Stawiam na ludzi
W VI edycji LISTY 100 największych przedsiębiorstw budowlanych w Polsce - opracowywanej przez Muratora PLUS (wcześniej przez jego poprzednika - miesięcznik "Przedsiębiorca Budowlany") niekwestionowanym liderem została spółka Wojdyła Budownictwo z Rabki-Zdroju.
Firma znalazła się na szczycie czterech rankingów, jako: przedsiębiorstwo o największej dynamice przychodów ze sprzedaży produkcji budowlano-montażowej, przedsiębiorstwo o największej zyskowności, przedsiębiorstwo o największej dynamice liczby pracowników, przedsiębiorstwo o największej dynamice zatrudnienia pracowników budowlanych, tym samym bijąc wszelkie rekordy w historii tego rankingu. W jaki sposób dochodzi się do takich wyników i jaki jest przepis na utrzymanie i rozwój firmy opowiada założyciel firmy Stanisław Wojdyła.
Jestem z krwi i kości budowlańcem. Pracuję w tym zawodzie już 35 lat, najpierw w różnych firmach państwowych, gdzie przeszedłem wszystkie szczeble: byłem kierownikiem budowy, kierownikiem PGR-u, dyrektorem technicznym firmy, w końcu dyrektorem. Wreszcie postanowiłem zacząć od nowa i założyć własną firmę.
Trochę jak w bajce
Firmę założyłem w 1986 roku. Byłem ja i dwóch pracowników, mieliśmy malucha, taczki i łopatę. Postanowiłem, że założę firmę, która wykona każdy obiekt. Znajomi i rodzina śmiali się ze mnie, że jestem fantastą. Ale górale to uparci i ambitni ludzie. Założyłem, że w ciągu 12 lat doprowadzę firmę do takiego stanu, że żadna inwestycja nie będzie dla nas straszna.
Zaczynaliśmy od małych remontów: budowa chodnika, remont elewacji, odnowienie dworca kolejowego. Wtedy nie było przetargów, rynek był rynkiem wykonawcy nie inwestora, materiały budowlane się załatwiało, a nie kupowało. Ponieważ na Podhalu nie było inwestorów i inwestycji zacząłem szukać pracy we Wrocławiu.
Remont kamieniczek we Wrocławiu wymagał specjalnych umiejętności i zezwoleń od konserwatorów zabytków |
Pierwsze kroki za granicą
Budowa Konsulatu Generalnego RP w Kaliningradzie, na zlecenie rządu polskiego - to było pierwsze poważne zlecenie. Przeczytałem w prasie ogłoszenie Ministerstwa Współpracy Gospodarczej z Zagranicą, napisałem wniosek.
Do dziś wspominam folder jaki wtedy dołączyłem. Miałem zdjęcia z tych małych budów: remont stacji kolejowej w Zakopanem i inne drobne roboty, na maszynie pisałem tekst i obok naklejałem zdjęcia. Kiedy później spotkałem panią dyrektor departamentu powiedziała, że folder do dziś wisi u nich na ścianie, bo dla nich to było coś niesamowitego.
Chyba za ten folder dostałem ten przydział.
Osiedle Domów Spokojnej Starości w Bielef |
W 1991 roku podpisałem pierwszy kontrakt w Niemczech. Najpierw było ciężko, nie znałem nikogo, ale zdobyłem pierwszy kontrakt, potem drugi i tak się zaczęło.
Teraz mam tam na stałe 90 pracowników w Hamburgu, Bielefeld, Monachium. Mamy samodzielny oddział firmy w Hamburgu zarejestrowany na prawie niemieckim.
Od 1993 roku jestem członkiem Hamburskiej Izby Rzemieślniczej.
Ludzie Wojdyły
Zaczynałem z dwoma pracownikami, dzisiaj zatrudniamy znakomitych inżynierów, fachowców, wszyscy moi pracownicy przechodzą praktykę w Niemczech, bo rynek niemiecki ma swoje wymagania. Jestem trochę inny niż pozostali szefowie, bo u mnie liczy się charakter. Uważam, że wszystkiego się można nauczyć, ale charakteru człowieka nie da się zmienić. Można pracownika douczyć, dokształcić, ale człowieka się nie zmieni. Mam naprawdę wspaniałą ekipę, dzięki nim osiągnąłem te wyniki. Doskonale się rozumiemy, kiedy trzeba pracujemy 24 godziny non stop i każdy to rozumie. Wszystkich znam, w większości to górale - ambitni, uparci. Wiedzą, że mogą na mnie liczyć, że zawsze mogą przyjść do mnie jak do przyjaciela, nie jak do szefa i powiedzieć o swoich bolączkach.
