PIIB mówi NIE skróceniu praktyk zawodowych dla projektantów
W Sejmie odbyło się (23 lipca 2013 r.) pierwsze czytanie drugiej transzy ustawy deregulacyjnej, która m.in. dotyczy dostępu do zawodów budowlanych. Polska Izba Inżynierów Budownictwa (PIIB) od początku była przeciwna włączaniu inżyniera budownictwa do tej ustawy. Jest to bowiem zawód zaufania publicznego, który reprezentuje sobą określone standardy, będące gwarantem bezpieczeństwa placu budowy, budowli i ludzi, którzy będą ją potem użytkować. Skoro jednak już do tego doszło, PIIB włączyła się aktywnie do prac nad ustawą, przedkładając argumenty wobec projektowanych zapisów. O tym, w jakim kształcie ta ustawa trafiła do Sejmu i czemu ponad 115-tysięczna rzesza inżynierów jest przeciwna, rozmawiamy z Andrzejem Rochem Dobruckim, prezesem Krajowej Rady PIIB.
Środowisko inżynierów reprezentowane przez PIIB nie jest zadowolone z finalnego kształtu projektu ustawy deregulacyjnej, a przecież jeszcze niedawno powiało w tej sprawie optymizmem...
- Prawie wszystkie kwestie, które przedkładaliśmy w Ministerstwie Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej zostały uwzględnione. Jednak projekt ustawy deregulacyjnej przeszedł dalsze konsultacje międzyresortowe, w wyniku których pojawiły się zapisy przez nas już nieopiniowane. Wymieńmy tu na przykład zapisy związane z działalnością tzw. patrona, który ma nadzorować praktyki zawodowe. Nie wiemy, kto ma być patronem, brakuje definicji tej funkcji, nie wiemy na jakiej podstawie ma decydować o skróceniu praktyki o połowę, uwzględniając w tym praktyki studenckie, które mają niewiele wspólnego z praktyką zawodową. Na potrzeby uzyskania uprawnień budowlanych są też zapisy o możliwości zdobycia uprawnień bez egzaminu na podstawie porozumienia pomiędzy uczelnią, a organem samorządu zawodowego. To świadczy o tym, że twórcy ustawy wyrażają opinię, że uczelnia przygotowuje w pełni przyszłego inżyniera do wykonania zawodu. A to jest nieprawda. Ponadto, gdybyśmy popatrzyli na proponowany krótki czas praktyk, po których można by uzyskać uprawnienia projektowe – można by je było zdobyć po 1 roku praktyki na budowie i roku w projektowaniu. Ten okres patron może skrócić o połowę, czyli powstaje pytanie, czy skróci równomiernie każde, czy może skróci praktyki o rok na budowie, albo odwrotnie.
PIIB protestowała swego czasu przeciwko włączeniu zawodu inżyniera budownictwa w obszar ustawy deregulacyjnej - zawód zaufania publicznego musi być wykonywany zgodnie z wysokimi standardami, bo w grę wchodzi szeroko rozumiane bezpieczeństwo. Wyrazem tego jest nadawanie uprawnień budowlanych. Czy one w obecnej formule rzeczywiście utrudniają dostęp do zawodów budowlanych?
- Uprawnienia budowlane istnieją w polskim systemie prawnym od 1928 roku. Zanim zaczęły one obowiązywać, dyskutowały o tym gremia dwóch wiodących uczelni technicznych - Politechniki Lwowskiej i Wiedeńskiej. W końcu profesorowie doszli do wniosku, że konieczność odbycia praktyki zawodowej zakończonej egzaminem jest niezbędna. I tak trwało to do dzisiaj, z małą przerwą w latach 70., kiedy wydawano uprawnienia na podstawie zaświadczeń z pracy. Ale uznano to za niewłaściwe i przywrócono praktyki oraz egzaminy. Teraz odbijamy się z tym tematem od ściany do ściany. Uważam, że uczelnie przygotowują przyszłych inżynierów teoretycznie i na dodatek, nie wszystkie robią to dzisiaj najlepiej. Wprowadzono nowy system nauczania, który jest często krytykowany przez kadrę dydaktyczną polskich uczelni (czyli studia dwustopniowe) i samych studentów też. My sprawdzamy poziom przygotowania zawodowego. I wszyscy inżynierowie z uprawnieniami, a jest ich dzisiaj w Polsce ponad 115 tysięcy, wyrażają pogląd, że praktyka zawodowa jest konieczna. I to dobra praktyka. Okres dwóch lat praktyki projektowej i rok praktyki na budowie dla projektanta, uważamy za niezbędny.
W tej chwili zadowolony jestem z tego, że podczas pierwszego czytania tej ustawy kilku posłów zwróciło uwagę na niebezpieczeństwo skrócenia praktyk. Ja mogę powiedzieć tyle - patrząc na te kilka tysięcy ludzi, którzy co roku przystępują do egzaminów i ponad 80% z nich je zdaje, świadczy o tym, że nie jesteśmy samorządem zamkniętym tylko otwartym. Nie ma żadnego problemu z dostępem do zawodu. Zwracam uwagę, że do wielu funkcji wykonywanych na budowie uprawnienia nie są w ogóle potrzebne. Uprawnienia budowlane są potrzebne do trzech funkcji: projektanta, kierownika budowy i inspektora nadzoru. Nie są potrzebne na przykład dla inżyniera budowy, dla inżyniera w dziale przygotowania produkcji, w administracji i na wielu innych stanowiskach. Czyli tysiące inżynierów budownictwa może znaleźć dla siebie miejsce nie mając uprawnień, tam gdzie nie wiąże się to z odpowiedzialnością zawodową, materialną i odpowiednim przygotowaniem zawodowym.
