Pierwsze pozwolenia na morskie farmy wiatrowe wydano 10 lat temu i żadna farma nadal nie powstała. WYWIAD

2022-11-22 13:29
Morska farma wiatrowa
Autor: Gettyimages Do budowy farmy wiatrowej na morzu niezbędny jest terminal instalacyjny, w którym gromadzone są elementy do budowy przyszłych farm wiatrowych i to z nich na specjalistycznych statkach wyruszają elementy składowe konstrukcji: generatory, łopaty, wieża, fundamenty. Taki port miał pierwotnie powstać w Gdyni, obecnie jest mowa o Gdańsku

Morskie Farmy Wiatrowe na polskim Bałtyku mogą zaspokoić nawet 60% całego zapotrzebowania na energię elektryczną w Polsce – mówi Oliwia Mróz-Malik, ekspertka Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. W Europie czas realizacji farmy to średnio 7 lat, u nas pierwsze pozwolenia wydano 10 lat temu i żadna farma nadal nie powstała. Kiedy ruszą pierwsze z nich, jak wielkie jest to wyzwanie inżynieryjne i jakie bariery stoją przed inwestorami?

Rozmowa z Oliwią Mróz-Malik, ekspertką Polskiego Stowarzyszenia Energii Wiatrowej, menedżerem ds. morskiej energetyki wiatrowej, inwestycji i rozwoju.

Najnowszy raport PSEW szacuje potencjał morskiej energetyki wiatrowej na polskich obszarach na 33 GW. To 3-krotnie więcej niż zapisano w strategicznym rządowym dokumencie Polityka Energetyczna Polski 2040. W informacji pokontrolnej NIK z lipca br. mamy wartość 28 GW. Skąd aż tak duża różnica?

Oliwia Mróz-Malik: 11 GW to potencjał wyliczony przez polski rząd uwzględniający tylko te obszary, które zostały wskazane w planie zagospodarowania przestrzennego polskich obszarów morskich. Z kolei NIK w swoim raporcie, wskazując na 28 GW, powoływał się na nasze szacunki sprzed kilku lat wykonane wspólnie z WindEurope.

Dziś mamy dokładniejsze wyliczenia wykonane wspólnie z Instytutem Morskim UMG, firmą Ramboll i KP Consulting. W naszym najnowszym raporcie szacujemy jaki jest rzeczywisty potencjał obszarów wskazanych w planie zagospodarowania przestrzennego polskich obszarów morskich i załącznikach do Ustawy Offshore oraz wskazujemy możliwość zagospodarowania kolejnych 20 obszarów.

Pochyliliśmy się nad planem, przeanalizowaliśmy wszystkie wydane pozwolenia lokalizacyjne, decyzje środowiskowe, legislację, w tym postanowienia planu zagospodarowania przestrzennego, dostępne raporty dotyczące Bałtyku – za tymi 33 GW stoi bardzo ekspercka i techniczna analiza. Nie spodziewaliśmy się, że ten potencjał będzie tak duży i jesteśmy tym pozytywnie zaskoczeni. Oczywiście, czy to będzie dokładnie 33 GW, czy trochę mniej, zależy od dokładnych badań. Nie robiliśmy pomiarów wiatru, badań geologicznych dna Bałtyku ani pozostałych badań, które wymagają pracy „w terenie”.

Jaki procent zapotrzebowania na energię w Polsce mogłyby te morskie farmy wiatrowe zaspokoić? Bo nie mówimy tu o energii dla jednego miasta.

Oliwia Mróz-Malik: Zdecydowanie nie mówimy ani o jednym mieście, ani nawet o jednym województwie. Patrząc na prognozy całkowitego zapotrzebowania na energię w Polsce, formułowane przez operatora sieci przesyłowej PSE, widzimy, że realizując wskazany potencjał Morskiej Energetyki Wiatrowej możemy zaspokoić zapotrzebowanie na energię elektryczną w Polsce w blisko 60%. Bazujemy tu na szacowanym zużyciu na rok 2040, ale przecież te statystyki mogą naprawdę zaskoczyć.

Z Państwa raportu wynika, że rządowe prognozy zapotrzebowania na energię elektryczną na rok 2030 już teraz zostały osiągnięte w 96%. Oznacza to, że nasze zużycie rośnie szybciej, niż to prognozowano.

