rzeczywiście nie było aż tak wiele kobiet na wysokich stanowiskach w firmach, ale to się już zmieniło. Dlatego, że jest coraz więcej bardzo dynamicznych młodych kobiet. Zajmują coraz wyższe stanowiska i jednocześnie bardzo ważne jest to, że te kobiety chcą łączyć swoją rodzinę z karierą zawodową. Zresztą to samo odnosi się do mężczyzn. Mężczyźni w dzisiejszych czasach już nie chcą poświęcać rodziny całkowicie, żeby ona schodziła na drugi plan i żeby tylko kariera się liczyła. Tak więc i mężczyźni i kobiety szukają pewnego rodzaju równowagi pomiędzy życiem zawodowym i osobistym. A myślę, że w przyszłości jeszcze więcej kobiet będzie uczestniczyło w biznesie na coraz wyższych stanowiskach.
Reynaers to aluminium obecne w wielu produktach. Czy firma poszukuje kolejnych pól do jego zastosowań?
- Tak, tak naprawdę Reynaers koncentruje się na systemach dla branży budowlanej. Mamy tutaj jeszcze bardzo duży potencjał rozwojowy, tak więc chcemy to, co robimy - robić najlepiej, czyli systemy związane z bezpieczeństwem, też kwestie designu. Zatem chcemy skoncentrować się na tak zwanym colbiznesie, czyli naszej głównej działalności, a nie chcemy szukać specjalnie nowych pól.
Co dzisiaj uważa Pani za swój i firmy największy sukces? A może były również jakieś porażki?
- Myślę, że naszym największym sukcesem jest to, że cały czas, od lat, inwestujemy w badania i rozwój - i w dalszym ciągu będziemy inwestowali. Co oznacza, że nasze produkty idealnie odpowiadają zapotrzebowaniu rynku. Dlatego, że budynku nie budujemy na rok czy na dwa, chcemy budować trwale, więc te rozwiązania muszą spełniać takie wymogi. Tak więc, to jest ta nasza bardzo silna strona. Dlatego, że mamy bazę badawczo-rozwojową i przeprowadzamy testy. To jest właśnie to, co robimy tutaj w Polsce. Dlatego zainwestowaliśmy w Piasecznie - mamy tutaj to nowe stanowisko badawcze.
Drugim filarem naszego sukcesu jest to, że bardzo uważnie przyglądamy się nowym kierunkom geograficznym - jeżeli chodzi o rozwój. Dlaczego? Dlatego, że z punktu widzenia geograficznego Polska jest bardzo dużym krajem, ma 40 mln mieszkańców, podczas gdy Belgia ma raptem 11 mln. Tak więc, ten drugi filar to drugi czynnik, który decyduje o tym, że tak szybko się rozwijaliśmy i rozwijamy. Bardzo szybko postanowiliśmy produkować na eksport i sprzedawać nasze produkty we Francji, Holandii, Niemczech, w Polsce, czy w ogóle w obszarze Europy Wschodniej i oprócz tego rozwijamy sprzedaż również w Azji czy np. w Europie Południowej - to jest właściwie ta druga noga na której stoimy, jeżeli chodzi o rozwój.
I tak naprawdę oba te filary wiążą się ze sobą. Dlaczego? Powiedzmy, że wchodzimy na rynek niemiecki. Tu widzimy, że jest zapotrzebowanie na jakiś produkt - tworzymy taki produkt dla Niemców, ale za chwilę możemy pojechać na targi do Austrii i okaże się, że ten sam produkt będzie i na tym rynku potrzebny. W ten sposób badania i rozwój z jednej strony oraz rozwój geograficzny z drugiej - wiążą się ze sobą.
Natomiast, co być może moglibyśmy zrobić lepiej to to, że chyba trzeba było szybciej inwestować poza granicami Belgii. W niektórych krajach, na niektórych rynkach zbyt długo zajmowaliśmy się tylko eksportem na te rynki. Mówię tu zwłaszcza o Hiszpanii i o Włoszech. Musimy być blisko naszego klienta i musimy być w stanie elastyczniej reagować od strony logistycznej. Teraz, jeżeli tylko eksportujemy na ten rynek - to tego elementu nie ma.
Problem polega na tym, że obecnie ceny w branży budowlanej, i też ceny ziemi, dramatycznie wzrosły w całej Europie. W tym momencie budujemy magazyny we Włoszech i jest to naprawdę bardzo dobre przedsięwzięcie. Teraz chcemy wyprzedzić rynek i dlatego już zainwestowaliśmy na Ukrainie, a w tym momencie inwestujemy w Bułgarii. Ale z drugiej strony - obecnie firma jest oczywiście dużo większa i po prostu dysponuje większymi pieniędzmi. Co powoduje, że tego typu inwestycje są dużo łatwiejsze niż 10 lat temu.
Czy kierowanie globalną firmą pozostawia Pani trochę czasu na życie prywatne i własne pasje?
- Tak, no cóż... Po pierwsze mamy dużą rodzinę, mój mąż i ja mamy czworo dzieci. Tak więc, można powiedzieć, że w ramach rodziny bardzo dużo się dzieje i w jakimś sensie łączy rodzinę z pracą zawodową. Dlatego, że sama mam bardzo dużą satysfakcję, jeżeli mam okazję spotkać się nie tylko z moimi przyjaciółmi, ale też z ludźmi z różnych kultur, krajów, którzy mówią różnymi językami. Tak więc mogę powiedzieć, że w jakiś sposób to się łączy, czy też jest jakimś takim moim hobby. Nie mam za bardzo czasu na uprawianie jakiegoś sportu, ale co jakiś czas uda nam się wyjść do teatru czy do kina. Powiedzmy, raz na kilka tygodni. Ale może w ten sposób, rodzina i firma łączą się jakoś w jedno.