Z „hakiem” na EURO

2009-04-17 10:35
EURO 2012
Autor: brak danych

Wraz z drugą rocznicą przyznania nam organizacji EURO 2012 nasuwa mi się refleksja, że już chyba do końca, czyli meczu otwarcia piłkarskich mistrzostw Europy, rodacy i media muszą mieć na te imprezę przysłowiowego “haka". Widocznie inaczej się nie da, a nasza narodowa frustracja idzie w świat i wcale nie pomaga wizerunkowi Polski, na którym przecież tak bardzo mamy przy tej okazji zyskać...

Prawie przez rok od sławetnego kwietnia 2007 opinię nękały pogłoski, że UEFA odbierze nam EURO. Zagraniczni oficjele i media wytykały wówczas opieszałość w rozpoczęciu przygotowań, oliwy do ognia dolewano w kraju, wcale nie w atmosferze konstruktywnej krytyki. Potem zaczęły się kłopoty na Ukrainie, które od razu przeszły na nas, bo jak zawierucha polityczna u naszego sąsiada przerwie tam przygotowania, to Polska również polegnie, bo przecież imprezę przyznano równoprawnie dwóm państwom...
Gdy w końcu UEFA ucięło pogłoski o odbieraniu organizacji imprezy komukolwiek, gruchnął światowy kryzys finansowy. I chociaż nasze władze wciąż jeszcze uspakajają, że co jak co, ale zaplanowane inwestycje infrastrukturalne przewidziane na EURO mają zapewnione finansowanie i przy okazji przyczynią się one do osłabienia wpływów kryzysu na kondycję firm budowlanych, to i tak panuje przeświadczenie, że szykuje się krach i na pewno nie zdążymy. Fakt, przetargów powinien być teraz wysyp jak grzybów po deszczu, a tu grzybobranie jest średnie. Sporo inwestycji jest jeszcze w fazie (najdłuższej) przygotowania, a są to przedsięwzięcia duże, wymagające również czasu na wykonanie. Z niektórymi na pewno nie zdążymy, niektóre już zostały przełożone do realizacji po EURO, ale przecież to nie wpłynie na organizację sportowej imprezy!

Bo to wszystko dlatego, że 18 kwietnia 2007, organizacja EURO została przeliczona na kilometry dróg, autostrad i linii kolejowych, liczbę stadionów, hoteli, nowe lotniska, dworce, miejskie rozwiązania komunikacyjne i to wszystko... od razu. A przecież na pierwszym planie jest tu organizacja sportowej imprezy. Owszem, prestiżowej, mobilizującej kraj do rozwoju, dającej szansę na niebywałą promocję w świecie. A my jak zwykle... Tak bardziej lokalnie, tak bardziej egoistycznie, tak bardzo po polsku.
No bo jak nie mieć takich refleksji, gdy kolejnym “hakiem” na EURO stał się problem, w jakich ono będzie miastach (Ukrainą zajmować się tu nie będziemy, oni niech po swojemu zarządzą obchody drugiej rocznicy). I zanim UEFA ogłosiła swoją decyzję, w kraju już skreśliliśmy dwa miasta, w pewnym sensie wsadzając je na świecznik... Dobrze chociaż, że ten okres potrwa tylko najwyżej do 13 maja, czyli dnia, w którym w Bukareszcie ma zostać obwieszczona lista miast - gospodarzy rozgrywek w Polsce i na Ukrainie.

A przy okazji warto dodać, że Mirosław Drzewiecki, minister sportu i turystyki, zapewnia, że w miastach, które nie wejdą do finałowego zestawu, nie zostaną przerwane inwestycje podjęte w ramach przygotowań do EURO, będzie nadal realizowany program budowy dróg i autostrad.
I co, nie zyskamy na tej imprezie?

Zegar EURO
Autor: PL.2012
Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Czytaj więcej

Materiał sponsorowany