Rynek pracownika i kupującego - w tym kierunku idziemy

2007-05-18 18:07

By skrócić proces inwestycyjny, konieczne są nowe przepisy w zakresie planowania przestrzennego, zdyscyplinować trzeba deweloperów, nowe prawo budowlane uwzględni zalecenia dotyczące energooszczędności budynków. Ministerstwo Budownictwa zmaga się i jeszcze przyjdzie mu się zmierzyć z wieloma problemami. Jednak zniszczyć może nas czarnowidztwo - uważa minister Aumiller. Z Andrzejem Aumillerem, ministrem budownictwa rozmawia Magdalena Stopa.

Dobre wyniki za rok 2006, w tym m.in. wzrost produkcji budowlano-montażowej, tańsze, a przez to bardziej dostępne kredyty można traktować jako przesłanki do długotrwałego wzrostu w budownictwie. Z drugiej strony mamy jednak wzrastające ceny materiałów budowlanych, brak podstawowych materiałów budowlanych w wielu regionach Polski, problemy związane z brakiem kadr i drożejącą robocizną. Jakie działania podejmują Państwo w celu likwidacji tych problemów?
Niedobory materiałów budowlanych odnotowuje się również w pozostałych krajach Unii Europejskiej. Przyczynia się do tego boom w budownictwie - działalność inwestycyjną ożywiły ostatnio również zaspane Niemcy. Drugim powodem jest brak zimy, w czasie której zazwyczaj uzupełnia się zapasy w hurtowniach i magazynach, a zakłady dokonują przeglądów i remontów linii produkcyjnych. Np. w pierwszym kwartale tego roku w Polsce oddano do użytku nieco mniej mieszkań niż w analogicznym okresie roku ubiegłego, a to dlatego, że oddano je już w grudniu 2006 roku. Nasi przedsiębiorcy, z którymi rozmawiam m.in. na spotkaniach Zespołu Trójstronnego ds. Budownictwa, myślą o uruchomieniu produkcji cegły silikatowej. Koszt uruchomienia jednej fabryki wiąże się z zakupem odpowiednich maszyn i wynosi około 120 mln zł. Wystarczy zagospodarować istniejące hale i mieć dostęp do złóż piasku. Oczywiście zastanawiamy się przy tym nad wprowadzeniem zachęty podatkowej, ale to już leży w gestii ministra finansów. Zresztą wydaje mi się, że przy tak dobrej koniunkturze nikogo do działalności gospodarczej zachęcać nie trzeba. Zainteresowaliśmy się natomiast cenami materiałów budowlanych, które od pewnego momentu są jednakowe w całej Polsce. To, czy wśród producentów nie ma zmowy cenowej, już bada Urząd Ochrony Kontroli i Konsumentów.

Problemem w przypadku produkcji cementu jest ograniczenie przez Komisję Europejską limitu CO2.
Tak, i to jest problem poważniejszy. Nasze cementownie należą do najnowocześniejszych w Europie, w ostatnich latach poczyniły szereg inwestycji, chroniących atmosferę. W dodatku szefowie cementowni mają plany i pieniądze na zwiększenie mocy produkcyjnych: w 2010 roku chcą osiągnąć poziom 20-22 mln ton, w 2012 roku około 24 mln ton. Tymczasem Komisja za punkt wyjścia do ustalenia kwoty referencyjnej przyjęła rok 2004, w którym cementu produkowano mniej niż wynikało z planów. Mniejsza była też produkcja stali, bo Mittal Steel Poland modernizował nabyte huty. Nasz rząd będzie występował a protestem przeciwko decyzji Komisji Europejskiej.

W temacie ograniczenia emisji CO2 bardzo silnie działa środowisko ekologów, które decyzję Komisji Europejskiej uważa za jak najbardziej słuszną. I też broni swoich racji...
Mają prawo to robić. Tylko proszę zobaczyć, że Polska rozwija się w tempie 6,1 wzrostu gospodarczego, a do nadrobienia mamy nie tylko wieloletnie zaległości w budownictwie mieszkaniowym. Komisja Europejska powinna wziąć też pod uwagę to, że lasów - absorbujących dwutlenek węgla i emitujących tlen do atmosfery - mamy więcej niż inne kraje Unii.

