Tak dalej być nie może!

2007-07-13 15:48

Już od dłuższego czasu wykonawcy, poprzez zrzeszające ich organizacje, starają się wpływać na ustawodawców i decydentów, by zainicjować zmiany warunków funkcjonowania takich firm na rynku. Część wniosków jest uwzględniana w projektach ustaw i aktów wykonawczych powstających w ministerstwach Budownictwa, Rozwoju Regionalnego czy Finansów. Jednak wersje końcowe takich dokumentów (po uzgodnieniach międzyresortowych i poprawkach sejmowych komisji) najczęściej odbiegają od oczekiwanych.

Efekt jest taki, że wykonawcy są już niemal zdesperowani, nawet pod groźbą odmowy wykonania kontraktów czy w ogóle nie przystępowania do nich. Jednak wciąż się nie poddają....

W połowie czerwca Polski Związek Pracodawców Budownictwa zorganizował konferencję poświeconą waloryzacji umów o roboty budowlane. Przygotowane referaty były przyczynkiem do dyskusji z zaproszonymi do stołu prezydialnego gośćmi z: Sejmowej Komisji Infrastruktury, Ministerstw Budownictwa oraz Rozwoju Regionalnego i Urzędu Zamówień Publicznych. Chyba taki "zestaw" przedstawicieli decydentów  i trudna na tę chwilę sytuacja na rynku sprawiły, że wykonawcy - którzy przybyli na konferencję z całej Polski - poczuli potrzebę wyżalenia się, skrytykowania i załatwienia wszystkich spraw. Gdy zza stołu zaczęły "padać okrągłe słówka", kolejne obietnice, zarzuty nieznajomości bądź nadużywania przepisów, że wzrost cen materiałów budowlanych nie jest tak duży, jak twierdzą wykonawcy, że to nic nie, jak w przygotowaniu dokumentów będą uczestniczyć wykonawcy, bo proces legislacyjny to poważna sprawa i trzeba się na tym znać. Wykonawcy nie pozostali dłużni, cytując tytuły i przepisy bubli prawnych stworzonych przez tych, co się na specyfice budowlanej "znają"...

Skończyło się ugodowo, zaproszeniem przez Janusza Mikułę, podsekretarza stanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego, na dalszy ciąg dyskusji na konferencję organizowaną tym razem przez jego ministerstwo (pn.: Rynek usług budowlanych a realizacja projektów współfinansowanych ze środków unijnych). Z góry jednak padło zastrzeżenie, że wszystkich spraw nie da się na tym poziomie załatwić. Spotkanie zakończyło się mocnym wystąpieniem Marka Michałowskiego, prezesa PZPB (prezesa Budimeksu): - Ratujmy ten kraj! Obecnie mamy stan wojny między inwestorem i wykonawcą. Nie ma w tej chwili pomiędzy tymi stronami żadnych negocjacji. Inwestor może wszystko, wykonawca nie i to wykonawca dopłaca do zysku np. dewelopera i ponosi koszty sytuacji rynkowej. Ale tak dłużej być nie może! Budownictwo przez lata było mało rentowne - 3-5% marży. Z czego tu zdejmować? Z rynku budowlanego robimy giełdę! Jak tak dalej pójdzie w ogóle przestaniemy przystępować do kontraktów. W przetargach zasadniczym kryterium nie może być kryterium ceny, bo to się kłóci z mechanizmem dobrego budowania. Pamiętajmy, że rzecz się dzieje w obliczu realizacji dużych projektów współfinansowanych z funduszy unijnych (na lata 2007-2013) i inwestycji związanych z EURO 2012.

Konferencja
Autor: Monika Czechowska, redaktor Muratorplus.pl

Na następnej (czyli tydzień później) , ministerialnej konferencji, prezes Marek Michałowski zaprezentował listę problemów mających istotne znaczenie dla wykonawców i utrudniających przystępowanie do, nie tylko poważnych, zadań.

