Środowisko przedsiębiorców i pracowników budowlanych dopomina się o głos

2006-11-30 17:03

Zapraszanie do konsultacji projektowanych ustaw na dwa czy trzy dni przed ostatecznym terminem ich uchwalenia, znienacka i tylko po to, by formalności stało się zadość - tak wygląda codzienna praktyka legislacyjna. Czas to zmienić. Zespół Trójstronny ds. Budownictwa to rozwiązanie, uwzględniające racje rządu, ale i pracodawców oraz pracobiorców. Jeśli powstanie, władzy będzie można patrzeć na ręce, rozliczając z niespełnionych obietnic. Rozmowa z Barbarą Reduch-Widelską, prezes zarządu Konfederacji Budownictwa i Nieruchomości oraz Korporacji Przedsiębiorców Budowlanych "Uni-BUD"

Jaki jest stan przygotowań do uruchomienia Zespołu Trójstronnego ds. Budownictwa?
Jestem pełna optymizmu. Zaledwie przed paroma dniami, tj. 27 listopada 2006 roku gościł nas (sygnatariuszy porozumienia ramowego na lata 2007-2013, podpisanego 3 października 2006 roku - przyp. red.) minister budownictwa, Andrzej Aumiller. Do naszej idei odniósł się z zainteresowaniem, zastrzegł sobie jedynie, że potrzebuje czasu, by zapoznać się ze wszystkimi dokumentami i zakresem merytorycznym porozumienia. Wydaje mi się, że nowy szef resortu jest pełen zapału i dobrych intencji. Przekonaliśmy się zresztą, że chce się spotykać z przedstawicielami naszego środowiska, poznawać ich racje. Obiecał, że niedługo się odezwie... Chociaż podobnie zachowywali się wszyscy jego poprzednicy. Jednak, jak Pani wiadomo, działalność zespołu trójstronnego już została rozpoczęta.

Kiedy?
W lutym 2006 roku, na spotkaniu z ministrem transportu i jeszcze wówczas budownictwa - Jerzym Polaczkiem. Określono wtedy zasady i formy działania trójstronnego. A nam jako partnerom zlecono opracowanie propozycji regulaminu zespołu. Ale potem zaczęły się zmiany kadrowe w resorcie. W tej zawierusze z roboczą wizytą byliśmy u ministra Antoniego Jaszczaka. Odniosłam wrażenie, że nasze przemyślenia zostały przyjęte dość życzliwie. Teraz jesteśmy znów na tym samym etapie. To znaczy kolejnego szefa resortu próbujemy przekonać, że chcemy być partnerem dla rządu: nie doraźnym, nie z doskoku, nie zapraszanym do dialogu incydentalnie.

Według moich informacji Zespół Trójstronny ds. Budownictwa formalnie jeszcze nie powstał. Ponoć w lutym minister Polaczek zapowiadał go dopiero.
Zdania są podzielone. Ja nie uczestniczyłam w tamtym spotkaniu, bo byłam jeszcze poza Konfederacją Budownictwa i Nieruchomości. Bazuję jednak na relacjach moich kolegów.

Kto jest kim w porozumieniu?
Z jednej strony mamy wszystkie związki pracodawców, stowarzyszenia zrzeszające przedsiębiorców budowlanych, organizacje parabudowlane. Natomiast pracobiorców reprezentują Związek Zawodowy Budowlani, Związek Zawodowy Solidarność, Forum Związków Zawodowych. Muszę przyznać, że jestem trochę zdumiona ostrożnością strony rządowej. Naprawdę, gdybym była na miejscu ministra, bardzo bym się cieszyła, gdyby sami wpraszali się do mnie dogadani i współpracujący ze sobą pracodawcy i pracobiorcy. My, tworząc zespół, chcielibyśmy przede wszystkim humanizować i cywilizować proces budowlany. Do FIEC-u (Europejska Federacja Przemysłu Budowlanego - przyp. red.), mającego tradycję stuletnią, wprawdzie nam daleko, ale, uważam, że i tak jesteśmy na dobrej drodze.

