Wykonawcy i deweloperzy za reaktywacją Ministerstwa Budownictwa
Dwie największe organizacje zrzeszające firmy wykonawcze i deweloperów podpisały porozumienie o wzajemnej współpracy. W ten sposób chcą wzmocnić skuteczność reprezentacji sektora budowlanego, szczególnie budownictwa mieszkaniowego wobec administracji rządowej i Sejmu. Jednym z pierwszych postulatów porozumienia pomiędzy Polskim Związkiem Pracodawców Budownictwa (PZPB) i Polskim Związkiem Firm Deweloperskich (PZFD) jest reaktywacja Ministerstwa Budownictwa.
Sygnatariusze planują kolejne porozumienia z organizacjami związanymi z budownictwem mieszkaniowym.
- Podpisanie porozumienia jest sformalizowaniem naszej dotychczasowej współpracy, chociaż wcześniej starano nas sobie przeciwstawić. A wychodzi, że wiele interesów jest wspólnych. Wierzymy też, że nasz wspólny głos będzie lepiej słyszany przez władzę, i tę wykonawczą i tę ustawodawczą - powiedział Zbigniew Dziekoński, prezes PZFD.
- To porozumienie nie rozwiąże problemów budownictwa, ale od czegoś trzeba zacząć - z kolei skomentował Marek Michałowski, prezes PZPB.
Wśród najważniejszych celów porozumienia wymieniane jest „zainicjowanie merytorycznej dyskusji, definiującej palące problemy nurtujące sektor nieruchomości mieszkaniowych oraz wspólne wypracowanie najkorzystniejszych rozwiązań”.
A chodzi przede wszystkim o ponowne powołanie Ministerstwa Budownictwa, bo tylko w ten sposób można przywrócić właściwą rangę temu sektorowi. Fakt, likwidacja tego resortu przeszła bez echa i bezboleśnie, ale pewnie wówczas nikt nie przypuszczał, że wraz z tym budownictwo tzw. ogólne i mieszkaniowe zostanie przez władze wykonawczą i ustawodawczą niemal pogrzebane. Wyniesiono za to na piedestał infrastrukturę i od tej pory w Polsce buduje się - i to z problemami i przetargowymi wpadkami - wyłącznie drogi, autostrady, linie i dworce kolejowe oraz stadiony i lotniska. Zlikwidowano Krajowy Fundusz Mieszkaniowy, za to powstał Krajowy Fundusz Drogowy. Potrzeby mieszkaniowe są wciąż wielkie i w niewielkim stopniu rozwiązał je program „Rodzina na swoim”, który właśnie zakończył swój krótki żywot. O tym, że budownictwo mieszkaniowe jest tematem de mode (na którym łatwo się zresztą „przejechać”), świadczy też ostatnia kampania wyborcza, w której żaden chyba z kandydatów do Sejmu, po raz pierwszy nie obiecywał mieszkaniowego Eldorado...
Przedstawiciele PZPB i PZFD uważają, że tak niewielkie zainteresowanie władz sprawami budownictwa mieszkaniowego może wynikać również z tego, że w Ministerstwie Infrastruktury jest za nie odpowiedzialny urzędnik w randze podsekretarza stanu i być może jest to stanowisko ze zbyt małą siłą przebicia.
- Za dużo mieszkań wpędziło nas w kryzys, ale może teraz mieszkaniówka nas z niego wypchnie - prorokuje Marek Michałowski. Dlatego organizacje będą dążyły do wypracowania „Społecznego programu rozwoju budownictwa mieszkaniowego”. Porozumienie zakłada również wyłonienie „Rady sektora budownictwa”, w której skład mieliby wejść prezesi zarządów poszczególnych związków branżowych. Ma ich wspierać swoją wiedzą międzybranżowy zespół ekspertów. Planowana jest też cykliczna organizacja Forum Rynku Nieruchomości.
Że budownictwo mieszkaniowe jest rynkiem rozwojowym, nikt nie ma wątpliwości. Zresztą zawsze nim było.
- Jeszcze niedawno, taki na przykład Budimex większość swojej działalności realizował w budownictwie ogólnym, infrastruktura była niewielką działką. Teraz jest odwrotnie - 80% to infrastruktura, a reszta budownictwo ogólne. Mogę przypuszczać, że podobnie jest w innych firmach - przypomina Marek Michałowski, teraz prezes PZPB, ale jeszcze niedawno prezes zarządu Budimeksu. Tylko że kurek z funduszami na infrastrukturę (szczególnie pieniędzy z UE) już za rok zostanie mocno przykręcony, nasz budżet też jest budowany na oszczędnościach... Budownictwo mieszkaniowe ma zatem szansę ponownie zostać lokomotywą gospodarki. Potrzebuje jednak do tego narzędzi. I wcale nie chodzi o pieniądze publiczne, bo tych na budownictwo mieszkaniowe nie ma i nie będzie, wiedzą o tym wykonawcy, wiedzą deweloperzy. Rzecz w „uwolnieniu” funduszy prywatnych, czyli zachęty do inwestowania. Na rynku budownictwa wielorodzinnego potrzeby mieszkaniowe mogą zabezpieczyć dzisiaj tylko właściwie deweloperzy. Trochę po dekoniunkturze nabrali oddechu, ale na krótko. Oni teraz też potrzebują dla swych działań perspektywy zbycia wybudowanych lokali.
Problem niewątpliwie jest, dlatego głównym hasłem wspólnych działań jest powołanie Ministerstwa Budownictwa, które mogłoby być forum dla problemów środowiska, inicjatorem programów i narzędzi, reprezentantem branży wobec władzy ustawodawczej. PZPB i PZFD zazdroszczą innym krajom Unii Europejskiej (i nie tylko), że ich zagraniczni odpowiednicy mają wobec władz silne reprezentacje swoich środowisk i dzięki temu mają wpływ na rozwiązywanie swoich (i nie tylko swoich) problemów. Bez powołania Ministerstwa Budownictwa, nasze budownictwo jest osierocone - twierdzą sygnatariusze porozumienia. Bo zadań jest ogrom, nie tylko w obszarze budownictwa mieszkaniowego. Firmy budowlane mają, na przykład, problemy z siłą roboczą (kłania się program dla szkolnictwa zawodowego, którego wciąż nie daje się reaktywować wedle potrzeb), cierpią przy tym deweloperzy, którzy mają problemy z dotrzymaniem jakości swoich inwestycji, tracąc markę wśród potencjalnych klientów, itd...
A na ile postulat powołania resortu jest realny? Przedstawiciele PZPB i PZFD twierdzą, że nie mają na razie żadnych „przecieków” w tej sprawie. Podobno jeden z koalicjantów (PSL) tworzącego się nowego rządu, dopytywał się, co będzie „z resztą”, gdy z Ministerstwa Infrastruktury wydzielone zostaną Ministerstwa Komunikacji oraz Informatyzacji. Rzeczywiście, logiczne wydawałoby się reaktywowanie Ministerstwa Budownictwa, szczególnie, że widmo kolejnego kryzysu już blisko, a ten sektor zawsze miał pozytywne oddziaływanie na pomnażanie PKB. Ale czy tak się stanie, to wcale takie oczywiste już nie jest, a przecież już najwyższy czas posprzątać na tym placu budowy, bo akurat TAKICH ŚMIECI nie da się zamieść pod dywan...