Przestaniemy chodzić tam, gdzie jest dobrze
Statystyki są bezwzględne - od dwóch lat notowany jest stały wzrost liczby wypadków na budowach... Rozmowa z Tadeuszem Janem Zającem, Głównym Inspektorem Pracy
Wstępne dane za trzy kwartały br. wskazują na znaczny wzrost liczby ofiar śmiertelnych – z 57 w 2007 r. do 82 w 2008 r. Fakt, budownictwo jest tym działem gospodarki, które ma wpisane w swoją specyfikę podwyższone ryzyko zawodowe, ale to nie znaczy, że musimy bić w dziedzinie wypadków rekordy, mając dostęp do nowoczesnych środków ochrony. I tu najważniejsze - wśród ustalanych przez Państwową Inspekcję Pracy przyczyn wypadków na budowach dominuje zła organizacja: brak nadzoru, dopuszczanie do pracy ludzi bez przygotowania, tolerowanie odstępstw od przepisów i zasad bezpieczeństwa pracy.
Po wielu latach niekorzystnej statystyki wypadków na budowach, zaczęło się w końcu poprawiać. Teraz znowu mamy krach?
- Jest krach. Dlatego tworzę zespół specjalistów, którzy będą analizowali dane napływające z placów budowy. Mamy przepisy bezpieczeństwa i higieny pracy, określające co, gdzie i jak ma wyglądać. Ale też obserwujemy, że wiele rzeczy robi się “pod inspekcję pracy”. W papierach wszystko się zgadza i ładnie wygląda, gorzej z rzeczywistością. Będziemy to konfrontować, bo budownictwo jest dla nas jedną z takich branż, którymi - aż do czasu osiągnięcia efektu w postaci zmniejszenia liczby zdarzeń wypadkowych - będziemy się szczególnie zajmować. Za dużo jest wypadków na budowach, a ich przyczyny są zastanawiające.
Ale chyba zjawisko działań "pod inspekcję" nie jest PIP nieznane. Zresztą to musi tak wyglądać, skoro jednemu kierownikowi przypada do nadzoru kilka, jeśli nie kilkanaście budów...
- I właśnie dlatego inspekcja pracy powinna wreszcie zająć stanowisko w sprawach kluczowych. Rzeczywiście, często pojawia się wątpliwość, czy kierownik budowy, który nadzoruje 7-8 placów budów, może wykonywać swoje zadania skutecznie. To jeden z problemów, który niewątpliwie stanie się przedmiotem analizy Rady ds. Bezpieczeństwa Budownictwa przy Głównym Inspektorze Pracy. Jest też problem skuteczności służb bezpieczeństwa i higieny pracy. Pracodawca może, zgodnie z prawem, wynająć firmę oferującą usługi w tym zakresie. Taka firma ma jednak pod nadzorem często kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt innych przedsiębiorstw, co może się przekładać na stan bezpieczeństwa pracy.
To poważne tematy, ale wymagają gruntownej, merytorycznej oceny na bazie prowadzonych czynności kontrolnych. Z naszego punktu widzenia, osoby takie jak kierownik budowy, mistrz czy brygadzista powinny przebywać w miejscu, gdzie praca jest wykonywana. Trzeba ocenić, w jaki sposób sytuacja, w której kierownik nadzoruje jednocześnie kilka budów, ma wpływ na poziom warunków pracy.
Podczas tegorocznych targów Budma, na seminarium Poznańskiego Inspektoratu Pracy, zapowiadał Pan zmiany w działaniach inspekcji pracy.
- Tak. Zapowiadam koniec papierowej inspekcji pracy. Nas nie zadowolą już dzisiaj stwierdzenia, że wszyscy pracownicy mają badania lekarskie, że zostali przeszkoleni z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy. Przeprowadzimy pogłębioną kontrolę, pytając kto te badania wykonał, czy zostały wykonane zgodnie ze specyfikacją. Sprawdzimy, kto przeprowadził szkolenia i w jaki sposób. Ten proces zostanie w wybranych firmach gruntownie prześledzony. I wtedy będziemy mogli powiedzieć, ile jest fikcji szkoleniach, a ile porządnie wykonanej pracy, przekładającej się na stan bezpieczeństwa pracy.