Czyli grozi nam na przykład taki scenariusz: wznoszony jest budynek bez pozwolenia na budowę (to dla części budynków ma znieść nowelizacja Prawa budowlanego), zaprojektował go inżynier ze skróconymi praktykami albo i bez egzaminu, inwestycja jest pod opieką inspektora nadzoru z podobnym doświadczeniem. Czy to da się włożyć w definicję bezpieczeństwa gwarantowanych przez zawody zaufania publicznego?
- To dotyczy bezpieczeństwa ludzi pracujących na budowie, trwałości budowli jako takiej i zagrożeń z tego tytułu, na jakie mogą być narażeni ludzie, którzy będą ten budynek zamieszkiwali, czy użytkowali. Tak rozumiany problem bezpieczeństwa dotyczy ponadto nie tylko domów jednorodzinnych budowanych bez pozwolenia na budowę, ale wszystkich innych obiektów. Skoro w ustawie deregulacyjnej znalazły się zapisy dopuszczające do takiego scenariusza, widocznie ich pomysłodawcy nie widzieli tu niebezpieczeństwa i pozostawię to bez komentarza...
Czyli inwestor lub pracodawca, żeby zmniejszyć ryzyko, powinni szukać inżyniera nie tylko z uprawnieniami, ale przede wszystkim z dużym doświadczeniem?
- Nie odpowiadając na to pytanie wprost, sam zapytam – kogo woli pacjent przed operacją, lekarza dopiero po studiach, czy takiego z wieloletnią praktyką? To samo dotyczy inżyniera, czy projektanta. Może i tacy z mniejszym doświadczeniem będą tańsi, ale właśnie uwzględniając owe aspekty bezpieczeństwa nie powinno się w tym przypadku stosować kryterium ceny, a wiedzy i doświadczenia. Jeszcze nie poddajemy się. Na ile będą nam pozwalać warunki, będziemy przekonywać do naszych racji i argumentów.
*
Zdumiewa fakt, że promotorzy ustawy deregulacyjnej ignorują stanowisko Polskeij Izby Inżynierów Budownictwa w tak zasadniczej kwestii. PIIB jest wspierana przez różne środowiska powiązane z branżą budowlaną, sama też jest ogromną siłą - ponad 115 tys. członków, inżynierów, którzy zdając egzamin na uprawnienia składają specjalne przyrzeczenie wyznaczające im standardy zawodowe. Rocznie ponad 30 tys. członków PIIB uczestniczy w różnego rodzaju formach dokształcania i podwyższania kwalifikacji. Izba ma również organy egzekwujące poprawne sprawowanie swoich funkcji, o czym dowiadują się ci inżynierowie, którzy na jakimś polu zawiedli. Zachowanie podwyższonych wymagań od inżynierów sprawujących kluczowe funkcje wydaje się oczywiste. Inżynier budownictwa nie jawi się poza tym jako zawód reglamentowany, z trudnym do niego dostępem. Ustawa deregulacyjna w odniesieniu do inżynierów budownictwa (a także innych specjalności) opiera się na dużym zaufaniu do poziomu kształcenia tych kadr. A przecież od wielu lat wiadomo, że programy studiów technicznych są dalekie od ideału – za bardzo teoretyczne, nie uwzględniające często zmian w technologiach, technikach i organizacji, jakie zaszły na polskich budowach. Może sami studenci nie zdają sobie z tego sprawy, ale tak już uważają absolwenci politechnik, którym przyszło zderzyć się z rzeczywistością na budowach. Ich opinię podziela także kadra naukowa tych uczelni. Znamienne są wypowiedzi rektorów i dziekanów na sprawę skrócenia praktyk zawodowych. „Propozycja zwolnienia z egzaminu na uprawnienia absolwenta uczelni na podstawie umowy z PIIB jest zachętą do kombinowania, różnych transakcji wiązanych, a nawet korupcji. Jestem przeciwny takiemu pomysłowi. Za bardzo zły pomysł uważam zwolnienie absolwenta jakiejkolwiek uczelni z egzaminu na uprawnienia budowlane. Inną wiedzę zdobywa się podczas studiów, a inną podczas praktyki zawodowej.” „Praktyki studenckie odbywane są na podstawie standardowej, ogólnie sformułowanej umowy pomiędzy firmą a uczelnią, zaś ich zaliczanie ma w wysokim stopniu wymiar czysto formalny. Praktyki studenckie są czynnikiem ułatwiającym przygotowanie do pracy zawodowej, ale ze względów obiektywnych nie osiągną stopnia egzekwowalności wiedzy i zaangażowania. Realia, w jakich uczelnia wyższa przygotowuje do pracy zawodowej nie sprzyjają praktycznemu zmierzeniu się z pełną rzeczywistością problemów występujących w pracy inżyniera budownictwa”. „Praktyka studencka z reguły jest stosunkowo krótka (łącznie 1,5 miesiąca w trakcie studiów I stopnia) i ma raczej charakter obserwacyjny, a także nie zawsze odbywa się pod kierunkiem osób posiadających odpowiednie uprawnienia budowlane, co nie czyni zadość warunkom praktycznego zawodu”...
W zasadzie wszystkie opinie dziekanów wydziałów państwowych uczelni technicznych odnośnie zapisów w ustawie deregulacyjnej są podobne i w pełni popierają one stanowisko PIIB podjęte w tej sprawie. W świetle powyższych cytatów trudno też podejrzewać PIIB, że toczy batalię o własne interesy. W tym przypadku, ten interes i problem jest wspólny, ogólnospołeczny. Jest jeszcze czas by wyeliminować błędy, potem – gdy na przykład dojdzie do jakiejś katastrofy czy tragedii – zdecydowanie trudniej będzie je naprawiać. I ciekawe, kto wtedy weźmie za nie odpowiedzialność...