(...) Dokumentacja techniczna: opracowanie dokumentacji technicznej trwa zbyt długo, wielokrotnie dłużej niż sam proces realizacji zadania (np. Most Północny w Warszawie, za chwilę dołączy do niego Stadion Narodowy). Większość biur projektowych nastawiona jest na standardowe projekty, zatem inwestycje, które będą realizowane w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko i programu EURO 2012 będą wymagały większego (i innego) doświadczenia projektantów.

Problemy prawne pozyskania terenów pod budowę:

dla wielu terenów nie ma planów zagospodarowania przestrzennego, co zwiększa uciążliwość wykupu działek i uniemożliwia rozpoczęcie inwestycji. Procesy inwestycyjne są opóźniane przez protesty mieszkańców i ekologów. Opóźnia się ustawa o gospodarce przestrzennej.

Przepisy prawa budowlanego nie są zgodne z procedurami FIDIC, a z kolei procedury FIDIC są wykorzystywane przez zamawiających w sposób dowolny i wybiórczy, z wykreślaniem wszystkich praw po stronie wykonawcy - nie taka jest idea tych wzorów zawierania umów o roboty budowlane, bo w oryginale łącznie regulują one prawa i obowiązki wszystkich uczestników procesu inwestycyjnego. Niewykorzystanie partnerstwa publiczno-prywatnego w realizacji inwestycji. W Polsce jest "zły" klimat wykorzystania tej formuły współpracy kapitałowej. PPP jest traktowane jako przedsięwzięcie korupcjogenne i nie znajduje poparcia władz.

Procedury przetargowe są skomplikowane, długie, wymagają usprawnienia. Znowelizowana ustawa o zamówieniach publicznych, pomimo wielokrotnych zmian nie spełnia oczekiwań wykonawców. Utrzymuje się priorytet "niskiej ceny", przy niedocenianiu jakości i funkcjonalności. Ceny w ofertach są niekiedy wielokrotnie niższe od realnych (uzyskanych w czasie realizacji), co doprowadza wykonawców do bankructwa. Kolejną bolączką jest długi okres wyboru wykonawcy: procedury przedłużają się, brak oferentów zniechęconych niskimi cenami (dotknęło to np. oczyszczalni "Czajka"). A uczestniczący w przetargach na długo zamrażają środki w wadiach.

Problemy waloryzacji kontraktów budzą wiele kontrowersji. Przepisy nie są jednakowe dla wszystkich wykonawców (np. w umowie przetargowej można umieścić warunek o waloryzacji, a w umowach ryczałtowych - nie).

Szybki wzrost cen materiałów budowlanych, wyrobów hutniczych i cen wykonawstwa (szybszy od inflacji) zaostrza problem waloryzacji; może to spowodować, że realizacja kontraktu będzie nieopłacalna, przedsiębiorstwo poniesie straty. Projekt nowelizacji ustawy o gwarancji zapłaty za roboty budowlane zmierza do naruszenia równoprawności podmiotów gospodarczych (inwestor-wykonawca). Jest to niekonstytucyjny projekt zapisu.

No i wreszcie bariery występujące już w trakcie realizacji zadania. Po głębokim regresie, od 2004 roku budownictwo wkroczyło na ścieżkę wzrostu. Jest rok 2007 i koniunktura trwa, a nawet jest coraz lepsza. Równocześnie wystąpiły zjawiska, które nie tylko dzisiaj utrudniają realizację kontraktów, ale będą się pogłębiały: brak ludzi do pracy i brak materiałów.

