Paweł Szałkowski, Architect / Project Manager, PM Group (inżynier projektu)
Pracując w PM Group Polska, po raz pierwszy zetknąłem się z LEED w 2007 roku. Doświadczenia naszych macierzystych biur w Irlandii są oczywiście znacznie większe i właśnie korzystając z ich wiedzy, mogliśmy rozpocząć pracę nad kilkoma projektami, z których jeden – inwestycja Colgate Palmolive w Świdnicy – uzyskał niedawno LEED Silver Certificate.
Obecnie dwa inne projekty są w trakcie procesu certyfikacji. Uzasadnione jest pytanie, czy jakakolwiek certyfikacja jest potrzebna. Odpowiedź nie jest prosta, bowiem uzyskanie certyfikatu LEED w naszych warunkach nie gwarantuje inwestorowi żadnych przywilejów. Oczywiście taki budynek, mimo zwiększonych kosztów budowy, okaże się dużo tańszy w eksploatacji i z pewnością bardziej komfortowy dla jego użytkowników. Projektantom zaangażowanym w projekt i nadzór nad pracami na budowie certyfikacja umożliwia pełniejszą kontrolę nad realizacją obiektu zaś multidyscyplinarny charakter pracy nad dokumentacją minimalizuje ryzyko ewentualnych błędów i kolizji. Certyfikacja, mimo swych wad, stanowi rodzaj w miarę obiektywnego miernika pozwalającego na porównanie wielu inwestycji pod kątem skuteczności ich rozwiązań technicznych. Proces certyfikacji LEED jest znacznie dłuższy niż sam proces przygotowania projektu i prowadzenia budowy. Wiele w nim trudności, którym sprostać musi cały zespół projektowy, inwestor oraz wykonawca. Wysokie opłaty rejestracyjne, konieczność wykonywania obliczeń w amerykańskim systemie metrycznym, przestudiowania standardów ASTM, ASHRAE, IESNA i wielu innych regulacji powodują, że nie każda pracownia projektowa podejmie się tego wyzwania. Kompleksowa metoda odbiorów i testów gotowego budynku, które odbiegają od standardowej polskiej procedury, wymaga od wykonawcy szczególnych umiejętności, zaangażowania i współpracy.
Mimo zasygnalizowanych trudności coraz większa grupa inwestorów zainteresowana jest certyfikatem LEED. To zarówno kwestia promocji i marketingu, jak też racjonalnej kalkulacji. Podobno ogromna popularność certyfikacji w USA (gdzie oprócz obowiązku świadectw LEED dla wszystkich budynków finansowanych z kasy państwowej wielu właścicieli biurowców uzyskało taki certyfikat) wynika z faktu, że budynku ze świadectwem nie da się w praktyce zaskarżyć jako powodującego sick building syndrom(syndrom chorego budynku). Jak bardzo jest to prawdziwe mogą potwierdzić tylko osoby spędzające cały dzień w źle doświetlonych i przeludnionych biurowcach z niewydolną klimatyzacją, z lokalizacją wśród chaotycznie zaparkowanych samochodów, za to nazwanych dumnie „Office Park”.
Certyfikacja może jeszcze odegrać dodatkową rolę, o której warto wspomnieć. Wszyscy związani z procesem inwestycyjnym wiedzą, że dobre uregulowania prawne są warunkiem niezbędnym powodzenia w biznesie. Widać to szczególnie w dziedzinie budownictwa zrównoważonego. Dotychczasowe regulacje prawne zawarte w Prawie budowlanym, Ustawie o Zagospodarowaniu Przestrzennym i innych aktach wykonawczych są niespójne i fragmentaryczne. Niezbędne jest ich skoordynowanie i ujednolicenie – niestety wymaga to czasu. Źle przygotowane prawodawstwo, związane choćby z wprowadzeniem świadectw energetycznych, które jak się okazało nie mają bezpośredniego przełożenia na jakość wykonywanych projektów czy też na sposób prowadzenia inwestycji, jest tego przykładem. Systemy certyfikacji, w tym system LEED, mogą pomóc wypełnić tę lukę. Szereg norm czy też wskaźników, które są podstawowymi zasadami w certyfikacji LEED, jest cennym narzędziem dla projektantów oraz dobrą wskazówką przy tworzeniu i zmianie naszych regulacji prawnych z dziedziny budownictwa zrównoważonego.