Rusztowania. Dlaczego rusztowania są takie ważne na budowie?

2011-04-27 13:20
Rusztowanie: takie ważne a traktowane po macoszemu
Autor: PIGR Danuta Gawęcka, dyrektor Polskiej Izby Gospodarczej Rusztowań 

Jak ważne są rusztowania na budowach i praca na nich? Rozmowa z Danutą Gawęcką, dyrektor Polskiej Izby Gospodarczej Rusztowań

Czy bezpieczne są polskie rusztowania, czy bezpiecznie jest na polskich rusztowaniach?

- Praca na wysokości, a do takich należy obszar zarówno wznoszenia jaki i eksploatacji rusztowań zalicza się do najbardziej wypadkogennych. Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku nie ma pełnych danych statystycznych, dlatego, że tak naprawdę nikt tego nie robi. Pewne szczątkowe informacje pozyskujemy z Państwowej Inspekcji Pracy i to są dane tylko z tych wydarzeń, gdzie inspektorzy byli na kontroli lub był zgłoszony wypadek na budowie. Generalnie w całym budownictwie, co ma również odzwierciedlenie w przypadku rusztowań, najwięcej wypadków jest w firmach zatrudniających do 9 osób i tendencja ta ma niestety charakter wzrostowy. Dzisiaj, blisko połowa wypadków ma miejsce w małych firmach, a trzeba wziąć pod uwagę jeszcze to, że bardzo wielu wypadków nie zgłasza się oficjalnie, więc te dane są niepełne. Na bazie naszego doświadczenia, obserwacji i statystyk szacujemy, że w odniesieniu do rusztowań najwięcej wypadków bo przeszło 50% zdarza się podczas ich eksploatacji. Drugie miejsce około 30% zajmują wypadki przy montażu rusztowań, a najmniej zdarzeń wypadkowych rejestruje się z powodu wad materiałowych. W sumie aż zadziwia niska pozycja tej trzeciej grupy, bo tak naprawdę to nie ma w Polsce kontroli, z jakich materiałów są wykonywane rusztowania. Nie ma, bowiem w przepisach jednoznacznej obligatoryjności ich certyfikowania, certyfikacja jest dobrowolna.

To dziwne, biorąc pod uwagę zagrożenia pracy na rusztowaniu

- Od wielu lat, jeszcze jak nie byliśmy w UE, walczyliśmy wspólnie z Państwową Inspekcją Pracy o to, żeby rusztowanie znalazło się na liście wyrobów, które muszą być bezwzględnie certyfikowane na znak bezpieczeństwa B. Wtedy nam powiedziano, że niedługo wchodzimy do UE, a tam nie ma takiego obowiązku, w związku z tym nie ma sensu tego zmieniać. I sytuacja jest, jaka jest - obligatoryjności nie ma, aczkolwiek przepisy, moim zdaniem, wyraźnie wskazują, że rusztowanie musi być przebadane, aby zapewniało bezpieczeństwo pracy, jednak nie jest określone, jaki dokument powinien być dowodem na taki stan rzeczy. Sprawa byłaby prostsza, gdyby istniała dyrektywa rusztowaniowa, czyli dokument odniesienia, który by umożliwiał producentowi wystawianie deklaracji zgodności z tą dyrektywą a w konsekwencji oznakowanie rusztowań znakiem CE. Stoimy na stanowisku, jako Izba, że rusztowania bezwzględnie powinny być certyfikowane i na wszelkich szkoleniach uczulamy, aby zwracać uwagę i wymagać tego typu poświadczenia bezpieczeństwa konstrukcji. Po prostu musi być udokumentowane, że dane rusztowanie ktoś sprawdził i że ono jest bezpieczne.

Czy w innych krajach inaczej wyglądają “rusztowaniowe” statystyki wypadków?