Oliwia Mróz-Malik: Tak, to jest duże niedoszacowanie, zapotrzebowanie rośnie bardzo dynamicznie. Pokazuje to, że aktualizacja PEP, chociażby o trendy, które obecnie występują, jest konieczna. Widzimy, że podstawy PEP2040, na których bazowały scenariusze kształtu sektora energetycznego, są nieaktualne. A trzeba też wziąć pod uwagę, że jest mało prawdopodobne, abyśmy do 2040 roku zrealizowali cały potencjał, o którym mowa w raporcie, tzn. że powstaną do tego czasu wszystkie farmy na Bałtyku, które łącznie dałyby 33 GW. Długa droga przed nami.

Jeśli rząd zdecyduje się uwzględnić cały ten potencjał to będzie też trzeba zmienić plan zagospodarowania przestrzennego obszarów morskich, założenia PEP2040, a także ustawę Offshore w zakresie wolumenów aukcyjnych, zastanowić się nad rozwojem sieci elektroenergetycznych, aby były w stanie odebrać tę całą energię i aby udostępnić potrzebne moce przyłączeniowe.

Poza rosnącym zapotrzebowaniem na energię, w aktualizacji strategii energetycznej trzeba też uwzględnić, że duży wolumen mocy zainstalowanej zostanie wycofany, choćby ze względu na małą wydajność, wymagania środowiskowe, czy też z racji wieku. Wielkoskalowa technologia OZE, jaką jest morska energetyka wiatrowa, mogłaby uzupełnić brakujące moce w systemie, stanowiąc jego solidny filar.

Jak zaawansowana jest realizacja MEW w ramach I i II fazy?

Oliwia Mróz-Malik: Projekty z I fazy rozwoju MEW, realizują się dynamicznie. Mają wydane pozwolenia lokalizacyjne, decyzje środowiskowe i wsparcie, czyli prawo do pokrycia ujemnego salda, przyznane decyzją Urzędu Regulacji Energetyki. W tej chwili stoją przed perspektywą pozyskania pozwolenia na budowę. Ogrom pracy został włożony w ich realizację. Ich łączna moc wyniesie ok. 5,9 GW. Uruchomienie tych inwestycji planowane jest na lata 2025-27.

Coś już się dzieje w terenie?

Oliwia Mróz-Malik: Prace w terenie w znaczeniu prac budowlanych nie są jeszcze realizowane, projekty są na etapie developmentu. Ale podpisywane są w gminach porozumienia z inwestorami w sprawie przyszłych portów serwisowych, które mają służyć do napraw i serwisu infrastruktury budowanej na morzu. Porty serwisowe są zapleczem niezbędnym dla obsługi pracujących już na morzu elektrowni.

A jak jest zaawansowana II faza?

Oliwia Mróz-Malik: W ramach tzw. II fazy rozwijane są obecnie dwa projekty o mocy ok. 2,5 GW. Są to projekty, które mają już wydane pozwolenia lokalizacyjne (tzw. PSZW), z planowanym terminem realizacji 2030-31.

Dla kolejnych 11 obszarów z załącznika 2 do ustawy Offshore toczy się obecnie procedura administracyjna, w wyniku której zostaną przyznane kolejne pozwolenia lokalizacyjne. O atrakcyjności tych inwestycji świadczy fakt, że dla tych 11 obszarów złożono ponad 130 wniosków. Ich rozpatrywanie i procedura rozstrzygająca, uruchamiana w sytuacji złożenia kilku wniosków na jeden obszar, czyli w sytuacji, z jaką mamy do czynienia obecnie, trwa od kilku miesięcy, nie wiadomo, kiedy się zakończy. Liczymy, że będzie to na początku przyszłego roku.

W raporcie szacujemy, że łączna moc obszarów, udostępnionych dla II fazy, wynosi 9,4 GW, przy szacowanej rocznej produkcji energii na poziomie 38 TWh. Projekty II fazy to te, które w celu przyznania wsparcia będą brały udział w aukcji, przewidzianych zgodnie z ustawą Offshore na lata 2025 i 2027. Chciałabym jednak zauważyć, że – zgodnie z szacunkami – potencjał I i II fazy to łącznie 15,3 GW, z czego ponad 9 przypada na fazę II, natomiast ustawa Offshore wskazuje możliwości udziału w aukcji projektów o łącznej mocy 5 GW.

Pokazuje to, że już dzisiaj musimy rozważyć zmianę tej ustawy w zakresie wolumenów aukcyjnych, aby umożliwić udział w niej wszystkich projektów, jakie będą rozwijane w II fazie.

A jak wygląda kwestia budowy terminala instalacyjnego, który jest niezbędny, by mogła ruszyć budowa samych farm?

