Wypadki na budowach: zmowa dla bezpieczeństwa pracy
Chociaż w największych firmach budowlanych odnotowuje się najmniej wypadków na budowie, to właśnie ich szefowie postanowili wziąć na siebie ciężar poprawy sytuacji bezpieczeństwa pracy w pozostałych jednostkach. Bo sytuacja jest zła - budownictwo znowu jest w czołówce branż o największej wypadkowości, z ogromną liczbą poszkodowanych ciężko i ofiar śmiertelnych.
- To już nie dzwonek, to już dzwon bije na alarm - powiedział Wiktor Piwkowski, przewodniczący PZITB, wyjaśniając cele i genezę “Deklaracji w sprawie porozumienia dla bezpieczeństwa pracy w budownictwie”. Podpisali ją 23 sierpnia 2010 roku prezesi sześciu największych firm działających na polskim rynku budowlanym: Bilfinger Berger Polska, Budimex, Hochtief, Polimex-Mostostal, Skanska i Warbud.
- Jest to wydarzenie historyczne, gdyż firmy te na co dzień konkurują ze sobą na płaszczyźnie biznesowej, a jednak postanowiły podjąć wspólne działanie by zmniejszyć liczbę wypadków na budowach - podkreślił Wiktor Piwkowski, którego sygnatariusze porozumienia wybrali na koordynatora tego przedsięwzięcia.
A o jaką skalę problemu chodzi?
W zeszłym roku, wg danych Państwowej Inspekcji Pracy, w budownictwie ogółem zostało poszkodowanych 748 osób, w tym ciężko 260 osób, zginęło 160 na 380 wszystkich śmiertelnych wypadków przy pracy. Co trzeba podkreślić, 75 osób poniosło śmierć na budowie w pierwszym tygodniu pracy. W I półroczu 2010 zginęło 57 osób, w zeszłym 70, i oby to był dobry prognostyk śmiertelnej statystyki.
Firmy, które jako pierwsze podpisały deklaracje - bo porozumienie ma charakter otwarty i pomysłodawcy liczą na rozwojowe “członkostwo” - generują 25% wolumenu produkcji budowlanej w kraju, a więc mogą wziąć pod nadzór ogromną rzeszę swoich podwykonawców.
W najbliższych tygodniach zostaną dopracowane szczegóły. System tworzenia nowych standardów oprze się prawdopodobnie na wzorcu angielskim (tam w 2001 roku powstało podobne porozumienie, do którego dzisiaj należy bardzo wiele firm i liczba wypadków śmiertelnych spadła o połowę). Tam położono nacisk na kwalifikacje robotników budowlanych (szkolenie bhp i przeszkolenie z zakresu swojego stanowiska pracy) potwierdzane egzaminem. Wtedy pracownik dostaje kartę magnetyczną z zapisaną na niej historią swojego przeszkolenia. Przed wejściem na budowę taką kartę - podobno ma ją już dzisiaj 100% pracowników zatrudnionych na placach budów - przeciąga się przez specjalny czytnik. Bez karty nie ma wstępu na budowę.
- Wypadki śmiertelne zdarzają się również na naszych budowach, ale wśród podwykonawców, dlatego szczególnie na nich musimy przenieść stosowane u nas procedury - powiedział Dariusz Blocher, prezes Budimeksu. - Zdajemy sobie także sprawę, że w związku z podjętą inicjatywą nasze firmy przez jakiś czas będą mniej konkurencyjne, bo bhp kosztuje. Przede wszystkim musi zostać ograniczona liczba pracowników trafiająca do budownictwa z przypadku.
Zostaną wypracowane standardy, które będą respektowane przez sygnatariuszy porozumienia, a więc firma nie spełniająca wymagań np. Budimeksu nie znajdzie zatrudnienia w Skanskiej czy Warbudzie. Chcąc zostać partnerem tych firm będzie więc musiała zainwestować w bezpieczeństwo pracy i wcale nie musi to oznaczać dużych wydatków finansowych. Trzeba tylko chcieć, bo jak widać sam nakaz prawa nie zawsze wystarcza. Nie można dążyć do zysku za wszelką cenę, tym bardziej za cenę ludzkiego życia. Trzeba też dokonać zmian w ustawie Prawo zamówień publicznych, by w ofercie przetargowej nie cena była najważniejszym kryterium i żeby wymusić na firmach deklarowanie odpowiednich nakładów na zapewnienia pracownikom bezpieczeństwa na placu budowy. Pismo w tej sprawie już zostało skierowane do wiceprezesa Urzędu Zamówień Publicznych.
Pozostaje mieć jeszcze nadzieję, że wypracowane przez sygnatariuszy porozumienia na rzecz bezpieczeństwa pracy na budowach procedury uda się sprawnie transportować w dół wykonawczej piramidy i do tej odważnej i mądrej szóstki dołączą kolejne firmy.