Kontrola wykonawców: na razie drogi, a co z resztą?
Dopóki najważniejszym kryterium gwarantującym wygranie przetargu będzie kryterium najniższej ceny, to chyba trzeba liczyć się z tym, że nie zawsze wykonawstwo będzie na najwyższym poziomie. Wykonawca, którego oferta będzie po myśli inwestora (czyt. najtańsza) będzie musiał później ciąć koszty przedsięwzięcia podczas robót, bo po prostu nie da się czegoś wykonać po zadeklarowanych cenach. Na razie za sprawdzanie jakości swoich inwestycji bierze się GDDKiA.
Ostatnio najczęstszą argumentacją odwołań składanych przez przegrane strony przetargu jest twierdzenie, że zwycięzca nie da rady wykonać zadania po zadeklarowanej cenie. Najwięcej o tym słychać przy dużych inwestycjach, bo też i tam występują największe dysproporcje wśród ofert. Polscy przedsiębiorcy mają najwięcej zastrzeżeń do ofert składanych przez Chińczyków, ale też sami występując w różnych międzynarodowych konsorcjach, dają niskie ceny. A potem muszą “kombinować”, gdzie te koszty zmniejszyć by zmieścić się w określonej kwocie, albo zdecydować się na podjęcie próby aneksowania umowy na inną, wyższą wartość. Ponieważ inwestorzy nie są specjalnie skorzy do płacenia więcej skoro umawiali się na mniej, pozostaje ta pierwsza opcja.
Koszty można obniżyć na przykład “na ludziach” albo “na materiałach”. Efekt w obu przypadkach taki sam - jakość odbiegająca od tej wymaganej przez SIWZ. Przez jakiś czas od oddania takich obiektów do użytku wszystko jest w porządku, ale wkrótce pojawiają się oznaki fuszerki. Inwestor, o ile zabezpieczył sobie odpowiednie okresy rękojmi i gwarancji, wyegzekwuje poprawki, nowe pójdzie do remontu w aurze prześmiewek użytkowników. Jak inwestor nie był przewidujący, będzie musiał zrobić poprawki na własny koszt. Ze złą jakością wykonawstwa, póki co, obiecuje walczyć Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, wszak to ona inwestuje w najbardziej kosztowne przedsięwzięcia.
- Mieliśmy wiele przypadków, kiedy po zbudowaniu drogi wychodziło wiele fuszerek, a okres gwarancji sięgał zaledwie rok, a rękojmi dwa lata - powiedział w wywiadzie dla "Pulsu Biznesu" (10.06.2010) Tomasz Rudnicki, zastępca Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad. - Postanowiliśmy to zmienić i już w trakcie budowy będziemy kontrolować proces realizacji, by po oddaniu trasy do użytku uniknąć niespodzianek.
Jako przykłady nieprawidłowości dyr. Rudnicki podał m.in. obwodnicę Wyszkowa (w tę budowę zaangażowane były firmy Ferrovial, Budimex i Mosty Łodź), trasę Białobrzegi - Jedlińsk (Acciona, Mostostal Warszawa), odcinek autostrady Kraków - Szarów (Dragados, Polimex Mostostal), odcinek autostradu A1 Świerklany - Gorzyczki (Alpine Bau).
- Do tej pory to firmy zgłaszały wiele roszczeń wobec dyrekcji, teraz my będziemy żądać zapłaty kary, jeśli wykonawca wadliwie albo z opóźnieniem wykona kontrakt - dodał wice szef GDDKiA.
Zapowiedział, że GDDKiA w swoich 16 laboratoriach wdrożyła system zarządzania jakością, zgodnie z którym co miesiąc odbywa się kontrola wykonania realizowanego kontraktu. Tam, gdzie występują nieprawidłowości, część drogi jest rozbierana i budowana od nowa. Będą też budowane laboratoria polowe - osiem będzie znajdowało się przy budowanych autostradach, a siedemnaście przy drogach ekspresowych.
- Koszt tej inwestycji to ok. 50 mln zł, ale biorąc pod uwagę, że nasz roczny budżet sięga 20-30 mld zł, zwraca się w miesiąc - powiedział Tomasz Rudnicki.
W sumie, trzeba przyznać GDDKiA, że to bardzo dobry pomysł. Żeby się jeszcze udało coś zrobić z tym kryterium najniższej ceny...