Trzeba chronić własny rynek. Tak jak inni...
Rozmowa z Konradem Jaskółą, prezesem zarządu Polimex-Mostostal SA
Jest Pan wśród tych szefów firm, którzy widzą duże zagrożenie dla polskiego rynku budowlanego i rodzimych firm z powodu działalności na tym rynku (szczególnie przy realizacji kontraktów z zakresu zamówień publicznych) firm zagranicznych, a szczególnie dla tych spoza UE. Mamy przecież otwarty rynek, dlaczego więc ta sprawa budzi tyle emocji?
- W prasie, ale także w trakcie wielu konferencji biznesowych toczy się ostatnio dyskusja o kondycji oraz perspektywach polskiego rynku budowlanego. Wśród omawianych tematów są kryteria przetargowe, rosnąca konkurencja zagraniczna, szczególnie ta spoza Unii Europejskiej, a także przestrzeganie zasad uczciwej konkurencji.
Obecnie mamy w Polsce historyczną szansę, aby skutecznie rozbudować infrastrukturę komunikacyjną w naszym kraju i zbliżyć się w relatywnie krótkim czasie do standardów zachodnioeuropejskich w tym zakresie.
Funkcjonuje całkiem dobre prawo budowlane, nieźle działają instytucje państwowe odpowiedzialne za procesy inwestycyjne, opracowany został program budowy dróg i co bardzo ważne - płyną do Polski znaczące środki unijne z przeznaczeniem na realizację inwestycji. Jest też przyznana Polsce organizacja EURO 2012, będąca ważnym kołem zamachowym dla inwestycji.
Wreszcie, dysponujemy rozbudowanym w okresie koniunktury znaczącym, krajowym potencjałem wykonawczym, który m.in. ze względu na istotny spadek inwestycji zagranicznych oraz zastój w budownictwie mieszkaniowym niecierpliwie oczekuje na nowe zlecenia.
Wszystko przemawia za tym, aby inwestycje infrastrukturalne traktować jako rodzaj robót publicznych i zlecać do realizacji polskim firmom, zwłaszcza że unijne przepisy stwarzają warunki do takiego działania. Polskie firmy, które realizują kontrakty za granicą, muszą ściśle przestrzegać lokalnych regulacji - wynagrodzenia nie mogą być niższe niż przyjęte tam minimum, a czas pracy nie może przekroczyć określonych norm godzinowych. W ten, między innymi, sposób chronione są lokalne rynki pracy. Niestety urzędnicy nie są aktualnie skłonni do podejmowania decyzji wspierających zastosowanie podobnego podejścia w przypadku firm zagranicznych działających w Polsce.
Ale przecież to nic dziwnego, że spowolnienie, które w ostatnim czasie istotnie dotknęło gospodarkę światową, zmusza zagraniczne firmy budowlane, w tym te spoza Unii Europejskiej, do szukania zleceń w Polsce, gdzie kryzys jest mniej odczuwalny i nadal na szeroką skalę prowadzone są inwestycje, na przykład te infrastrukturalne...
Budzi to również uzasadnioną obawę, że zleceniodawca angażując taką firmę nie otrzyma usługi o spodziewanej jakości i terminie, co w efekcie wpłynie negatywnie na sumaryczne koszty inwestycji. Zleceniodawcy powinni zatem śmielej korzystać z instytucji odrzucania ofert z rażąco niskimi cenami.
Czy są jakieś możliwości, wszak wybór wykonawcy zależy od inwestora i jesteśmy zobligowani do nie blokowania dostępu do rynku, by polscy wykonawcy nie mieli kompleksu konkurencyjności na własnym podwórku?