Planowanie bez planu

2009-04-23 10:32
Planowanie bez planu
Autor: Mateusz Potempski

Plany zagospodarowania przestrzennego mają przeciwdziałać złym rozwiązaniom przestrzennym i funkcjonalnym w mieście. Czy dobrze spełniają swoje zadania? - dyskutowali o tym architekci, przedstawiciele władz miasta, Rady Architektury i Rozwoju Warszawy, Miejskiej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej, Mazowieckiej Okregowej Izby Architektów, Okregowej Izby Urbanistów oraz Zarządów OW SARP i TUP na spotkaniu ze studentami w gmachu Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej.

Planowanie bez planu
Autor: Mateusz Potempski
Planowanie bez planu
Autor: Mateusz Potempski

Większość obszarów miejskich nie ma uchwalonych miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Rodzi to szereg problemów i to nie tylko inwestorów - wydłuża czas uzyskiwania pozwoleń na budowę, generuje dodatkowe koszty związane z wydawaniem indywidualnych decyzji o warunkach zabudowy dla poszczególnych obiektów. Brak planów utrudnia też pracę urzędów i stwarza mechanizmy sprzyjające korupcji. I najważniejsze - pogłębia chaos przestrzenny terenów zurbanizowanych. Miasta, które nie mają planów, nie mogą się harmonijnie i w sposób uporządkowany rozwijać. Najlepiej to widać w Warszawie – z jednej strony powstaje wiele nowych obiektów a z drugiej ciągle słychać narzekania na chaotyczną zabudowę, brak funkcjonalności i brzydotę miasta.
- Nie ma strategii rozwoju, nie ma wizji – tak najkrócej architekt Dariusz Hyc określa sytuację w Warszawie. Tematem dyskusji środowiskowej, która odbyła się 21 kwietnia w gmachu Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej było pytanie, które można zadać także władzom i architektom wielu innych miast w Polsce – co się dzieje z architekturą i planowaniem miasta?
O tym, że nie dzieje się dobrze, dobitnie świadczyła przedstawiona mapa Warszawy, na której zaznaczono obszary objęte miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego. Najmniej było na niej terenów, dla których plany uchwalono, najwięcej - obszarów, gdzie plany są w przygotowaniu, ale zaznaczono na niej także miejsca, w których nawet nie przystąpiono do sporządzania planów. Co więcej, miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego brakuje nawet w śródmieściu Warszawy. Nie mają ich także całe dzielnice, takie jak Wola czy Ursus.
- Przez wszystkie lata mojej pracy, tylko raz zdarzyło mi się projektować w Warszawie w miejscu, gdzie obowiązuje plan miejscowy - powiedział architekt Jakub Wacławek, prezes Oddziału Warszawskiego SARP i członek Rady Architektury i Rozwoju Warszawy.
Marcin Świetlik członek Miejskiej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej właściwej do opiniowania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego przedstawił zatrważające dane, z których wynika, że z planów opiniowanych przez Komisję w 2006 roku uchwalono tylko połowę, z 37 planów opiniowanych w 2007 roku uchwalono 5, natomiast z opiniowanych w 2008. – żaden nie przeszedł procedury.

Dlaczego tak się dzieje?

Procedura uchwalania planu trwa około 2,5 roku, a jej tryb umożliwia powstawanie paradoksów, takich jak na przykład w Dzielnicy Żoliborz Południowy, gdzie doszło do sytuacji, w której gotowego już planu nie można uchwalić, bo… jest sprzeczny z wydanymi w trakcie jego sporządzania decyzjami o warunkach zabudowy. Najpierw nie było planu, wydawano więc indywidualne decyzje o warunkach zabudowy, a teraz okazało się, że są one niezgodne z wykonanym w międzyczasie planem i… trzeba sporządzać plan na nowo.
- Im dłużej trwa procedura, tym więcej wydaje się decyzji, co uniemożliwia z kolei uchwalenie planu i koło się zamyka -potwierdziła architekt Jolanta Przygońska.

Dokumenty są, tylko wizji brak

Moderator dyskusji - architekt Grzegorz Buczek przekonywał, że Warszawa ma szereg znaczących dokumentów, których celem jest osiągnięcie w stolicy trwałego ładu przestrzennego. Są to: Strategia Rozwoju Warszawy do 2020 roku, Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego oraz 149 miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Ale zebranych na sali architektów to nie przekonało. Padały głosy o braku istotnych rozstrzygnięć planistycznych, permanentnej zmianie decyzji w sprawach, które były już raz rozstrzygnięte, niezgodności ze sobą poszczególnych dokumentów, konflikcie między metropolitalnym wizerunkiem miasta promowanym przez władze a potrzebami mieszkańców oraz zarzut najważniejszy – braku wizji rozwoju miasta w dłuższej perspektywie.

- Jest jak jest – bronił władz i ratusza Marek Mikos, p.o. dyrektora biura architektury i planowania przestrzennego. W świetle obowiązujących przepisów prawa niewiele da się zrobić więcej. Tryb uchwalania planów wymaga konsultacji społecznych, a tego nie da się przyśpieszyć. Natomiast radny Piotr Kalbarczyk z Komisji Ładu Przestrzennego Rady m.st. Warszawy przekonywał do planów inwestycyjnych miasta związanych z wielkimi wydarzeniami masowymi - EURO 2012 i olimpiadą 2020.
Ale na pytanie, dlaczego nawet w dzielnicach, gdzie plany są, jakość życia mieszkańców pozostawia wiele do życzenia, dlaczego buduje się tylko mieszkania, a brakuje dróg, przedszkoli szkół, a nawet zwykłych sklepów, dlaczego z takim trudem uchwalone plany są często niedopracowane - nikt już nie dał odpowiedzi. 
- Pokażcie chociaż jeden park zaplanowany w mieście w ostatnich latach – mówiła architekt Magdalena Staniszkis. - Architektura to przede wszystkim umiejętność zaprojektowania środowiska życia człowieka. Tworzenie ładu przestrzennego jest wynikiem decyzji politycznych, a tych brak.

Bez optymizmu

Również przysłuchujący się dyskusji studenci byli rozczarowani. Mateusz Potempski, student IV roku Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej tak to podsumował:
- Idąc na to spotkanie miałem duże oczekiwania. Spodziewałem się otrzymać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, przede wszystkim poznać i zrozumieć politykę władz miasta. Niestety, moje pytania: Dlaczego w śródmieściu nawet nie zaczęto opracowywać jakichkolwiek planów miejscowych? Po co robi się nowy plan Placu Defiald, skoru plan dla tego miejsca już jest? - zostały puszczone mimo uszu. Po spotkaniu mam wrażenie, że nie ma planowania, są tylko działania doraźne, opierające się na marketingu oraz obowiązuje zasada "drogo sprzedać (grunt), tanio kupić (mało zapłacić planistom)". A to chyba za mało. Debata nie ujawniła jakiejkowiek wizji rozwoju. Zgadzam się z dr Magdaleną Staniszkis, że włodarzom zniknął z oczu człowiek jako najważniejszy podmiot planowania. Nasze władze nie wiedzą jaka Warszawa ma być za rok, za pięć lat, a jaka za lat pięćdziesiąt... a to nie napawa optymizmem.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej

Materiał sponsorowany