- Taki podział obszarów wypadków potwierdza się również w Europie - najmniej wypadków jest z powodu wadliwych materiałów, potem jest montaż, a najwięcej podczas użytkowania. A dlaczego? Bo tak jak u nas w zasadzie nie ma szkoleń użytkowników rusztowań. Ludzie, którzy wchodzą na rusztowania, są przeszkalani stanowiskowo w zakresie ogólnych zasad bhp i nikt ich nie uczula na zagrożenia płynące z wykorzystywania do prac rusztowań. Nagminnym jest demontowanie fragmentów konstrukcji, najczęściej barierek, podestów, bo z uwagi na daną technologię robót gdzieś przeszkadzają. Innym ogromnym zagrożeniem jest samowolne wieszanie siatek i plandek np. reklam, które całkowicie zmieniają statykę konstrukcji. Rusztowanie powinno być w takiej sytuacji podwójnie zakotwione, bo w przypadku silnego wiatru może stać się żaglem, który niewystarczającą liczbę kotew wyrwie i cała konstrukcja się zawali.
Podobnie sytuację widzą nasi koledzy w innych krajach. Jesteśmy członkiem międzynarodowej organizacji rusztowaniowej - UEG (Union der der Europäischen Gerüstbaubetriebe), która nawiasem mówiąc powstała ze wspólnej naszej i Niemców inicjatywy. Prezesem jej jest Polak, Jacek Bińkowski, wiceprezes Polskiej Izby Gospodarczej Rusztowań. W niedawnych wyborach został ponownie obdarzony zaufaniem na kolejną kadencję. Wspólnym celem członków UEG jest między innymi identyfikacja poszczególnych rynków, w tym w zakresie wypadkowości i standardów zawodowych. Rezultaty tych prac w przyszłości mają pozwolić na kształtowanie wspólnej polityki branży w zakresie podnoszenia bezpieczeństwa budowy i eksploatacji rusztowań, poprzez między innymi zrównanie i doskonalenie systemów szkoleń.

Po 1989 roku budownictwo w Polsce znalazło się w innej epoce, również tej materiałowej i technologicznej. Czy to dotyczy również rusztowań? Duzi wykonawcy, to widać, używają nowoczesnych, systemowych konstrukcji, a co się dzieje w firmach mniejszych?
- Najbardziej popularne w małych firmach jest nadal rusztowanie warszawskie. Dobrze i kompletnie zbudowane rusztowanie warszawskie jest jak najbardziej rozwiązaniem właściwym. To jest prosta konstrukcja i nie należy jej dyskwalifikować. Problem tkwi w tym, że najczęściej jest źle montowana i eksploatowana. Robotnicy korzystają tylko z pewnych elementów, nie montują podestów, pionu komunikacyjnego itp. Istotnym jest również fakt, o którym już wcześniej mówiłam, czyli jakość konstrukcji. Są producenci, które swoją produkcję certyfikują inni nie. Każdy w Polsce może być producentem rusztowań, a ponieważ rusztowanie warszawskie składa się z prostych elementów to jest bardzo wielu przedsiębiorców, którzy biorą się za ich produkcję nie mając elementarnej wiedzy na ten temat nie mówiąc o wymogach normowych. Liczy się cena a najczęściej taniość produktu nie idzie w parze, z jakością i tym samym z bezpieczeństwem. Małe firmy używają również rusztowań systemowych. Nie jest jednak ważne, czy rusztowanie jest proste czy bardziej skomplikowane, istotnym jest to aby mieć wiedzę, jakie każde z nich niesie zagrożenie a z tym nasi użytkownicy rusztowań niestety często mają problem.

A jak się przygotowuje do kontaktów z rusztowaniami w innych krajach?

