Czy wycinka drzew to robota deweloperów?
Warszawski radny i działacz stowarzyszenia „Miasto Jest Nasze”, Jan Śpiewak, uważa, że to deweloperzy wylobbowali poprawkę w ustawie o ochronie przyrody, która zezwala na nieograniczoną wycinkę drzew. Jednak dyrektor Polskiego Związku Firm Deweloperskich Konrad Płochocki twierdzi, że ustawa bije w deweloperski biznes, bo drastycznie podniosła koszty wycinki drzew na działkach przeznaczonych pod inwestycje.
„Minister Szyszko jest nierozgarniętym ministrem i łatwo mu wcisnąć coś, co jest wrzutką deweloperską” – mówił Jan Śpiewak w Radiu TOK FM. I przypomniał, że minister środowiska Jan Szyszko stał za poprzednich rządów PiS za ustawą o ekranach akustycznych. „To skończyło się tak, że mamy całą Polskę w ekranach akustycznych, które budowano nawet w lasach. Według szacunków, straty państwa z tego tytułu wyniosły miliard złotych” – opowiadał Śpiewak.
Dodajmy, że obowiązująca od stycznia 2017 r. nowelizacja ustawy o ochronie przyrody wywołała burzę w mediach. Chyba najbardziej kontrowersyjny zapis tej ustawy to niemal niekontrolowana wycinka drzew. Naj Zmiany ostro krytykują nie tylko ekolodzy, ale także zwykli mieszkańcy. Szacuje się, że przez kilkanaście dni w samej Warszawie wycięto już setki drzew. Podobne sygnały docierają z innych miast. Pod presją opinii społecznej, rząd zapowiedział nowelizację, która ma zahamować niekontrolowaną wycinkę drzew. Jednak w mediach obrywa się już nie tylko politykom PiS, którzy przeforsowali kontrowersyjne rozwiązanie w czasie zaledwie jednego posiedzenia Sejmu, ale także deweloperom. Oskarża się ich o chęć zabetonowania miast.
Wycinka drzew podroży mieszkania
Okazuje się jednak, że nowelizacji ustawy domagają się także… deweloperzy!
- Nowe przepisy mają niewiele wspólnego z ochroną środowiska – przyznaje dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD) Konrad Płochocki. I dodaje, że skutkiem tych przepisów może być wzrost cen mieszkań. Płochocki podkreśla, że ustawa zezwala na nieograniczoną wycinkę drzew wyłącznie na działkach należących do osób prywatnych. W przypadku działki będącej w rękach firmy, która chciałaby na niej zbudować np. osiedle, wycięcie drzew oznacza konieczność poniesienia opłat, a te od stycznia drastycznie wzrosły. W PZFD twierdzą, że do końca ubiegłego roku za klon jesionolistny deweloper zapłaciłby w Warszawie niespełna 3 tys. zł, a obecnie opłata wynosiłaby 101,5 tys. zł.
- Jeżeli wycinamy cztery drzewa pod budynek o powierzchni 810 m2 z 12 lokalami, każdy po ok. 70 m2, za wycinkę zapłacimy dziś 254 tys. zł. Do 1 stycznia 2017 r. opłata wynosiłaby ok. 17,6 tys. zł. Oznacza to, że cena każdego mieszkania wzrośnie o 20 tys. zł. Podobnie będzie w innych inwestycjach – przekonuje Konrad Płochocki.
Jan Śpiewak stwierdził jednak w TOK FM, że ustawa nie precyzuje, kiedy drzewo jest wycinane dla celów prywatnych, a kiedy - biznesowych. Jako przykład warszawski radny podał nagłaśnianą przez media wycinkę przed urzędem dzielnicy Śródmieście. „Deweloper przejął skwer i wyciął na nim drzewa argumentując, że to jest własność prywatna. Tylko my wiemy, że ten sam człowiek, który dostał warunki zabudowy, ma pozwolenie na postawienie w tym miejscu hotelu. Wiadomo więc, że jest to związane z działalnością gospodarczą, co teoretycznie pod tą ustawą jest zakazane” – tłumaczył w TOK FM Jan Śpiewak.
Sadzenie drzew zamiast opłat
Tymczasem, PZFD zwrócił się już do ministra środowiska o szybką nowelizację ustawy.
– Chodzi nam o to, by możliwe było stosowanie stawek, które obowiązywały przed 2017 r., dopóki gminy nie ustalą swoich. Uchwały w sprawie opłat nie zostały jeszcze podjęte przez władze Warszawy, Krakowa, Gdańska, Wrocławia i Poznania – mówi Płochocki. Według PZFD, „wprowadzone zmiany oznaczają całkowitą nierentowność realizacji wielu inwestycji mieszkaniowych i mogą prowadzić do ograniczenia produkcji w branży budowlanej”. Deweloperzy proponują taką zmianę w ustawie o ochronie przyrody, aby sadzenie nowych drzew w zamian za wycięte było regułą, a nie tylko możliwością. Gmina mogłaby zażądać opłaty tylko wtedy, gdyby przyrodniczo nie miało sensu zastępcze nasadzenie.
W PZFD zwracają uwagę, że wycinkę często wymuszają warunki zabudowy, które narzuca gmina, np. deweloper musi zapewnić 1,5 miejsca garażowego na jedno mieszkanie. W efekcie całą powierzchnię działki zajmuje garaż podziemny. A wtedy nie wyrośnie na niej żadne duże drzewo.
Drzewo może być atutem inwestycji
Są też jednak deweloperzy, którzy traktują drzewa jako atut swojej inwestycji. Na warszawskiej Woli u zbiegu Alei Solidarności, Wolskiej i Jaktorowskiej dobiega końca budowa osiedla, którego ozdobą jest ponad 200-leni dąb węgierski. Szefowa marketingu firmy Syrena Invest Marta Nowakowska opowiada, że wycięcie tego zabytku przyrody nie wchodziło w grę, więc dostosowała do niego swój projekt. Powstaje półkolisty budynek, który otacza dąb. Jest on pod stałym nadzorem dendrologa.
Z kolei firma Alnus Development na kupionej na Mokotowie przy ul. Bobrowieckiej działce zastała 123-letnią olszę czarną. Stała się ona centralną częścią jednego z dwóch wewnętrznych dziedzińców. Deweloper umieścił nawet to drzewo w logotypie swojej inwestycji. Ma być ona zakończona w lipcu i – jak nas zapewniono w firmie – drzewo ma się bardzo dobrze. W obu przypadkach deweloperzy wytyczyli wokół drzew 15-metrowy krąg ochronny. Oznacza to m.in., że nie ma pod nim podziemnego garażu.
W Warszawie ubywa drzew Na początku 2015 r. „Gazeta Stołeczna” (warszawski dodatek do „Wyborczej”) przedstawiła wstrząsający raport ekologów, z którego wynika, że w ostatnich sześciu latach w Warszawie wycięto aż 147 tys. drzew. - To dwa Lasy Bielańskie. Albo 16 parków Łazienkowskich - mówiła „Stołecznej” Joanna Mazgajska, prezes stowarzyszenia Baobab zajmującego się ochroną drzew. Według ustaleń ekologów warszawski ratusz wydał w tym czasie decyzje na nasadzenia jedynie ok. 47 tys. drzew. Urzędnicy tłumaczyli, że dodatkowo ok. 60 tys. drzew posadziło miasto dzięki opłatom inwestorów. |