Tajemnicza ugoda GDDKiA z konsorcjum Covec

2017-07-10 18:06
Autostrada A2 Strykow - Konotopa
Autor: GDDKiA Autostrada A2  na odcinku Stryków − Konotopa we wrześniu 2011, gdy rozpoczął się konflikt między GDDKiA a Covec

Ugodę z chińskim konsorcjum Covec, które "zasłynęło" podczas budowy autostrady A2, GDDKiA podpisała w maju 2017, ale dopiero 7 lipca zostało to publicznie ogłoszone. W 2012 roku strona polska swoje roszczenia wyliczyła na 140 mln zł kar umownych oraz odszkodowanie w wysokości 600 mln. Prawdopodobnie tylko niewielka ich część została uwzględniona i wypłacona - komentuje Monika Czechowska.

Roszczenia za zerwany kontrakt mieli względem GDDKiA także Chińczycy. Ponieważ szczegóły ugody z Covec, która kończy sprawy sądowe między stronami, są owiane tajemnicą, to słusznie niektórzy komentatorzy tego wydarzenia pytają, czy Polska strona zarobiła na tym (chociażby wyszła na zero), czy dopłaciła do tego interesu. W każdym bądź razie, po wcześniejszych niezbyt pochlebnych opiniach o chińskich firmach na polskich budowach, podpisana ugoda zmieniła front naszych zamawiających.

„Finał w postaci polubownego rozwiązania sporu to dowód na rzetelność i wiarygodność naszych chińskich partnerów z Covec. Przyczyni się to do wzmocnienia polsko-chińskiej kooperacji gospodarczej i handlowej. Mamy także nadzieję, że przyszłość przyniesie konkretną współpracę, zarówno z COVEC jak i innymi przedsiębiorstwami Państwa Środka” – wypowiedział się w oficjalnym komunikacie Krzysztof Kondraciuk, generalny dyrektor dróg krajowych i autostrad.

Covec na autostradzie A2

Covec wygrał przetarg na budowę dwóch odcinków autostrady A2 między Strykowem a Konotopą długości ok. 50 km (między Łodzią a Warszawą i był to odcinek uważany za tzw. strategiczny w sieci dróg szykowanych na EURO 2012). Afera wybuchła w maju 2011, gdy okazało się, że Chińczycy przestali płacić swoim podwykonawcom. Budowa stanęła, za wznowienie robót Chińczycy żądali miliona złotych i renegocjacji umowy. Skończyło się tym, że GDDKiA odstąpiła od umowy i zażądała od Covec wypłat z tytułu kary umownej.

Monika Czechowska
Autor: brak danych Monika Czechowska, redaktor Muratorplus.pl
Ugoda między GDDKiA a chińskim konsorcjum Covec
Autor: GDDKiA Od lewej Shi Ping, przewodniczący rady dyrektorów konsorcjum Covec i Krzysztof Kondraciuk, szef GDDKiA. Czy ugoda z Covec to nowe otwarcie dla chińskich firm budowlanych w Polsce?

I tak to się ciągnęło do roku 2017. Budowę kończyły inne firmy, roszczenia po obu stronach konfliktu, rosnące odsetki, proceduralne utrudnienia ze trony władz chińskich, niepochlebna opinia o Chińczykach w kontekście budowy dróg, sprawy w sądach. Polscy podwykonawcy współpracujący z Covec należeli do pierwszych, których zgarnęła fala upadłości wśród firm budowlanych. Na żądanie zapłaty kar w miarę szybko zareagował jeden z ubezpieczycieli kontraktu, Deutsche Bank wypłacił 13 mln zł kary w imieniu polskiego uczestnika konsorcjum. Covec był ubezpieczony w największych chińskich bankach państwowych– Bank of China i Export-Import Bank of China, które latami odwlekały zapłatę 117 mln zł z tytułu kar umownych. Jeszcze dwa lata temu oficjalnie podano, że wartość roszczeń GDDKiA wobec Covec oszacowano na 500 mln zł, porównywalna była kwota roszczeń Chińczyków.

