Dom na słońce, wiatr i biomasę
Zapobieganie zmianom klimatycznym ma polegać m.in. na ograniczeniu wycinki lasów, redukcji emisji spalin i innych szkodliwych gazów, masowej termoizolacji budynków. "AIA 2030 Challenge" to program budowania przyjaznego środowisku, który wdrażają Stany Zjednoczone. 20 lutego 2007 roku mówiono o nim w warszawskim oddziale SARP, podczas konferencji transmitowanej na żywo przez Internet.
Konferencję "Global Emergency Teach-in" zorganizowała Nowojorska Akademia Nauk. O zależności między ekologią a projektowaniem mówili: klimatolog dr James Hansen - dyrekor Goddard Institute for Space Studies w NASA, który komputerowymi symulacjami, prognozującymi zmiany klimatu na Ziemi zajmuje się od trzydziestu lat, architekt Edward Mazria - twórca programu "AIA 2030 Challenge" oraz Chris Luebkeman z firmy Arup UK. Ich wystąpienia miały charakter wprowadzający w tematykę globalnego ocieplenia. - Konferencja była skierowana do młodych ludzi z całego świata i jej zadaniem było przede wszystkim poruszyć umysły. W codziennej pracy ten problem ma niestety dla architektów niewielkie znaczenie - ocenia Dariusz Śmiechowski, sekretarz generalny Stowarzyszenia Architektów Polskich (SARP). - Myśli się raczej o tym, by budować jak najszybciej, jak najefektywniej, na teraz. Wciąż pokutuje przekonanie, że budownictwo ekologiczne jest droższe, wymaga więcej wysiłku. Powstają różne programy, ale w gruncie rzeczy niewielu wie, jak się za to zabrać - dodaje architekt.
Budownictwo amerykańskie - przyjazne środowisku
Tymczasem technologie dla budownictwa przyjaznego środowisku istnieją już od dawna. U Dariusza Śmiechowskiego leży na biurku książka autorstwa Edwarda Mazrii, zatytułowana "The passive solar energy book". Rok wydania: 1979. W Stanach Zjednoczonych założenia dla rozwoju urbanistycznego, a co za tym idzie polityki architektonicznej zawsze były inne niż na Starym Kontynencie. Rozwój tutaj wymuszają bowiem duże przestrzenie. Stąd budowa rozległych przedmieść czy lokalizowanie wielkopowierzchniowego handlu oraz usług na obrzeżach miast - przy węzłach i głównych ciągach komunikacyjnych. Kolejne ważne działanie, podejmowane przez amerykańskich planistów, architektów i lokalne władze, to rewitalizacja istniejących zasobów. Na ich tle nowych budynków powstaje niewiele. Zmian w przestrzeni nie można zaś dokonywać, nie patrząc na to, jak zmienia się środowisko. Przykład? Klęska żywiołowa, spowodowana przez przejście nad południowym wybrzeżem Stanów Zjednoczonych huraganu Katrina w sierpniu 2005 roku. Pozbawienie prądu i wody pitnej co najmniej miliona ludzi doprowadziło wówczas do pojawienia się pierwszej w kraju fali uchodźców środowiskowych.
Współczesna architektura powinna dostosowywać się, służyć, być może nawet rozwiązywać niektóre problemy środowiskowe - uważa Dariusz Śmiechowski. W Stanach Zjednoczonych energooszczędne domy dziś już nie uchodzą za dziwactwo, ekologicznie buduje się i planuje nawet miasta. Przykładami tego są Seattle, Chicago, Atlanta. Ale w tym celu potrzeba zmiany mentalności całego społeczeństwa. Architekt to z reguły ostatnie ogniwo łańcucha, prowadzącego do powstania domu. Przed nim jest inwestor, który wykłada pieniądze, więc dyktuje warunki. A inwestor chce sprzedać produkt, stara się zatem, by odzwierciedlał on gusta publiczne. - W Stanach Zjednoczonych spędziłem trochę czasu w latach 80-ych. Tam oni mieli już mnóstwo budynków i rozwiązań energooszczędnych, których my nie mamy tutaj jeszcze dzisiaj - wspomina przedstawiciel SARP.
Na projektowanie urbanistyczne wpływ muszą dziś mieć prognozy, dotyczące przyrostów ludności w miastach. W przyszłości być może Chiny będą z tym miały największy problem. Na konferencji 20 lutego mówiono o tym, że do połowy bieżącego stulecia ze wsi do miast ma się przenieść około 600 mln Chińczyków.