- Różnie. Analiza standardów w poszczególnych krajach, wykazała, że są dwa sposoby kształcenia; w systemie szkolnym tak jak to robią Niemcy 2-do 3 lat i na zasadzie kursów np. w Anglii, ale w większym niż u nas wymiarze i z naciskiem na praktykę. Ponadto system ten kształci wielostopniowo a kursy są w części dofinansowane przez państwo i firmy, które potem monterów zatrudniają. W Polsce wystarczy przejść 80-godzinny kurs, z czego tylko 40% to praktyka a to w naszej opinii jest stanowczo za mało. Ponadto w takim kursie może uczestniczyć każdy bez specjalnego przygotowania a uzyskane uprawnienia uzyskuje dożywotnio. Cieszymy się, że w ogóle w Polsce od 2001 roku wprowadzono obowiązek posiadania uprawnień dla montera rusztowań, jednak powinniśmy więcej w tym zakresie zrobić, bo pamiętajmy, że monter nie tylko jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo swoje i kolegów, z którymi pracuje on również buduje miejsce pracy dla innych pracowników i powinien być do tego dobrze przygotowany. Jak zdobyć doświadczenie? Prawda jest też taka, że ludzie ci nie mają gdzie zdobywać doświadczenia, bo nie wolno wchodzić na rusztowanie w trakcie budowy bez uprawnień wszak już powyżej 1 metra mamy do czynienia z pracą na wysokości i kandydaci na monterów mogą, co najwyżej podawać z dołu elementy. Jest to, więc bardziej nauka teoretyczna. Umiejętności zdobywa się dopiero po rozpoczęciu pracy. Dlatego też blisko 60% wypadków na budowie powodują pracownicy w tym monterzy, którzy mają staż pracy nieprzekraczający 1 roku. Świeżo zdobyte uprawnienia uprawniają do montażu każdej nawet najbardziej skomplikowanej konstrukcji i tylko od wyobraźni i instynktu pracodawcy i samego zainteresowanego zależy ocena umiejętności. Takie podejście niestety nie jest częste. Presja czasu, niska cena oraz myślenie o maksymalnym zysku to są najczęściej czynniki blokujące zdrowy rozsądek. Co może się wtedy zdarzyć, nie trzeba dużej wyobraźni.

Ale zawsze za budowę ktoś odpowiada...

- Teoretycznie tak, jednak z naszych doświadczeń wynika, co innego. Wróćmy do systemów szkoleń. To nie tylko powinna być gradacja uprawnień odnosząca się do monterów, ale również i nadzoru nad pracami rusztowaniowym. Nie ma na przykład średniego dozoru, bo tak naprawdę, kto może nadzorować takie roboty? Na pewno może to robić inżynier z odpowiednimi uprawnieniami budowlanymi, ale takich osób jest po pierwsze za mało na wszystkie budowy a po drugie to z tą wiedzą u nich jest często kiepsko i nic dziwnego, bo w programach większości szkół technicznych zajęć z tego zakresu nie ma. Do tego dochodzą nieprecyzyjne przepisy, które odnoszą się tylko do sytuacji, kiedy jest pozwolenie na budowę a więc kiedy istnieje obowiązek ustanowienia kierownika budowy, na którym z litery prawa spoczywa odpowiedzialność za nadzór nad robotami rusztowaniowym. A jeśli budowa jest realizowana na podstawie zgłoszenia? Wiadomo, wtedy odpowiada inwestor, ale czy on się na tym zna? Rusztowanie można eksploatować po dokonaniu jego odbioru. Tylko, kto ma to robić, kiedy nie ma kierownika budowy? Wątpliwości i pytań jest jeszcze więcej. Izba w swoich działaniach stara się wypełnić tę lukę, chcemy po pierwsze doprecyzować zapisy w tym względzie a ponadto prowadzimy szkolenia w tym opracowaliśmy i wdrożyliśmy specjalny kurs dla specjalisty nadzoru budowy i eksploatacji rusztowań. Kurs jest adresowany dla monterów z określonymi umiejętnościami i praktyką lub osób z wykształceniem technicznym z praktyką na budowie. Chętnych przeszkalamy nie tylko z samej technologii montażu, ale również z zarządzania bezpieczeństwem pracy na rusztowaniu, pomagamy rozwijać przydatne umiejętności, jak na przykład rozliczanie usług rusztowaniowych, tworzenie obmiarów, szkiców, specjalnych instrukcji itp.. Jest to bardzo ciekawe szkolenie, które odpowiada na potrzeby rynkowe.