Chińczycy potrafią zaimponować

Na konferencji Muratoraplus poświęconej zamówieniom publicznym w ramach akcji „Chcemy uczciwego budownictwa” (odbyła się 8 maja 2017), firma Covec była przywoływana kilka razy, m.in. jako ta, która zapoczątkowała niekorzystne zjawiska na rynku budowlanym pomiędzy zamawiającymi, generalnymi wykonawcami i podwykonawcami, które gwałtownie uderzyły w kondycję finansową firm budowlanych. Eksperci uczestniczący w tym spotkaniu wyrażali nadzieję, że to się już nigdy nie powtórzy, ale wszystko jest możliwe, bo właśnie pojechała delegacja rządowa do Chin, m.in. chcąc zachęcić tamtejsze firmy do mocniejszego zaangażowania się inwestycjami w naszą gospodarkę. Po powrocie wicepremier Mateusz Morawiecki oświadczył, że chińskie firmy i instytucje finansowe, na przykład, chętnie włączą się do budowy planowanego Centralnego Portu Komunikacyjnego. To wypisz wymaluj, powtórka z roku 2008, gdy z igrzysk w Pekinie wrócił ówczesny minister sportu Mirosław Drzewiecki i przywiózł wiadomość, że „chińskie firmy są przygotowane, żeby w Polsce zbudować autostrady, metro, stadiony i szybkie koleje”. No i przyjechali, wygrali przetarg na A2 (oferta opiewała na 1,3 mld, zaś GDDKiA była gotowa wydać nawet dwa razy więcej, no i finalnie wydała więcej) i dopiero teraz zamknęli historię tego kontraktu. „Mamy nadzieję, że to wydarzenie pozwoli nam dalej budować wizerunek rzetelnego partnera w Polsce i otworzy drzwi do udziału w przetargach w Polsce i całej Europie dla chińskich przedsiębiorstw” – snuje plany Shi Ping, przewodniczący rady dyrektorów konsorcjum Covec.

Covec, Pinggao, Sinohydro…

W swoim kraju Chińczycy słyną z gigantycznych, spektakularnych inwestycji, które są realizowane w błyskawicznym tempie, w Europie niemożliwym do osiągnięcia, o kosztach nawet nie wspominając. Tyle że tam firma budowlana, która zatrudnia ok. 10 tysięcy pracowników należy do małych. Jak taka „mała” firma weszłaby na typową polską budowę, to „wre i furcy” nawet na cztery zmiany. Ale w Polsce Chińczycy to firmy w walizkach (chociaż Covec, gdy polskie firmy odmówiły współpracy z nimi musiał przywieźć do nas trochę swoich rodaków) – wygrywają przetargi, ale realizują je polskimi rękami. Dla przykładu, firmy Pinggao i Sinohydro realizują od jakiegoś czasu dla Polskich Sieci Energetycznych inwestycje za ok. 800 mln zł i bardzo starają się zatrzeć złą sławę, którą o Chińczykach pozostawił Covec. Podobno wszystkie zadania realizowane są zgodnie z harmonogramem. Obie firmy twierdzą, że roboty wykonują polscy podwykonawcy, nie chcą udzielać informacji, czy na budowach pracują również Chińczyków, a jak tak, to ile zarabiają. Na jednej z budów Państwowa Inspekcja Pracy stwierdziła zatrudnienie dwóch Chińczyków na stanowiskach nadzorujących. Warto tu dla kontrastu dodać, że na przykład firma Pinggao zatrudnia na swoim terenie ok. 1,5 mln pracowników! Próby wprowadzania na polskie budowy chińskich robotników nie należały do udanych. Dla naszych standardów pracowniczych nie do zaakceptowania były warunki, jakie oferował im pracodawca, od tych lokalowych począwszy, przez bhp, na wynagrodzeniach kończąc. Chińskim firmom budowlanym nieprzychylne były też nasze firmy, które upatrywały w nich zagrożenia nieuczciwą konkurencją, Zresztą, gdyby Chińczycy chcieli znowu wejść w kontrakty drogowe, to nie będzie już tak łatwo jak w energetyce. Tu zamówienia publiczne i nowe wymogi GDDKiA dają zapory dla firm, które nie dysponują na miejscu odpowiednimi zasobami kadrowymi (również własnym parkiem maszynowym). Ale nikt im nie zabrania inwestować, również w firmy budowlane...

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej

Materiał sponsorowany