A co z brakiem pracowników budowlanych? Kto będzie pracował na budowach, służących zapewnieniu odpowiedniej infrastruktury na Euro 2012?
Na pytanie odpowiem pytaniem: a dlaczego tak mało im płacą? Duże i dobre firmy, w których pracowników się szanuje, ubiera i szkoli, nie narzekają na brak ludzi. Jestem pewien, że jeśli stawki za roboczogodzinę wzrosną, wiele osób wróci do kraju i podejmie pracę tutaj.

Pracodawcy ponoszą wysokie koszty pracy. Obciążenia ZUS-owskie i fiskalne są przez nich postrzegane jako główna przeszkoda w zatrudnianiu nowych osób.
Są to słowa niepozbawione racji, ale to, że firma szuka oszczędności - zwalniając ludzi albo mniej im płacąc - nie ma dziś racji bytu. Od trzech lat jesteśmy w Unii Europejskiej, w związku z czym możliwości pracy jest wiele, a pracodawca musi myśleć raczej o tym, jak zatrzymać pracownika. Chcąc ograniczyć koszty, może wystarczy zastosować nowocześniejsze technologie, a może zorganizować w inny sposób plac budowy. Np. zgłosiła się do mnie firma irlandzka, która pod Warszawą kupiła ponad 160 hektarów ziemi i chce tam budować osiedle mieszkaniowe. I wie Pani, kto tam będzie mieszkał? 450 pracowników tej firmy - Polaków, sprowadzonych z Irlandii. O ile wiem, firma nie sprowadza ich tutaj dlatego, by płacić im mniej niż w Irlandii.

Czy na polskich budowach spotkamy niedługo Ukraińców i Białorusinów?
Nie, to jest mrzonka. Powiedziałem to, jak tylko zostałem ministrem budownictwa. Zresztą Ukraińcy mają dziś sami co robić. A wielu już pracuje na budowach w Rosji, gdzie są wynagradzani lepiej niż byliby u nas. Uważam, że siły roboczej powinniśmy szukać dalej, tj. w Chinach, Uzbekistanie, Azerbejdżanie czy Indiach. Tamte kraje mają też inną, na pewno dobrą kulturę pracy. Stosowane rozporządzenie, dotyczące zatrudniania u nas na kontrakcie firm spoza Unii Europejskiej, jest już gotowe. Dodatkowe rozmowy są jeszcze prowadzone z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, które zgłosiło uwagi. Natomiast my mamy już sygnały, że pierwsze polskie firmy podpisały porozumienia z firmami ze Wschodu.

Andrzej Aumiller
Autor: Ministerstwo Budownictwa Andrzej Aumiller, minister budownictwa
Pekin
Autor: PKOl Budowa stadionu olimpijskiego - "Ptasiego gniazda" - w Pekinie

Pracują Państwo nad nową ustawą, która ma chronić kupujących przed nieuczciwymi deweloperami. Co słychać w tej sprawie?
Prace są na ukończeniu, teraz ustawa jest w uzgodnieniach. Myślę, że zaprezentujemy ją w czerwcu, jeśli nie - to w lipcu. Chcemy, by za pośrednictwem ubezpieczeń albo rachunków powierniczych - otwartych bądź zamkniętych, był chroniony interes zarówno dewelopera, jak i, albo przede wszystkim kupującego. Klient musi wiedzieć, że klucze do mieszkania dostanie wtedy, kiedy miał to obiecane i za taką sumę, jaką ma na umowie, a budujący nie korzysta z jego pieniędzy, realizując inne inwestycje.