Oliwia Mróz-Malik: Terminal instalacyjny jest oczywiście niezbędny do budowy farmy wiatrowej na morzu. W terminalach instalacyjnych gromadzone są elementy do budowy przyszłych farm wiatrowych i to z nich na specjalistycznych statkach wyruszają elementy składowe konstrukcji: generatory, łopaty, wieża, fundamenty. Taki port miał pierwotnie powstać w Gdyni, obecnie jest mowa o Gdańsku.

Niedawno Orlen ogłosił budowę portu instalacyjnego w Świnoujściu – ma on powstać do końca 2025 r., co jest bardzo dobrze postrzegane w branży, bo bliskość terminala wpływa na koszty realizacji. Jeżeli on nie powstanie, to trzeba będzie korzystać z istniejących lub budowanych terminali w Niemczech lub Danii, a pamiętajmy, że dostęp do tamtych portów nie jest oczywisty. Być może nasze inwestycje będą musiały poczekać, ustąpić miejsca inwestycjom lokalnym w tamtych krajach, które jako pierwsze zakontraktowały możliwość ich wykorzystania.

Port instalacyjny to inwestycja, która wymaga ogromnej przestrzeni, a także wielu inwestycji infrastrukturalnych, takich jak  np. wzmocnienie nabrzeża czy pogłębienia torów wodnych, a także całego szeregu inwestycji na terenie portu, które pozwolą na jego przystosowanie do potrzeb instalacji Morskiej Farmy Wiatrowej. Liczne trudności, również administracyjne, które się z nią wiążą, przy determinacji i wsparciu ze strony państwa na pewno da się rozwiązać.

O jak dużych obiektach tu mówimy?

Oliwia Mróz-Malik: To są ogromne gabaryty. W ciągu ostatnich 20 lat technologia ta dynamicznie się rozwijała i jednocześnie rosła średnica wirnika turbiny wiatrowej. Wieże łącznie z wirnikami mogą dziś mieć nawet 270 metrów wysokości, co czyni je wyższymi od Pałacu Kultury w Warszawie. Łopaty mają różną długość, zależnie od technologii, najdłuższa Haliade X ma aż 107 m długości i średnicę 5,5 m. A technologia rozwija się naprawdę szybko.

Dla porównania rozpiętość skrzydeł Airbusa A380 to „tylko” 80 m. Do tego dochodzą stacje transformatorowe, które również są realizowane z wykorzystaniem portu instalacyjnego. Takie gabaryty wymagają naprawdę dużo miejsca w porcie instalacyjnym oraz specjalistycznego sprzętu, co czyni budowę takiego portu sporym wyzwaniem.

Czy procedury administracyjne nie dłużą się nadmiernie? W raporcie NIK można przeczytać m.in, że same wnioski o wydanie puuk, czyli zgody na umieszczenie i utrzymywanie kabli na dnie morskim, rozpatrywano nawet 498 dni. Z jakiego rodzaju barierami spotykają się w Polsce firmy, które chcą inwestować w MEW?

Oliwia Mróz-Malik: Tych barier jest całe mnóstwo i nie można pomijać ich w dyskusji o rozwoju morskich farm wiatrowych w Polsce.  Jako PSEW identyfikujemy szereg barier administracyjnych, które utrudniają realizację projektów I fazy, a także szereg barier, których pokonanie determinować będzie możliwość realizacji fazy II.  Przywołany przez Panią raport NIK mówi o nadmiernym rozproszeniu procedur administracyjnych, na co wskazuje fakt, iż przynajmniej 11 organów (dziewięciu ministrów i Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz właściwy wójt, burmistrz lub prezydent) przeprowadza aż 23 postępowania wymagające co najmniej 40 uzgodnień pomiędzy organami.

Pierwsze pozwolenia zostały wydane w 2012 roku na 35 lat, więc będą obowiązywały do 2047 roku. Żywotność farmy wiatrowej to 30 lat a wsparcie dostaje się na 20 lat. Gdy pozwolenie lokalizacyjne straci moc, wsparcie będzie jeszcze działało. Oczywiście pozwolenia lokalizacyjne można przedłużać, ale za wydanie pozwolenia inwestor musi uiścić ponowną opłatę i nie ma pewności, że pozwolenie zostanie wydłużone. To oczywiście tylko jeden przykład, tych barier jest dużo więcej.