Ekologicznie budować i ekologicznie myśleć
Ekologiczne domy powinny być odpowiednio projektowane i umiejscawiane, mieć odpowiednie kształty, zakłada się zużycie większej ilości szkła i selekcję materiałów. Zrównoważone budownictwo obejmuje wprowadzenie naturalnego, tj. pasywnego ogrzewania, chłodzenia, wentylacji i oświetlenia w ciągu dnia. Energia miałaby pochodzić z odnawialnych źródeł takich jak słońce, wiatr, biomasa i inne, wolne od węgla. Bowiem to dwutlenek węgla ma największy - przynajmniej procentowo - wpływ na powstawanie efektu cieplarnianego i globalne ocieplenie.
W Stanach Zjednoczonych energię, której pochodną jest właśnie dwutlenek węgla, na bieżąco produkują setki elektrowni. 76 proc. tej energii jest wykorzystywane do funkcjonowania budynków. Jak wykazał program "AIA 2030 Challenge", budynki odpowiadają za prawie połowę (48 proc.) konsumpcji całej energii i emisji gazów szklarniowych rocznie. W skali całego świata liczby te mogą być nawet większe. Podjęcie natychmiastowych działań jest konieczne, byśmy uniknęli nieodwracalnych zmian klimatu. Naukowcy szacują, że w ciągu dziesięciu lat jest to możliwe. Ale ich zdaniem mamy tylko dziesięć lat, by uniknąć katastrofy.
Według tego scenariusza zużycie energii - zarówno przez budynki modernizowane, jak i nowo wznoszone powinno być utrzymane na poziomie 50 proc. W kolejnych latach zużycie przez nie paliw kopalnych należy redukować. Redukcja te będzie zwiększana sukcesywnie do poziomów: 60 proc. (2010), 70 proc. (2015), 80 proc. (2020),
90 proc. (2025), tak że w roku 2030 wykorzystanie paliw kopalnych sięgnie zera.
Ale zawężenie ekologicznego projektowania tylko do aspektów oszczędności energii wydaje się błędne. Trzeba iść dalej i ekologicznie myśleć. - Mówiąc o budynku, mamy też do czynienia z tzw. energią wbudowaną. To energia niezbędna do wyprodukowania danego materiału, do wydobycia podstawowych surowców do produkcji czy też związana z transportem materiałów na miejsce budowy. Np. mniej energii trzeba włożyć w produkcję podłogi z korka niż wykładziny PCV. Ten pierwszy jest zresztą materiałem odnawialnym - podkreśla Dariusz Śmiechowski.
W Berlinie myślenie o przyrodzie odzwierciedlają projekty domów, w których - docieplając elewację - wmontowuje się budki lęgowe dla ptaków albo pomiędzy dachówki wstawia specjalne płytki, umożliwiające założenie gniazda.
Temat jest kontrowersyjny
Gospodarczym aspektom zmian klimatycznych poświęcono już szereg opracowań i badań. Na problemie skupia się m.in. raport Nicholasa Sterna - opublikowany w październiku 2006 roku, a przygotowany na zlecenie brytyjskiego rządu. Stern na spokojnie wylicza, jakie będą konsekwencje wzrostu temperatury kolejno o jeden stopień Celsjusza czy o dwa. Jego zdaniem koszty przeciwdziałania zmianom klimatycznym można ograniczyć do 1 proc. światowego PKB, natomiast koszty zaniechania działań oznaczać będą straty rzędu 5-20 proc. światowego PKB co roku.
W atmosferę niemalże sensacji wprowadza z kolei inny, najnowszy raport Międzyrządowego Panelu ONZ ds. Zmian Klimatycznych (IPCC), pochodzący z 2 lutego 2007 roku. Organizacja ta jest uważana za autorytet w dziedzinie globalnego ocieplenia, cykl podobnych raportów wydaje w odstępach sześcioletnich. Autorzy dokumentu dowodzą, że temperatura na Ziemi będzie rosnąć w tempie 0,2 stopnia Celsjusza na dziesięć lat. Jeśli zaś procesu degradacji środowiska naturalnego nie uda się zatrzymać, jej wzrost do końca wieku sięgnie 6,4 stopnia. Prognozowane
i towarzyszące temu zjawiska to gwałtowne ulewy, cyklony, susze, niespodziewane fale upałów. A także podniesienie poziomu wody w morzach: w zależności od różnych czynników od 18 do 59 cm.
Bez względu na spekulacje, czy działania można podejmować na podstawie samych hipotez i matematycznych obliczeń, faktem jest, że klimat się ociepla. W ciągu ostatniego stulecia temperatura na Ziemi wzrosła średnio o 0,4-0,8 stopni Celsjusza.