Zawsze podkreślam, że najważniejszy jest potencjał ludzki... i koniec |
Mamy powody do dumy
Podczas uroczystych inauguracji kolejnych obiektów mam zawsze tremę. Zastanawiam się, czy obiekt się spodoba, czy spełni oczekiwania, czy wszyscy będą zadowoleni. Zawsze też będę mile wspominał Kaliningrad i pierwszą budowę w Rosji. Wyższa Szkoła Handlu i Prawa w Warszawie podniosła naszą poprzeczkę jeszcze wyżej: trudniejsze rozwiązania, pełna automatyka, sieć kilkuset komputerów, ten budynek przebił wszystkie inne.
Wyższa Szkoła Handlu i Prawa im. Ryszarda Łazarskiego w Warszawie - najbardziej dumny jestem z tej szkoły, chyba dlatego że to ostatnia i w dodatku taka duża inwestycja |
Rodzina najważniejsza
Najgorzej było pogodzić pracę z rodziną, która jest dla mnie najważniejszym celem. Cudem udało się pogodzić jakoś życie na walizkach z rodziną. W ciągu roku 260 dni spędzam poza domem, no i ten rozrzut: Polska, Niemcy, Budapeszt - Warszawa, Wrocław, Hamburg, Bielefeld. Rodzina to akceptuje i pomaga, jak mówię że muszę jechać nikt nie dyskutuje. Podczas niektórych wyjazdów żona podróżuje ze mną, ja buduję ona chodzi na zakupy, zwiedza. Jestem dumny z moich dzieci: synowie skończyli studia (jeden jest aktorem, a miał być budowlańcem), córka zdała na prawo. Mam wspaniałą rodzinę.
Odważnie patrzę w przyszłość
Chce się podzielić moją firmą z pracownikami, bo na to zasłużyli. Współnie będziemy nią zarządzali, dlatego w ubiegłym roku przekształciłem firmę w spółkę, a w tym roku chcę oddać im udziały, prawnik już nad tym pracuje. Jeżeli chodzi o plany: we Wrocławiu kupiłem firmę z 50 pracownikami i biurowcem, w którym mamy teraz filię. Przyda się, bo budujemy we Wrocławiu osiedle, halę sportową, więc na najbliższe miesiące pracy nam nie braknie. Śmieszą mnie podejrzenia, że w jakiś sposób załatwiam sobie kontrakty. Na kilkaset przetargów, do których stawałem nie wygrałem ani jednego. Nie dlatego, że nie spełniałem warunków, po prostu nie bawię się w politykę. A najlepszą promocją mojej firmy jest solidność. Jeśli inwestor jest zadowolony ze współpracy ze mną, to poleci mnie następnemu inwestorowi. Nie potrzebuję układów, nowe kontrakty zdobywa się jakością wykonania, solidnością i współpracą.
Nagrody, wyróżnienia...
Nagrody dla mnie są potwierdzeniem tego co robimy, naszych działań. Ktoś daje nam nagrodę za naszą normalną pracę, a to znak, że to się komuś podoba, że idziemy w dobrym kierunku. Bardzo ważna dla mnie była nagroda "Biznesmen z klasą". Szefów 340 firm oceniano pod względem etyki zawodowej, moralności, podejścia do załogi, itp. W jury zasiedli profesorowie uniwersytetów, specjaliści z Brukseli (był to konkurs firmowany przez UE), którzy badali firmę na wszystkie sposoby: w ZUS, urzędzie skarbowym, rozmawiali z załogą. W tym konkursie zająłem drugie miejsce, to było dla mnie wielkie wydarzenie i potwierdzenie mojej dewizy, że pracownicy są najważniejsi.
Najpiękniejszy prezent i wyróżnienie dostałem kiedy wróciłem z nagrodami z LISTY 100. Cała załoga zebrała się z ogromnym bukietem kwiatów i ogromnym dyplomem, na którym podpisali się wszyscy z dedykacją: "dla najwspanialszego prezesa, szefa, dyrektora, taty" - i to była najpiękniejsza nagroda.
- Zawsze powtarzam młodym ludziom, że wszystko bierze się z ciężkiej pracy i każdy może osiągnąć to o czym marzy. Trzeba tylko wyznaczyć sobie cel i uparcie do niego dążyć. Ja też zaczynałem niemal od zera...
Foto: archiwum prywatne S. Wojdyły