I tym razem zawinił człowiek i to nie jeden...
Nieprawidłowe zawieszenie kosza transportowego przez jedną z ofiar - to bezpośrednia przyczyna śmierci dwóch pracowników największej warszawskiej budowy. Łańcuch winnych tego zdarzenia jest jednak długi... Przyczyny grudniowego wypadku na Stadionie Narodowym przeanalizował zespół powołany przez Głównego Inspektora Pracy.
Przypomnijmy. Jest 1 grudnia 2009 r., na Stadionie Narodowym robota wre. Pracownicy właśnie montują na polecenie właściciela firmy (podwykonawcy z Włocławka), lampy oświetleniowe na górnej krawędzi jednej z betonowych klatek schodowych, znajdujących się na płycie stadionu. Po założeniu lampy na południowej stronie klatki, w trakcie przemieszczania się na drugą ścianę, kosz transportowy z dwoma elektromonterami odczepia się i o godz. 11:34 spada z wysokości 18 m. Jeden pracownik ginie na miejscu, drugi, ciężko ranny, umiera po kilku godzinach w szpitalu.
- Po tym wypadku wstrzymano prace na wszystkich budowach związanych z EURO 2012, na których terenie używane są tego typu kosze transportowe. Bo konstrukcja tych użytkowanych na Narodowym nie zapewniała bezpieczeństwa w przypadku zerwania sie elementu nośnego kosza. Obecnie kontrolujemy producentów - zapewnia Waldemar Spólnicki, koordynator PIP ds. EURO 2012.
Zespół powołany do ustalenia przyczyn wypadku na budowie Stadionu Narodowego przez Głównego Inspektora Pracy, 19 stycznia 2010 ogłosił wyniki swoich prac.
- Przyczyny bezpośrednie wypadku:
• nieprawidłowe zawieszenie kosza transportowego przez ofiarę wypadku
• zawieszenie kosza na haku zawiesia łańcuchowego zamiast bezpośrednio na haku zblocza żurawia
• użycie niesprawnego zawiesia łańcuchowego żurawia – uszkodzone zabezpieczenie gardzieli 2 haków
• użycie – wbrew przepisom – dodatkowego zawiesia żurawia
• brak możliwości prawidłowego zaczepienia ogniwa zawiesia kosza na haku zblocza żurawia - Przyczyny pośrednie wypadku:
• obsługa kosza transportowego przez nieprzeszkolonych w tym zakresie pracowników
• brak wykwalifikowanego nadzoru ze strony wykonawcy i kierownictwa konsorcjum podczas prowadzonych przez brygadę prac
• nieznajomość zagrożenia i wykonywanie pracy nie wchodzącej w zakres obowiązków (hakowego – sygnalisty)
• dopuszczenie do pracy na wysokości bez badań lekarskich stwierdzających brak przeciwwskazań do tego rodzaju pracy
• nieuzgodnienie „Instrukcji obsługi kosza” i żurawia wieżowego z Urzędem Dozoru Technicznego
• nieuzgodnienie sposobu wykonywania pracy przez wykonawcę z kierownictwem budowy i służbami bhp (m.in. nie wyznaczono hakowego – sygnalisty)
• liczne wady i nieprawidłowości w Dokumentacji Techniczno-Ruchowej (DTR) kosza transportowego i zawiesia
- Szokuje mnie to, że służby odpowiedzialne za porządek na budowie tłumaczyły się, że w ogóle nie widziały, że kosz był w górze – mówi Tadeusz Zając, Główny Inspektor Pracy .
Czyli... nieprzeszkoleni pracownicy bez nadzoru, wykorzystując sprzęt (żuraw, kosz) niedopuszczony przez Urząd Dozoru Technicznego, wykonywali prace na wysokości. Kosz wydał niemieckojęzyczny magazynier, który nie mógł nawet ostrzec (bariera językowa) polskich elektromonterów o ewentualnym niebezpieczeństwie eksploatacji. Operator dźwigu podniósł kosz, mimo że bez akceptacji hakowego (nieobecny wówczas na terenie budowy), nie miał takiego prawa. I to wszystko miało miejsce na największej (25 ha, ok. 100 firm zaangażowanych) w Polsce budowie obiektu sportowego...
– Uchybień było mnóstwo – mówi Wiesław Bakalarz, szef komisji badającej wypadek, ekspert w Głównym Inspektoracie Pracy. I zapowiada podjęcie działań legislacyjnych w celu uszczegółowienia przepisów bhp dotyczących ekploatacji koszy transportowych i konieczność wprowadzenia szczegółowych procedur w zakresie bezwzględnego obowiązku przekazywania dokumentacji techniczno-ruchowej wyznaczonym osobom, w tym koordynatorowi ds. bhp w celu zapoznania się z nią przyszłych użytkowników.
Inspekcja zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu przestępstwa (dźwigowy), skierowała do sądów grodzkich wnioski o ukaranie: prezesa firmy zatrudniającej operatorów dźwigu, właściciela firmy, której pracownicy zginęli w wypadku oraz majstra odpowiadającego za organizację pracy tych robotników. Kontrolerzy PIP nałożyli też 10 mandatów na łączną kwotę 15,5 tys. zł na biernych świadków łańcucha nieprawidłowości na budowie.
Co na to odpowiedzialni za teren budowy przyszłej areny EUOR 2012?
"Generalny wykonawca na bieżąco otrzymuje od zatrudnianych przez siebie podwykonawców pisemne oświadczenia, w których gwarantują oni, iż wszyscy zatrudnieni przez nich pracownicy posiadają odpowiednie uprawnienia, aktualne badania lekarskie i są odpowiednio przeszkoleni w zakresie BHP. Generalny wykonawca zatrudnia specjalistycznych i profesjonalnych podwykonawców, których pracownicy winni posiadać odpowiednią wiedzę, doświadczenie oraz uprawnienia" - czytamy w oświadczeniu generalnego wykonawcy Stadionu Narodowego konsorcjum Alpine-PBG SA - Hydrobudowa Polska. "W związku ze stałymi dyżurami na budowie przedstawiciela Państwowej Inspekcji Pracy wprowadzonymi we wrześniu 2009 r., generalny wykonawca jest stale kontrolowany w zakresie BHP i wprowadza na bieżąco wszelkie uwagi i zalecenia pokontrolne PIP. A w związku z wypadkiem podjęto dodatkowe starania, wprowadzając ponadstandardowe procedury zapewnienia bezpieczeństwa i higieny pracy na terenie budowy".