Ważnym zagadnieniem, które powinno również zostać systemowo rozwiązane to odpowiedzialność z tytułu posiadanych uprawnień. Dziś jest tak, że jeżeli np. monter popełni błąd i z tego powodu dojdzie do wypadku to niezależnie od odpowiedzialności osób nadzorujących jego pracę on sam powinien ponieść zawodowe konsekwencje. To powinno tak działać, jak w przypadku prawa jazdy - jeśli popełniliśmy jakieś wykroczenie, to prawo jazdy może być czasowo zawieszone, trzeba zdać jakiś egzamin sprawdzający, tu nie ma dożywotności uprawnień...

Na jakim jesteśmy etapie w dochodzeniu do unijnych standardów?

- Mieliśmy okazję, jako partner merytoryczny Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa uczestniczyć w unijnym projekcie "Euroscaffolder" realizowanym w ramach programu Leonardo da Vinci. Jego celem było opracowanie minimalnych programów szkoleń przy wznoszeniu rusztowań do 8m dla osoby kompetentnej, montera i użytkownika rusztowań. Podkreślam - również dla użytkownika, bo nigdzie tej grupy się nie szkoli a statystyki wypadkowości w różnych krajach UE wskazują ten obszar na pierwszym miejscu. Projekt wspierał się na wytycznych Dyrektywy Europejskiej 2001/45/EC określającej minimalne wymogi i kwalifikacje w zakresie ochrony bezpieczeństwa i ochrony zdrowia osób, które pracują na wysokościach. Projekt został zakończony i kraje uczestniczące w tym projekcie mogą oczywiście wprowadzać opracowane standardy do prawodawstwa. Wiem, że zrobiły to na przykład Węgry i Rumunia, bo u nich nie było żadnych uregulowań w tej dziedzinie. Wspólnie z PZPB przy wsparciu PZITB czynimy starania, aby wprowadzić z tego programu jako obligatoryjne szkolenia pracowników użytkujących rusztowania.
Kolejnym krokiem na drodze podniesienia bezpieczeństwa na rusztowaniach to wspólne działania z Instytutem Mechanizacji Budownictwa i Górnictwa Skalnego w zakresie opracowania nowego systemu bezpieczeństwa budowy i eksploatacji rusztowań w obszarach legislacji, szkoleń i certyfikacji. Założyliśmy, że system ten ma stanowić jeden spójny, logicznie uporządkowany, prosty i nowoczesny system, zbieżny z praktykami w tym zakresie, innych krajów Unii Europejskiej. Pierwszym efektem prac jest projekt zmian przepisów, który był szeroko konsultowany ze środowiskiem rusztowaniowym zrzeszonym w Izbie. Tak, więc czynimy starania, aby podnieść nasze standardy. Zobaczymy, czy to się uda.

Na to wszystko potrzeba czasu, tymczasem budów, i to tych najbardziej “wypadkowych” jest w Polsce coraz więcej...

- To prawda. Największe zagrożenie występuje w firmach małych o tym wcześniej mówiłam, w firmach powyżej 250 pracowników też się to przytrafia, ale na poziomie 5-6% z tendencją spadkową. Duże nadzieje pokładam w porozumieniu kilku największych firm budowlanych na rzecz bezpieczeństwa pracy w budownictwie. W myśl tego porozumienia będą one wymuszać określone mechanizmy na swoich podwykonawcach. Ktoś musi pokazać, jakie są standardy i czego wymaga się od swoich partnerów. Jest, więc szansa, że to się będzie przenosić dalej i dalej... To jest bardzo dobra inicjatywa i myślę, że wpłynie to również na zmniejszenie wypadków i na rusztowaniach. Nie analizowałam jeszcze danych, za 2010 r. ale w 2009 roku w budownictwie pracowało około 460 tys. osób, z czego my szacujemy, że wcześniej czy później - około 70% z nich było użytkownikiem rusztowań, jest, więc to duży problem.

Kto teraz szkoli monterów rusztowań w Polsce?