A Pan wie, że na rynku pojawił się deweloper, który proponuje płatność za mieszkania w dwóch ratach: 5 proc. ceny gwarantowanej na początek i 95 proc. już przy odbiorze? Przy tym pieniądze trafiają na rachunek zablokowany dewelopera.
To bardzo dobrze. Kiedyś deweloperzy do podobnych pomysłów odnosili się krytycznie. Chociaż właśnie dwa miesiące, miesiąc temu pojawiły się głosy, że mogłaby powstać ustawa. Naszym celem nie jest, by była ona stosowana na co dzień. Potrzebujemy po prostu narzędzia, by wykonawca w razie potrzeby mógł zdyscyplinować dewelopera. Pamiętajmy, że ktoś, kto dopiero wchodzi na rynek, najczęściej usiłuje zrobić interes kosztem nabywców.

A proszę mi powiedzieć, co Pan powie na zarzut, dotyczący zbyt długiego oczekiwania na rozpoczęcie inwestycji?
Zarzut jest zbyt ogólny. Uważam, że dużo zmieni się teraz po przyjęciu nowelizacji ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym (Rada Ministrów przyjęła ją 8 maja - przyp. red.) i nowej ustawy Prawo budowlane. Pierwsza z nich proces planistyczny skróci o cztery miesiące. To mało? Oprócz tego piszemy nową ustawę, którą zaprezentujemy w lipcu. Chcemy w niej powrócić do filozofii planowania, w którym dba się o przestrzeń publiczną. Definiujemy pojęcia takie jak dobro publiczne, władanie własnością czy prawo do własności. Przecież nie można zabudowywać każdego skwerku. Deweloperzy chcą budować często w miejscach innych niż dostępne, nieobjętych miejscowymi planami. Ale to wynika z przewidywanej - wyższej ceny, jaką dostaną za mieszkanie właśnie w tym miejscu.

Z kontrowersyjnych dokumentów jest jeszcze ustawa o systemie oceny energetycznej budynków, która... wciąż nie może powstać.
I nie powstanie. Dyrektywa 2002/91/WE zostanie skonsumowana w prawie budowlanym, które teraz piszemy.

Nową rzeczą, o której Państwo powiedzieli w listopadzie 2006 roku, jest też to, że audytorami energetycznymi miałyby być osoby, posiadające uprawnienia budowlane, a więc należące do izb: inżynierów budownictwa bądź architektów. Młodym ludziom, kończącym studia, mogłoby to ograniczyć dostęp do zawodu.
Rzeczywiście taki pomysł się pojawił, ale myśmy się z niego wycofali. W prawie budowlanym to będzie jasno powiedziane.

Według ostatniej wersji...
Nie ma żadnej ostatniej wersji.

... kontrolę nad całym procesem wydawania ocen energetycznych miałyby przejąć właśnie izby.
Nie rozpatrujemy, by zajmowała się tym jakakolwiek korporacja. Do wykonywania zawodu przygotować może każda politechnika. Zastanawiamy się, czy kwestii szkoleń nie powierzyć właśnie im. Mogłyby to robić w ramach studiów podyplomowych, wydając dyplomy, uznawane w całym kraju. A nawet gdyby miał być zdawany jeden egzamin, to działoby się tu, w ministerstwie.

Czyli audytorzy nie będą musieli mieć uprawnień budowlanych?
Do czego?

Pytam o audytorów energetycznych.
Ale czy Pani sobie wyobraża, że młody człowiek po studiach - nieposiadający uprawnień budowlanych, nieznający całego procesu inwestycyjnego, niebędący inżynierem - może zrobić projekt ocieplenia dziesięciopiętrowego wieżowca? Osobiście jestem zdania, że władze politechnik, choćby mojej poznańskiej, powinny otwierzyć studia podyplomowe dla audytorów - skierowane do inżynierów bądź architektów. Osoba, kończąca takie studium, na pewno będzie fachowcem.

Słyszałam, że więcej politechnik ma takie plany, np. Politechnika Białostocka czy Wrocławska.
Czemu nie?! Niech to robią. Zapotrzebowanie na fachowców tej specjalności będzie na pewno bardzo duże.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej

Materiał sponsorowany