W 2005 roku produkcja budowlana wzrosła o 7,4% w 2006 o 17,5%, a na przestrzeni czterech miesięcy 2007 roku o około 50%. W tym czasie zatrudnienie w budownictwie było niemal stabilne. Szacuje się, że na dzisiaj brakuje branży 150 tys. pracowników (przez ostanie dwa lata wyjechało z Polski 2 mln obywateli, w tym największą grupą są budowlańcy). A potrzeby kadrowe są jeszcze większe - w kontekście inwestycyjnych programów unijnych i związanych z EURO 2012 zatrudnienie już dzisiaj powinno wzrosnąć o 300 tys., a docelowo o 500 tys. Możliwość emigracji zarobkowej robi swoje, bo płace w budownictwie od dawna były tradycyjnie niskie. Teraz konieczność zatrzymania tych co jeszcze nie zdążyli wyjechać jest równoznaczna z presją wzrostu płac (w 2006 r. o 10%, w I kw. 2007 już o 14%) , a więc błyskawicznie rosną koszty realizacji kontraktów. Brak personelu średniego szczebla to nie tylko pokłosie likwidacji szkolnictwa zawodowego, ale także nadmiernie restrykcyjne przepisy o przyznawaniu uprawnień budowlanych (wymagane wykształcenie wyższe, a w zasadzie wystarczyłby odpowiedni staż pracy dla technika budowlanego). Brak pracowników łagodzi: zatrudnianie cudzoziemców i szara strefa. Pozyskiwanie na dłużej pracowników z importu jest coraz trudniejsze, bo traktują oni Polskę jako tranzyt w dalszej drodze na Zachód. Rozwiązaniem mogłoby być zatrudnianie firm jako podwykonawców z krajów spoza UE. Szara strefa (szacuje się ją w budownictwie na ponad 300 tys. osób) może rozwiązać problemy tylko firm małych.

Brak materiałów budowlanych jest zaskoczeniem, bo dotychczas uważano, że Polska dysponuje nowoczesną i wystarczającą ich bazą. A więc i tu deficyt zaowocował wzrostem cen i wydłużaniem czasu oczekiwania dostawy. Produkcja niektórych wyrobów jest hamowana (cement, cegła) ze względu na europejskie limity emisji dwutlenku węgla w ochronie środowiska. Rozwiązaniem będzie, oczywiście droższy, import...

Mamy więc hossę i jednocześnie niezwykle trudną sytuację na rynku firm wykonawczych. Jest oczywiste, że na konferencji Ministerstwa Rozwoju Regionalnego takich problemów rozwiązać się nie da. Do tego potrzeba kilku ministerstw, inicjatywy rządu i Sejmu nie na wakacjach. Ale w tym ministerstwie powstał zespół, wspierany merytorycznie przez przedstawicieli wykonawców, i w zakresie swoich przedmiotowych kompetencji coś usiłuje zrobić.

P.S. Konsultacje w MRR trwają z obopólnym zrozumieniem, ale życie toczy się "po staremu". Ot, chociażby przetarg na oczyszczalnię "Czajka", przywoływany jako zły przykład rynkowych mechanizmów. Pierwszy przetarg właściwie się nie odbył, bo żadna firma nie zdecydowała się na budową za nierealnie niską kwotę zamówienia. Gdy za drugim razem miasto zdecydowało się wydać na oczyszczalnię prawie dwa razy więcej (ok. 450 mln euro) oferty złożyły dwa duże polskie przedsiębiorstwa (Budimex Dromex z wyliczeniem na ok. 600 mln euro i Warbud na niecałe 570 mln) oraz konsorcjum tureckie, które zaoferowało się zrealizować budowę za niecałe ...300 mln euro. Uczestniczący w rozmowach o problemach rynku budowlanego Janusz Mikuła, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego, cieszy się, że "gdy na polski rynek wejdą duże zagraniczne firmy budowlane, to przyczynią się one do spadku cen". Według naszych wykonawców oferta tego tureckiego konsorcjum jest niewiarygodna (i trzeba przyznać, że jak dotąd, Turcy generalnie zasłynęli u nas raczej też niewiarygodnie, spektakularnie poległy np. dwa duże przedsięwzięcia: lotnisko i aqua park). A sytuacja jest taka, że jak do 2010 roku "Czajka" nie zostanie wybudowana, to UE może nam cofnąć dotacje.

Marek Michałowski
Autor: Monika Czechowska, redaktor Muratorplus.pl
Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej

Materiał sponsorowany