Idziemy w kierunku specjalizacji. Kontrole placu budowy powinny być krótsze, ale bardziej efektywne. Inspektor sprawdzi najbardziej newralgiczne punkty. Kategorycznie zabraniam inspektorom pracy wyręczania służb bhp. Nie będziemy tracili czasu na pisanie setek tysięcy decyzji. To nie nasza robota. Więcej za to czasu przeznaczymy na rozmowę z szefem firmy. Będziemy chcieli wiedzieć, ile firma ma budów, jak organizuje pracę. Bardzo ważna jest ocena ryzyka zawodowego. Czy jest to tylko przepisany dokument, czy też zawiera ona adekwatne do stosowanych rozwiązań elementy. Jeśli pracodawca ma kilka placów budowy, wybierzemy losowo np. trzy, na które pójdziemy i ocenimy system. Współpracujemy z Głównym Inspektoratem Nadzoru Budowlanego, w którego gestii leży słynny BIOZ ( plan bezpieczeństwa i ochrony zdrowia na budowie - red.). Otrzymujemy bowiem sygnały, że jest to tylko formalny dokument, kompletnie nie nakładający żadnych istotnych zadań z punktu widzenia bezpieczeństwa.
Inspekcja musi być skuteczna. Przestajemy sprzątać place budów. Czasy, kiedy inspektor pracy przychodził na budowę i sprawdzał stanowisko po stanowisku, cierpliwie wypisując wszystkie uchybienia – odchodzą do lamusa!
Ale przyzna Pan, że dla niektórych przepisy dotyczące bezpieczeństwa są zbyt “wymagające” lub, nie boję się powiedzieć “bzdurne”, a wystarczy przywołać hasło: strażak (nie PIP jest autorem tego zapisu - red.) w każdej, nawet jednoosobowej firmie...
- Właśnie w tej kwestii inspekcja pracy musi wreszcie wykorzystać swoje uprzywilejowane usytuowanie w strukturach państwowych, polegające na bezpośredniej podległości Sejmowi RP. Będziemy informować parlamentarzystów, jak działa w praktyce stanowione przez nich prawo. Chodzi o lepsze wykorzystanie doświadczeń wynikających z praktyki inspekcyjnej i ukierunkowania prac legislacyjnych w taki sposób, by prawo pracy stało się przejrzyste i odpowiadało realiom dzisiejszego rynku pracy.
Chcemy i musimy cierpliwie budować zaufanie między ludźmi branży budowlanej a inspekcją pracy. Inspekcja pracy nie może być organem, którego wszyscy się boją. Chcemy w większym stopniu pomagać, radzić i doradzać. Będziemy równoważyć proporcje między kontrolą i karaniem a prewencją.
Plan ambitny. Ale jak inspekcja pracy zmierzy się z kontrolą kilkuset tysięcy budów, i to nie tych największych tylko małych, bo tam występuje najwięcej wypadków?
- Damy sobie radę. Przestaniemy chodzić tam, gdzie jest dobrze. Główne uderzenie pójdzie w obszary, które są najbardziej zagrożone wystąpieniem zdarzeń wypadkowych. Pod lupę zostaną wzięte małe i średnie firmy. Sprawdzimy też, czy nie zatrudniają “na czarno”. Tu na pierwszy plan wysuwają się działania szefów okręgów, którzy powinni wiedzieć dokładnie, gdzie i jakie występują zagrożenia dla zdrowia i życia pracowników i skutecznie im przeciwdziałać. Jeżeli tego nie będą wiedzieć, to znaczy, że nie nadają się na okręgowych inspektorów pracy. Zmiany w zakresie poprawy skuteczności inspekcji i funkcjonowaniu urzędu chciałbym wprowadzić już 31 marca br.