Czym różni się zespół od porozumienia?
Porozumienie jest dokumentem ramowym, wolą stron, praktycznie niezobowiązującą do niczego. Jego ramy czasowe określa narodowy plan rozwoju na lata 2007-2013. Oczywiście w tym okresie chcielibyśmy współpracować z rządem, ale porozumienie mogą podpisać tylko dwie strony. W dowolnej chwili przystąpić może też do niego każdy przedsiębiorca, akceptujący nasze zasady i chcący wypracowywać wspólne stanowisko. Natomiast zespół bez strony trzeciej się nie obejdzie. Celem istnienia zespołu jest prowadzenie stałego, trójstronnego dialogu sektorowego w celu godzenia interesów wszystkich stron. Kwestie kluczowe to: produkcja i dystrybucja wyrobów budowlanych, wykonawstwo robót budowlano-montażowych, gospodarka nieruchomościami, usługi konsultingowe. Ta struktura nie ma określonego horyzontu czasowego. Przy czym zespół jest elementem porozumienia.

Nasuwa się pytanie, czy wprowadzenie dodatkowej struktury, jaką jest zespół, nie skomplikuje procesu dochodzenia do porozumienia. Podobne obawy mieliśmy przecież, przystępując do Unii Europejskiej.
Oczywiście, miewam takie obawy. Ale myślę, że tego typu lęki ma każdy, kto uczestniczy w tworzeniu zespołu i kto o tym publicznie dyskutuje. Konferencja, zorganizowana 3 października 2006 roku, miała za zadanie przypomnieć i poruszyć temat, wprowadzić trochę niepokoju, a tym samym zaktywizować środowisko. Myślę, że swoją rolę spełniła. Na drugiej szali trzeba jednak położyć wszystkie korzyści, wynikające z funkcjonowania zespołu. Okazuje się, że tych jest więcej niż biurokratycznych utrudnień.

Jakie korzyści ma Pani na myśli?
Na przykład to, że dalej robimy to, co chcemy. Każda kolejna ekipa rządowa dowiaduje się - i będzie się dowiadywać, że jest grupa, z którą warto byłoby się skonsultować, przygotowując projekt regulacji czy rozporządzenia. Wydaje mi się, że to daje poczucie bezpieczeństwa i komfortu wszystkim stronom. Oczywiście nie możemy wykluczyć sytuacji, w których doraźne zespoły będą tworzone ad hoc.

Czyli konsultacja społeczna ze środowiskiem byłaby dla rządu możliwością, a nie obowiązkiem. Strona rządowa może jednak próbować się od tego uchylać, forsując własne interesy.
Tak, ale dzięki istnieniu zespołu my moglibyśmy rozliczać ministerstwo za każde złe słowo. Mielibyśmy podstawy, by pytać co się dzieje albo dlaczego się nie dzieje. Chcemy wyeliminować sytuacje, w których rząd - tworząc akty prawne - w istocie tylko podpiera się opinią środowiska, by spełnić pewien wymóg formalny. Wygląda to tak, że do konsultacji zaprasza się znienacka, na dwa czy trzy dni przed oficjalnym zatwierdzeniem dokumentu kilku przedstawicieli branży, i to osoby zupełnie przypadkowe. To, co Pani powiedziała, mogę wzmocnić, prezentując wykaz pytań i problemów, które jako konfederacja skierowaliśmy do ministra Polaczka w grudniu 2005 roku. Proszę sobie wyobrazić, że 95 proc. z nich jest nadal aktualnych. Obecny minister Andrzej Aumiller był zaskoczony naszą dalekowzrocznością, kiedy pokazaliśmy mu ten dokument.

Organizując konferencję w październiku, chcieli Państwo zaktywizować środowisko. Czy dziś już można mówić o konkretnych tego owocach?
Tak. Pozytywne jest to, że spotykamy się dość regularnie na nieformalnych spotkaniach, podczas których dyskutujemy o bolączkach i problemach naszego sektora. Takich spotkań odbyło się już kilka. Co mogę jeszcze powiedzieć o samej konferencji, to że dawno nie pamiętam tak wysokiej frekwencji. Przyszło około 200 osób, a to pokazuje, że ludzie rzeczywiście chcą się spotykać, wręcz domagają się głosu. W najbliższym czasie planowane są dwa ciekawe wydarzenia: poświęcone brakom kadr w budownictwie i organizowane przez Polski Związek Pracodawców Budownictwa oraz związane z VAT-em w budownictwem mieszkaniowym - robione z ramienia Związku Pracodawców-Producentów Materiałów dla Budownictwa. Ja sama rozmawiałam ostatnio z przedstawicielem Izby Projektowania Budowlanego i wspólnie zastanawialiśmy się, czy by nie wrócić do tematu cywilizacji procesu budowlanego.