Przewlekłość procedur to prawdziwy problem w tej branży, dodatkowo w miarę postępów w realizacji projektów identyfikuje się kolejne problemy, niektóre procedury, jak np. konieczność zawarcia umowy o użytkowanie i uiszczenia opłaty za użytkowanie gruntów pokrytych wodami należących do Skarbu Państwa, czy konieczność uzyskania pozwolenia wodnoprawnego albo zgłoszenia wodnoprawnego dla inwestycji, dla których pozyskano już pozwolenie na układanie kabli, uznawane są za nadmiarowe, dlatego też stale apelujemy do rządu o pomoc w ich rozwiązaniu i prosimy o wspólną dyskusję z branżą.

W odniesieniu do wszystkich OZE uproszenia domaga się również Komisja Europejska w ramach pakietu RePowerEU, więc to jest obowiązek rządu, żeby te wymogi spełnić. W Europie czas realizacji inwestycji to średnio 7 lat, u nas od wydania pierwszego pozwolenia lokalizacyjnego minęło ponad 10 lat, a żadna farma jeszcze nie powstała.

Skoro wciąż nie powstała w Polsce żadna morska farma wiatrowa, a na wydanie pojedynczej decyzji czeka się rok, to czy rozwojowi MEW nadano odpowiednio wysoki priorytet?

Oliwia Mróz-Malik: Na początku – na pewno nie. Pamiętam, jak w Sejmie w 2010 roku procedowana była ustawa o obszarach morskich. Sądzono wtedy, że te sztuczne wyspy, na których umieszczane są turbiny, będą usypywane z piasku.  Z czasem ta wiedza jednak rosła, a dziś priorytet dla MEW jest naprawdę wysoki, chyba najwyższy, jeśli chodzi o OZE.

Dziś mamy dedykowaną ustawę Offshore, system wsparcia, wydane decyzje lokalizacyjne i ok. 8,5 GW w projektach MFW. Mamy również Umowę Sektorową, drugą w Europie. Aby rozwój tego sektora mógł przebiegać dynamicznie potrzebne są jeszcze inwestycje infrastrukturalne w sieci elektroenergetyczne i porty instalacyjne i serwisowe, zmiany w przepisach, które uproszczą procedury administracyjne i ograniczą istniejące bariery w tym zakresie, a także silne, lokalne łańcuchy dostaw. Jeśli chodzi o ten ostatni punkt, to tu potrzebujemy naprawdę mocnych sygnałów ze strony rządu, które zainteresowanym przedsiębiorcom zagwarantują długoterminową stabilność. 

Jakie korzyści, poza dekarbonizacją, dałaby budowa Morskich Farm Wiatrowych w skali kraju?

Oliwia Mróz-Malik: Tych korzyści jest bardzo dużo, a dekarbonizacja to tylko jedna z nich. Na pierwszym miejscu trzeba wymienić bezpieczeństwo energetyczne kraju. W sytuacji obecnego szantażu energetycznego trzeba rozwijać niezależne źródła dostępne w kraju. Ograniczenie importu węgla z Rosji nie oznacza, że unikniemy w przyszłości szantażu ze strony innych niestabilnych politycznie krajów, z których będziemy chcieli importować surowce. Wiatr na Bałtyku wychodzi nam tu naprzeciw.

MEW przyspiesza rozwój gospodarczy, przyniesie wpływy do budżetów na poziomie centralnym i lokalnym. Przewidujemy, że może przynieść nawet 100 tysięcy nowych miejsc pracy, jeżeli cały potencjał 33 GW zostałby wykorzystany. Pojawi się cała rzesza profesjonalistów wysokiej klasy. Zwiększy się konkurencyjność, a także innowacyjność naszej gospodarki, a wiemy, że Polska nie przoduje pod tym względem.

Wreszcie stworzenie nowej gałęzi przemysłu da wsparcie lokalnym przedsiębiorcom, którzy otworzą nowe linie produkcyjne i będą mogli stworzyć łańcuchy dostaw oparte na lokalnych, a nie importowanych produktach. Polska ma wspaniałą tradycję przemysłu morskiego i doskonale się w tym wszystkim odnajdzie, ale potrzeba szeroko zakrojonego programu wsparcia, sygnału, że to są bezpieczne, długofalowe inwestycje.

PEP 2040 przewiduje, że pierwsza morska farma ma zostać włączona do bilansu elektro-energetycznego w latach 2024/25. To nierealne?

2025-27 to są realne daty podawane przez inwestorów. Przy odpowiednim wsparciu takie harmonogramy uda się zrealizować.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej

Materiał sponsorowany