Koniec sezonu grzewczego 2022-2023. Jakie teraz są najdroższe i najtańsze sposoby na ciepło w domu?
Zakończony właśnie sezon grzewczy był nietypowy. Po latach względnej stabilizacji, kiedy łatwo było wykazać, który sposób ogrzewania domów jest najdroższy, a który najtańszy, nastąpiło całkowite rozchwianie rynków.
Spis treści
- Najtańsze i najdroższe źródła ciepła: węgiel i gaz kontra prąd
- Drogi węgiel, tani prąd: ostrożnie z naśladowaniem
- Wybór ogrzewania domu: co jest decydujące?
Poza kalkulacjami czysto ekonomicznymi doszły elementy zmienne - niepewność związana z wojną w Ukrainie czy panika w segmencie węgla.
Najlepszym tego przykładem są wciąż szalejące ceny gazu na światowych giełdach czy kilkuset procentowe różnice w cenach energii elektrycznej na giełdach, o różnych porach doby. W efekcie, mając możliwość wyboru źródła ciepła w domu, łatwiej klasyfikować je według poziomu ekologiczności czy wygody niż kosztów użytkowania.
Najtańsze i najdroższe źródła ciepła: węgiel i gaz kontra prąd
W tym kontekście można co prawda wyciągać wnioski z analizy kosztów ogrzewania domu z wykorzystaniem różnych mediów elektrycznych w zakończonym właśnie sezonie grzewczym, ale trudno powiedzieć na ile są one miarodajne, a tym samym - na ile warto sugerować się nimi dokonując wyborów na sezon grzewczy, który zacznie się jesienią 2023 roku.
Raport z badań przeprowadzonych dla firmy Heat Decor wśród mieszkańców 12. największych polskich aglomeracji pokazuje, że największe koszty ogrzewania w sezonie grzewczym 2022/2023 (do marca br.) poniosły gospodarstwa domowe, w których ogrzewanie oparte jest na węglu oraz na gazie, a najniższe – korzystające z ciepła generowanego przez energię elektryczną.
W pierwszym przypadku – węgiel – koszty były nawet trzy razy wyższe niż rok wcześniej i u co trzeciej badanej osoby przekroczyły nawet 5 tys. zł za sezon. Natomiast dla wielu gospodarstw domowych korzystających z prądu koszt ten zamknął się kwotą poniżej tysiąca złotych.
Drogi węgiel, tani prąd: ostrożnie z naśladowaniem
Oczywiście, tu też trzeba wziąć poprawkę na to, że wysokie koszty ogrzewania węglem były po części efektem wzrostu cen spowodowanego przejściowymi jednak brakami na rynku tego paliwa. Nie bez znaczenia jest też fakt, że w aglomeracjach miejskich węgiel wciąż jest podstawową ciepła dostarczanego do domów z ciepłowni. Z tego zaś korzystają mieszkańcy głównie starych domów, z reguły niedocieplonych.
Z kolei odwrotna jest sytuacja z ogrzewaniem elektrycznym – to domena domów jednorodzinnych, dużo lepiej ocieplonych i bardzo często korzystających z własnej energii w postaci instalacji fotowoltaicznych.
Tym niemniej, jak zwracają uwagę autorzy raportu, stan ogrzewania w Polsce to wynik intensywnego rozwoju technologii grzewczych w ostatnich latach, ale przede wszystkim decyzji i nawyków sięgających wiele dziesięcioleci wstecz.
Z jednej strony co trzeci dom w Polsce nie ma żadnego ocieplenia, a z drugiej - nowe domy, obowiązkowo spełniające warunki techniczne, mają zapotrzebowanie na energię tak niskie, że opłaca się w nich stosować czyste i nowoczesne ogrzewanie elektryczne, choć ciepło z prądu kojarzyło się dotąd jako zbyt kosztowne.
Wybór ogrzewania domu: co jest decydujące?
Co ciekawe, prawie co szósta badana osoba dokonała zmiany źródła ciepła w bieżącym sezonie grzewczym. Było to jednak wymuszone głównie brakiem dostępności węgla niż chęcią zaoszczędzenia na ogrzewaniu.
Największym popytem cieszyły się elektryczne panele grzewcze – tzw. grzejniki na podczerwień. Z drugiej zaś strony jest spora ilość osób, które przeszły na inne systemy ogrzewania, ale nadal mają w rezerwie sprawne kotły na węgiel, np. w aglomeracji łódzkiej takie gospodarstwa domowe stanowią aż 32,5% a lubelskiej 28,6%
O tym, że jednak przy wyborze ogrzewania wciąż decydującą rolę odgrywają nawyki, a najmniej ekologia i nowe technologie świadczą też wyniki przywołanego badania dla firmy Heat Decor.
Wiele badanych osób (30,8%) nie miało wpływu na wybór źródła ogrzewania, a wśród pozostałych najważniejszymi czynnikami wpływającymi na decyzję była:
- wygoda użytkowania (28%),
- dostępność opału (14%),
- cena samego urządzenia wraz z instalacją (12,2%),
- koszt ogrzewania (10,2%),
- ekologia (4,8%).
Być może więc dopiero teraz, gdy kryzys ze zdwojoną siła uwypuklił różnice w kosztach ogrzewania z wykorzystaniem różnych źródeł ciepła, ta piramida ulegnie odwróceniu – motywacja przy wyborze źródła lub chęć jego zmiany wynikać będzie nie z wygody i nawyków, ale twardego rachunku ekonomicznego.