YTONG: 15 lat w Polsce
Bloczki z betonu komórkowego z logo YTONG pojawiły się na polskim rynku w 1995 roku. Nowy produkt o intrygującej nazwie nie od razu jednak, i nie bez oporów przyjął się w Polsce. Dziś po 15 latach jest to jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek, a bloczki produkowane są w czterech nowoczesnych zakładach ulokowanych w różnych częściach naszego kraju. Jeden z nich - zakład w Sieradzu - od czterech lat uznawany jest za najlepszy na świecie. O jubileuszu w cieniu kryzysu rozmawiamy z prezesem zarządu firmy Xella Polska - Cezarym Szeszułą.
Szare bloczki z betonu komórkowego produkowano od dawna w wielu wytwórniach na terenie Polski, jednak nie cieszyły się one dobrą opinią. Czym więc wyróżniały się wyroby marki YTONG, i co zadecydowało o ich sukcesie?
– Technologia produkcji betonu komórkowego jest znana od lat dwudziestych i pochodzi ze Szwecji - w tym także sama nazwa YTONG. Bloczki tego typu produkowano w wielu miejscach na świecie, znacznie jednak różniły się one od siebie. Wyroby marki YTONG z pierwszej polskiej fabryki, którą kupiliśmy i unowocześniliśmy, czyli z Ostrołęki, już na pierwszy rzut oka wyróżniały się starannością wykonania oraz ładną białą barwą. Ale miały one i inne znacznie istotniejsze zalety: przede wszystkim mniejszą gęstość i związaną z nią ciepłochronność, co umożliwia wznoszenie ścian jednowarstwowych o bardzo dobrych parametrach izolacyjności termicznej. Duża dokładność wymiarowa umożliwia murowanie bloczków bardzo szybko i na tzw. cienką spoinę (co było wówczas absolutną nowością). W dodatku oferujemy nie tylko bloczki, ale i pełne rozwiązania systemowe - odpowiednią zaprawę klejową, nadproża, elementy docieplenia wieńca, płyty stropowe. Newralgiczne dotąd miejsca, tzw. mostki termiczne, są praktycznie wyeliminowane.
Złą sławę beton komórkowy zawdzięczał w Polsce domieszkom popiołów – produktom spalania elektrociepłowni, które wykorzystywano podczas produkcji bloczków. To dlatego w budownictwie jednorodzinnym unikano tego materiału, zdrowy dom kojarzył się wyłącznie z czerwoną cegłą ceramiczną. Obecnie zaś to właśnie budownictwo jednorodzinne jest największym odbiorcą bloczków YTONG, co się zmieniło?
– Dzięki YTONG-owi zmieniło się budownictwo w Polsce, a rynek odzwierciedla przekonania zwykłych ludzi. Dziś powszechnie wiadomo, że bloczki tej marki są produkowane wyłącznie z naturalnych, zdrowych materiałów. Idealnie się nadają do ścian jednowarstwowych. Nie tylko spełniają surowe normy cieplne, co ma ogromne znaczenie dla kosztów eksploatacji domu, ale mają wiele innych zalet: są równe, łatwo i szybko się je muruje, tańsza jest więc robocizna, łatwo je wykończyć tynkiem cienkowarstwowym, wszystkie elementy są do siebie idealnie dopasowane. Budowę można więc porównać do składania domu, podobnie jak robią to dzieci z klocków LEGO. Należy wspomnieć także o naszej nowości na rynku, jaką jest YTONG ENERGO – bloczek, który systematycznie wypiera nasze wcześniejsze rozwiązania – jego sprzedaż to już 30% udziału naszej sprzedaży w wyrobach dla ścian jednowarstwowych.
15 lat na polskim rynku to dużo czy mało? W rozwoju osobowościowym jest to u nastolatek tzw. trudny wiek. Państwa firmie też się to przytrafiło – mamy kryzys w budownictwie?
– Jest rzeczywiście trudniej – obroty spadły, firmy budowlane mają problemy z finansowaniem inwestycji, koszt kredytów jest wysoki. Najbardziej to widać w segmencie budownictwa wielorodzinnego. Ale trudności mobilizują – to dodatkowe wyzwanie do lepszej pracy.
Co tak naprawdę dzieje się z rynkiem materiałów budowlanych – statystyki (i wskaźniki) od prawie dwóch lat pokazują, że ceny spadają, produkcja spada, zatrudnienie maleje, a rentowność produkcji rośnie? Czy potrafi Pan wyjaśnić to zjawisko?
– Rzeczywiście produkcja i zatrudnienie spadły. Ceny także, choć obecnie są pierwsze sygnały ich podnoszenia. Rentowność jest niska, w naszym przypadku spadła o blisko 15%. Należało ograniczyć koszty.
A jak to wygląda w Xelli i na tle innych producentów?
– Szybko zareagowaliśmy na kryzys, ograniczając znacznie produkcję i zatrudnienie. Mimo tego ciągle zatrudniamy ponad 650 osób w 11 zakładach w całym kraju. Znaleźliśmy oszczędności w naszej bieżącej działalności. Jednakże, przeprowadziliśmy także dużą inwestycję, przebudowując całkowicie zakład YTONG w Pile.
Mamy już w zasadzie dwa lata kryzysu, jak sobie firma radzi z tym trudnym rynkiem, a może wcale nie jest on trudny?
– Rynek jest trudny, ale widać oznaki ożywienia. Pierwsze pojawiły się jesienią 2009 roku. Jeśli weźmiemy pod uwagę sprzedaż SILKI, to po 4 miesiącach roku 2010 jest lepiej niż po analogicznym okresie roku 2009. Odnotowaliśmy 7% wzrost sprzedaży. YTONG natomiast radzi sobie znacznie lepiej. W budownictwie jednorodzinnym kryzys nie uwidocznił się tak znacząco, jak w wielorodzinnym. W analogicznym okresie sprzedaż YTONGA jest o 14% lepsza.
Jakie są Pana prognozy dla rynku materiałów budowlanych, a jakie dla sektora w którym specjalizuje się Xella?
– Systemowe rozwiązania bazujące na markowych produktach, jakie Xella ma do zaoferowania, zawsze znajdą odbiorcę na rynku, nawet w czasie kryzysu. I nie stoimy w miejscu – stale udoskonalamy naszą ofertę, mimo iż nasz standardowy produkt nadal dobrze się sprzedaje. Wyzwaniem XXI wieku jest energooszczędność, oferujemy więc coraz nowocześniejsze materiały budowlane, które umożliwiają znaczne obniżenie kosztów eksploatacji, takie jak wspomniany już bloczek YTONG ENERGO lub YTONG MULTIPOR – doskonały materiał służący do docieplania już istniejących obiektów. Są to jednocześnie materiały produkowane z surowców naturalnych, dostępnych w okolicy zakładu produkcyjnego (i co równie ważne dystrybuowane w okolicy), doskonale wpisują się więc w postulat zrównoważonego rozwoju. YTONG i SILKA to w chwili obecnej 10–12-procentowe udziały w rynku materiałów ściennych. Chcielibyśmy, żeby w ciągu 3 lat było to 13–15%.
Autor: Xella Polska