- Ośrodki akredytowane przez Instytut Mechanizacji Budownictwa i Górnictwa Skalnego na podstawie zapisu Rozporządzenia Ministra Gospodarki. Zgodnie z tym rozporządzeniem tylko IMBiGS nie tylko akredytuje ośrodki do szkoleń, ale tworzy programy oraz przeprowadza egzaminy i nadaje uprawnienia operatorom maszyn roboczych, bo ośrodki te szkolą operatorów koparek, spycharek, ładowarek i innych tego typu urządzeń używanych przy pracach remontowo budowlanych, w tym monterów rusztowań. Ośrodków prowadzących powyższe szkolenia jest dużo o ile się nie mylę ~120. Nie wiem czy we wszystkich prowadzi się szkolenia z zakresu rusztowań. W Niemczech i Anglii gdzie miałam okazję oglądać ośrodki szkolenia monterów rusztowań jest parę za to świetnie i bardzo wszechstronnie wyposażonych. Specyfika szkoleń z naszego zakresu wymaga specjalnego wyposażenia w postaci odpowiedniej ilości elementów rusztowań i to różnych systemów, aby móc przeprowadzać prawidłowo i wszechstronnie zajęcia z montażu, dlatego wydaje się, ze najlepszym rozwiązaniem byłaby współpraca producentów rusztowań i stworzenie z nimi 5-6 ośrodków. Kiedyś takie rozwiązanie proponowaliśmy Trudo mi powiedzieć jak to jest dzisiaj tzn., jaką bazą dysponują akredytowane ośrodki, bo zawiaduje tym Instytut. Natomiast wiem na pewno, że jednym z nich jest ośrodek szkoleniowy, który nawiązał współpracę z firmą PERI członkiem Izby, dzięki czemu szkolenia są przeprowadzane w siedzibie firmy na placu do szkoleń dobrze przystosowanym.

Jaka jest więc przyszłość?

- W Polsce jest tak, że jak czegoś nie mamy w prawie, to nic się nie robi więcej. Niestety, kultura bezpieczeństwa, poszanowania zdrowia i życia jest na takim a nie innym poziomie. Ale kropla drąży skałę i może tych kilku emisariuszy “Porozumienia na rzecz bezpieczeństwa pracy w budownictwie” są właśnie tym światłem w tunelu... Tym bardziej, że wspierają je także Państwowa Inspekcja Pracy, Polski Związek Inżynierów i Techników Budownictwa, Związek Zawodowy “Budowlani”, Polski Związek Pracodawców Budownictwa. Porozumienie ma formułę otwartą. Jeśli jeszcze udałoby się zmienić w zamówieniach publicznych, że najniższa cena nie jest najważniejsza bądź wprowadzić obligatoryjnie w ofercie oddzielną pozycję wydatków przeznaczanych na bezpieczeństwo pracy, oczywiście nie tylko w kwestii rusztowań...
Wciąż za dużo ludzi ginie na budowach lub ulega ciężkim wypadkom, by odpuszczać w tym temacie. Są firmy, które naprawdę wyznaczyły sobie wysokie standardy. Niedawno uczestniczyłam w dwudniowym spotkaniu brygadzistów, które dla swoich pracowników zorganizowała Skanska, zresztą robi to cyklicznie od 2007 roku. W tym roku została na nie zaproszona Polska Izba Gospodarcza Rusztowań i podczas trzy i półgodzinnego wykładu uczulaliśmy zebranych na zagrożenia związane z budową i eksploatacją rusztowań. To było 350 osób budujących lub korzystających z rusztowań i jestem przekonana, że część z nich wyniosło ze spotkania wiedzę, którą wykorzystają w swojej codziennej pracy zawodowej.
Więcej powinno się również mówić na temat kosztów wypadków. Dobrze też byłoby się zastanowić na rolą ubezpieczeń. Moim zdaniem nie miałoby takiego znaczenia brak lub nieprzejrzystość przepisów, tworzenie zakazów czy nakazów gdyby zamiast tego działał dobry, wymagalny przez rynek i prawo system ubezpieczeń. Czyli jest jeszcze dużo do zrobienia...

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Nasi Partnerzy polecają
Czytaj więcej

Materiał sponsorowany