Metro po chińsku
Władze Warszawy zapowiadają kolejny przetarg na II linię metra. Chińskie koncerny - zapewnia minister Drzewiecki - chętnie zbudują wyczekiwany już od lat przez mieszkańców stolicy ten odcinek metra. I to za połowę ceny!
Pod koniec lipca tego roku Hanna Gronkiewicz-Waltz uznała, że 6 mld zł za II linię warszawskiego metra to zdecydowanie za dużo (to ponad dwukrotnie więcej niż wynika z kalkulacji miasta) i unieważniła przetarg. Specjaliści z Centrum Zrównoważonego Transportu przyjrzeli się wszystkim złożonym ofertom i jednogłośnie stwierdzili, że są one bardzo zbliżone - co budzi podejrzenia o zmowę. Według Macieja Sulmickiego z Zielonego Mazowsza jest jasne, że wykonawcy wykorzystali wysoką wagę jaką władze miasta przywiązywały do terminu realizacji inwestycji przed EURO 2012 i postawili je "pod ścianą".
- Z dużym prawdopodobieństwem można też uznać, że wykonawcy wliczyli w cenę kary za niedotrzymanie terminu. Tym samym jest niemal pewne, że nawet gdybyśmy wydali tak gigantyczną kwotę, na EURO 2012 nie będziemy mieli metra, tylko rozkopane miasto - mówi Stanisław Biega z CZT. - "Dlatego nie ma sensu zgadzać się na dyktat firm budowlanych.
Już wówczas rzecznik ratusza zapewniał, że kolejny przetarg będzie ogłoszony na przełomie września i października, wykonawca zostanie wybrany w I kwartale 2009 roku, a prace budowlane mają rozpocząć się w II kwartale 2010 roku. W nowym przetargu zostanie wydłużony termin zakończenia inwestycji, a wykonawca będzie zobowiązany tak zorganizować prace, żeby ich przebieg nie ograniczał możliwości komunikacyjnych stolicy podczas piłkarskich mistrzostw. Czyli, tak czy inaczej, z II linii metra skorzystamy po EURO...
Tymczasem Minister Sportu i Turystki przywiózł z Pekinu wieść, którą najentuzjastyczniej podjęły media: Chińczycy chętnie zbudują nam metro i to dwa razy taniej niż hiszpańskie i niemieckie konsorcja. W poprzednim przetargu chiński ofrent nie został nawet dopuszczony do złożenia oferty cenowej. Nie miał kadry inżynierskiej z polskimi uprawnieniami, a część dokumenów przedstawił w oficjalnym języku swojego kraju, czyli po mandaryńsku... Może tym razem spełni wymogi formalne. A im większa konkurencja, tym lepiej dla warszawskigo metra.
Tylko, czy zaproszenie Chińczyków na polski rynek budowlany (dotychczas nikt w Europie nie zdecydował się ich dopuścić do tak dużych inwestycji) to dobry krok? Patrząc na światowy rynek tekstylno-odzieżowy (którym po liberalizacji w styczniu 2005 roku wstrząsnął* masowy import "made in China"), rynek komputerowy (kto najwięcej produkuje komputerów na świecie? - Chiny) wpuszczenie rozpędzonej po olimpiadzie chińskiej machiny budowlanej do Europy budzi zastrzerzenia wielu ekspertów. I trudno nie przyznać im racji...
*Według szacunków Komisji Europejskiej, między styczniem a czerwcem 2005 roku import chińskich tekstyliów do UE wzrósł o 534 procent.