Czyli?
Chodziłoby o stworzenie czegoś na kształt OWRI, czyli Ogólnych Warunków Realizacji Inwestycji, które istniały kiedyś, jeszcze przed dobą transformacji, a które regulowały sposób przygotowania, projektowania i realizacji inwestycji oraz zarządzania nimi. Niestety żadne z praw - ani prawo budowlane, ani prawo zamówień publicznych - nie reguluje tego. A do skopiowania mamy przecież znakomite wzorce europejskie, przede wszystkim niemieckie. Właśnie Niemcy stworzyły narodowy wzorzec umów VOB (Niemieckie Normy Przemysłowe - przyp. red.), w oparciu o który zawierane są umowy pomiędzy przedsiębiorcami z różnych państw. O ile jednak dla dużych, międzynarodowych wykonawców sposobem na uniknięcie problemów związanych z poznaniem obcego systemu prawnego jest umowa Fidic, przedstawiciele małych i średnich firm, nie mają się na czym wzorować, sporządzając np. kosztorysy. Gubią się po prostu w gąszczu przepisów. Punktem odniesienia do wprowadzenia cywilizowanych zasad w polskim budownictwie mogłaby być także polsko-niemiecka umowa z 1990 roku, która dotyczyła oddelegowywania pracowników polskich przedsiębiorstw do realizacji umów o dzieło na terenie RFN. Miała ona na celu przystosowanie polskich firm budowlanych do warunków unijnych, a tym samym pomoc w restrukturyzacji naszej gospodarki.

Czy zbiorowy układ pracy, chroniący interesy pracowników, został podpisany? Deklarowali Państwo, że stanie się to niezależnie od tego, czy rząd podpisze porozumienie czy też nie. A termin konsultacji społecznej minął 31 października.
Nie, układ nie został podpisany. W dalszym ciągu omawiamy pewne jego regulacje. Okazało się, że równolegle toczy się dyskusja na temat zmian w Kodeksie Pracy. Tymczasem istotą układu zbiorowego są rozwiązania nie gorsze od tych, które wynikają z Kodeksu. Jeżeli np. okaże się, że Kodeks po nowelizacji będzie przewidywał pewne ustępstwa ze strony pracodawcy, tego samego nie może wprowadzać układ. Byłoby to wyważanie drzwi, które są już otwarte. Poza tym czekamy, aż układ zostanie zaakceptowany przez stronę rządową. Gdy stanie się dokumentem ogólnie obowiązującym, dotyczącym całej branży, nabierze sensu.

Jak widać, trudno się wprowadza zmiany w tej branży. Czy jest to branża skostniała, jeśli chodzi o kadry, o wiek, o poglądy?
Tak. Niestety przez lata nie wypracowała sobie ona pozytywnego wizerunku - prestiżu, na który zasługuje. Zawsze, kiedy mówiło się, że "ktoś idzie do budowlanki", miało to wydźwięk pejoratywny. Oczywiście byli też fanatycy, inżynierowie czy projektanci z wizjami. Uważam, że dziś trzeba zbudować ten pozytywny wizerunek budowlańca. Bo jest to naprawdę bardzo ciekawa branża, inna niż myśli się o niej potocznie. Szefowie firm wykonawczych to ludzie wykształceni, często znający dwa, trzy języki, jeżdżący po świecie. Ja sama pracuję w budownictwie trzydzieści lat i mam za sobą wiele misji, wyjazdów, projektów. Uważam, że te doświadczenia warte były tak długiego stażu. A praca nad budową wizerunku musi być podjęta m.in. po to, żeby przyciągnąć do zawodu młodych ludzi.

Wykaz pytań i problemów

Barbara Reduch-Widelska
Autor: Konfederacja Budownictwa i Nieruchomości Barbara Reduch-Widelska
Problemy_wykaz 1
Autor: brak danych
Problemy_wykaz 2
Autor: brak danych
Problemy_wykaz 3
Autor: brak danych
Problemy_wykaz 4
Autor: brak danych
Problemy_wykaz 5
Autor: Konfederacja Budownictwa i Nieruchomości
Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej

Materiał sponsorowany