Niezwykła historia Parku Sołackiego

2006-11-09 14:43

Ludzie mieszkali tu już, zanim powstał Poznań. Pierwsze ślady osadnictwa pochodzą z okresu kultury łużyckiej. Podmokłą dolinę rzeczki Bogdanki zajęła z czasem osada, skupiona wokół młyna. Stąd też nazwa Sołacz, pochodząca od słów: sołek, sół oznaczających spichlerz.

Po założeniu Poznania stał się jedną z najstarszych wsi należących do miasta. Swój wiejski charakter utrzymał aż do XX wieku, gdyż status Poznania, miasta twierdzy, uniemożliwiał rozwój i trwałą zabudowę terenów podmiejskich. Dopiero zniesienie pruskich fortyfikacji, w pierwszych latach naszego stulecia, otworzyło przed miastem nowe perspektywy.
Ówczesnym właścicielem znacznej części Sołacza był bogaty bankier żydowski z Berlina Baruch Elias. Otrzymał ją za długi poprzedniego właściciela, syna nadprezydenta prowincji poznańskiej Adolfa Schwarzkopffa. Projekt parcelacji i zabudowy terenu Sołacza zwiastował "złoty interes". Jednak realizacja tego planu kosztowała wiele lat starań. Pierwszy projekt, z 1896 roku, odrzucono. Drugi przedłożony został już po włączeniu Sołacza w granice Poznania, w 1909 roku. Jego autorem był znany europejski urbanista, profesor Stubben, twórca planów urbanistycznych Wiednia, Madrytu, Brukseli, Helsinek i Kolonii. Mimo wybitnej klasy projektu został on zatwierdzony dopiero po trzech latach. Tyle czasu zajęła Radzie Miasta dyskusja o lokalizacji pierwszej poznańskiej dzielnicy willowej. Projekt zabudowy Sołacza wygrał rywalizację z Górczynem (kolonię willową planowano usytuować w okolicach dzisiejszej ulicy Palacza). W zamian za zgodę na parcelację właściciel zobowiązał się przekazać miastu grunty pod ulice i 50 mórg terenu pod park.
W dzielnicy tej na dużych działkach miały powstać pojedyncze i bliźniacze wille o spadzistych, mansardowych dachach. Początkowo zabudowa postępowała powoli, dopiero doprowadzenie w 1911 roku linii tramwajowej przyspieszyło prace. Północną część planu zrealizowano przed pierwszą wojną światową. Sadzono drzewa i regulowano koryto Bogdanki od 1907 roku. Tu właśnie zaplanowano wcale duży, dzięki przyrodzonym warunkom bardzo piękny park. Wykorzystując układ terenu i istniejące już drzewa i stawy, na prawie 14 hektarach urządzono park krajobrazowy w stylu angielskim. Nad największym ze stawów, w malowniczym położeniu, wzniesiono parkową restaurację. W pozbawionym naówczas zieleni Poznaniu nowy ogród publiczny wzbudził wielkie zainteresowanie i sprowadził tłumy spacerowiczów.
W okresie międzywojennym niedużo się tu zmieniło. Oczywiście jeśli nie liczyć nowych właścicieli domów, głównie profesorów Uniwersytetu, którzy za niewielkie pieniądze nabyli je od dawnych wyższych urzędników pruskich. Pozostały, nie zagospodarowany jeszcze grunt Brauch Elias sprzedał Uniwersytetowi Poznańskiemu. Na południe od parku powstawały nowe wille, a miasto nie zaniedbało opieki nad parkiem. Przybyły do Poznania pod koniec lat dwudziestych dawny właściciel Sołacza zachwycił się jego czystością i dobrym utrzymaniem. Będąc pod wrażeniem urody miejsca, ofiarował działkę pod budowę świątyni katolickiej rezerwowaną wcześniej w planie na kościół protestancki. W miejscu tym w 1930 roku zbudowano, według projektu Stanisława Mieczkowskiego, sołacki kościół parafialny św. Jana Vianney.
Wielką klasę nadali Parkowi Sołackiemu założyciele. Potrafiły to wykorzystać i kontynuować władze Poznania międzywojennego. Szkody nie przyniosła nawet druga wojna światowa. Ta długa historia świetności skończyła się niestety, gdy pracownik Zakładów Metalowych im. Józefa Stalina chodził na spacer Aleją Stalingradzką do Parku Stalina. Już sam fakt, że we wczesnych latach pięćdziesiątych Park Sołacki godzien był przyjąć to "boskie" imię, świadczy wymownie o wyjątkowej randze tego terenu.
Tu odbywały się ludowe festyny. Latem po stawach pływały łódkami pary zakochanych, dzieci karmiły łabędzie i dzikie kaczki. Zimą spotykano się tu na miejskiej ślizgawce. Była tu też wysoka wieża do skoków spadochronowych. Przyjemnie spędzisz wieczór w nastrojowo położonej restauracji Wypoczynek, w Parku im. Stalina. W czasie codziennych dancingów przygrywa doborowy zespół muzyczny. Początek o 22.00. - zachęcała reklama z 1955 roku. Pogodny tekst wieje grozą...
A potem wszystko "zeszło na psy". Stare drzewa poprzewracały się, wyrosły dzikie chaszcze. Przegniłe drewniane mostki zaczęły się walić. W śmierdzących, zamulonych stawach taplały się ostatnie, brudne kaczki. Nowa nazwa restauracji - Piracka - zapowiadała dodatkowe atrakcje spóźnionym przechodniom. Wiele lat trwał cichy upadek Parku Sołackiego. Warto odnotować podjętą przez strażaków próbę radykalnego rozwiązania problemu. Likwidowanie plamy oleju na stawie przypominało bardziej pożar rafinerii niż niezbędny zabieg sanitarny.
Pora na szczęśliwe zakończenie niezwykłej historii Parku Sołackiego. Ostatnio zrobiono wiele, by uratować to tak piękne miejsce. Upadła knajpa przeobraziła się w ekskluzywną restaurację z niewielkim hotelem. Wyczyszczono stawy, odrestaurowano mostki, naprawiono przepusty. Poprawiła się czystość wody. Choć to może jeszcze nie ideał, jednak mocniej pachnie tu kakao z pobliskiej Goplany niż zepsuta woda. Miło popatrzeć na ostatni chyba w Poznaniu strumień. Wycięto suche drzewa i dzikie zarośla, cieszy oczy świeża, zadbana trawa. Znowu biegają tu dzieci, spacerują zakochani. Spotkać można nawet nowożeńców, którzy właśnie w Parku Sołackim robią sobie pamiątkowe zdjęcia. Kiedy pojawią się łódki na stawie?

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej

Materiał sponsorowany