Okna drewniane i drzwi drewniane po powodzi
Rozmowa z inżynierem Grzegorzem Dużyńskim, technologiem drewna, budowniczym domów kanadyjskich, właścicielem firmy Irbis na temat okien i drzwi drewnianych po powodzi.
Co ze stolarki drewnianej da się uratować po powodzi?
Wszystko zależy od tego jak długo okna i drzwi były zalane, jak długo stały w wodzie. Jeżeli było to kilka godzin, to jest szansa, że drewno nie zdążyło się nasączyć i po intensywnym wietrzeniu okna czy drzwi wrócą do pierwotnego stanu. Oczywiście inaczej to będzie w przypadku drewna litego, a inaczej tam, gdzie materiałem są płyty drewnopochodne.
Na przykład drzwi wewnętrzne?
Drzwi i ich ościeżnice. Najczęściej wykonane są z płyt drewnopochodnych, pilśniowych, wiórowych lub mdf-u. Nasiąknięcie tych materiałów wodą z pewnością spowoduje ich spuchnięcie i trwałe odkształcenie. Płyty drewnopochodne są bowiem takim materiałem, który po spuchnięciu nie powróci już do swojego pierwotnego kształtu. Jeżeli są pokryte folią dekoracyjną, dekorem papierowym lub laminatem, to te warstwy prawdopodobnie się odkleją. Podobnie zachowają się ościeżnice blokowe, opaski maskujące czy ościeżnice regulowane, obejmujące mur, a wykonane w większości z mdf-u. Jeżeli takie drzwi z ościeżnicami stały w wodzie przez dłuższy czas, wówczas nie ma już o co walczyć. Trzeba je zdemontować, wyjąć klamki i ew. zamki i szyby, a resztę wyrzucić na śmietnik.
A jeżeli są wykonane z drewna litego?
Wówczas są szanse, że powłoka lakierowa powstrzymała nieco penetrację wody i drewno nie nasączyło się w 100 procentach. Takie skrzydła drzwiowe należałoby zdjąć z zawiasów, oczyścić je z osadów, odkazić, zdemontować klamki i zamki, a skrzydła ułożyć poziomo na kobyłkach w przewiewnym miejscu, przekładając kolejne skrzydła drewnianymi podkładkami, łatami. Dobrym miejscem dla takiego suszenia jest na przykład strych, gdzie zazwyczaj jest sucho i przewiewnie, a jednocześnie nie operuje tam słońce. Tak spryzmowane skrzydła drzwiowe należy codziennie sprawdzać czy nie wyginają się, a przypadku odchyłek od płaszczyzny można je obciążyć odpowiednio manewrując przy tym podkładkami drewnianymi. Zamki i klamki należy również oczyścić i odkazić, a następnie dobrze nasmarować i zostawić owinięte papierem pakowym, żeby smar nie wysechł.
Jaka jest gwarancja, że takie suszenie będzie skuteczne?
Niestety żadna. Owszem drewno się wysuszy, ale ramiaki drewna są ze sobą klejone i to najczęściej klejem nieelastycznym. Jeżeli więc drewno mocno nasączyło się wodą, spęczniało, to jest duże prawdopodobieństwo, że puściły również połączenia klejowe ramiaków. A to by oznaczało, że skrzydło drzwiowe straciło swoje własności konstrukcyjne i wcześniej czy później rozsypie się. Niestety możemy to stwierdzić dopiero po całkowitym wysuszeniu. Wówczas spójrzmy i oceńmy powstałe szczeliny w narożnikach łączenia ramiaków, użyjmy siły, żeby stwierdzić czy się przesuwają względem siebie. Jeśli tak, to niestety takie skrzydło także będzie do wyrzucenia.
A drewniane futryny?
Te najlepiej zostawić tam, gdzie są. Należy je oczywiście oczyścić, odkręcić blachę zaczepową, wyczyścić gniazdo i odkuć tynk wokół nich, także od strony muru. Ościeżnice najczęściej mają kilka punktów mocowań z murem i te dyble będą je w dalszym ciągu utrzymywać. Jeżeli proces suszenia nie będzie następował zbyt intensywnie to jest szansa, że ościeżnice wykonane z drewna powrócą do swojego pierwotnego kształtu. Ale przekonamy się o tym ostatecznie dopiero wówczas, kiedy ponownie będziemy zawieszać na nich wysuszone już skrzydła.
Podobnie pewnie z drewnianymi oknami?
Drewniane ramy okien nasączone wodą zapewne spuchną na tyle, że skrzydła nie dadzą się otworzyć. Jeśli tak, to nie otwierajmy ich na siłę - niech w takim stanie schną. To, co możemy zrobić, to oczyścić je silnym strumieniem wody, wymyć i odkazić. Tynk w ościeżu powinniśmy skuć, a ocieplenie wokół okna wydłubać. Dotyczy to także strefy podparapetowej, a więc powinniśmy zdemontować parapet wewnętrzny i zewnętrzny. Powstała szczelina pozwoli nie tylko doprowadzić powietrze do pomieszczenia, ale także pozwoli schnąć zarówno ramie okiennej, jak i murowi wokół okna. Rama okienna od strony muru nie była zazwyczaj zabezpieczana impregnatami czy lakierami, więc od tej strony szczególne była narażona na wnikanie wody. Dobrze też by było, gdybyśmy osłonili takie okno przed bezpośrednim działaniem słońca, gdyż zbyt intensywne nagrzanie może spowodować pęknięcie ramiaka okiennego.
A jeśli takie zalane okno da się jednak otworzyć?
To i tak powinniśmy je zamknąć. Jak powiedziałem wcześniej, drewno w trakcie schnięcia ma tendencje do paczenia się. Jeśli skrzydło okienne będzie otwarte, wówczas siły działające na nie pod wpływem ciężaru własnego, spowodują, że opadnie w dolnym narożniku. Jeżeli rama skrzydła schnąć będzie inaczej niż rama ościeżnicy, wówczas jest duże prawdopodobieństwo, że nie będziemy w stanie ich spasować już po wyschnięciu. Tak więc zamknijmy okno – niech skrzydło i ościeżnica schną razem, w jednakowych warunkach.
Jak przy zamkniętym oknie zapewnić wentylację pomieszczenia?
Właśnie przez szczelinę wokół okna, z której wydłubiemy materiał izolacyjny (piankę montażową lub wełnę mineralną). Oczywiście to przy założeniu, że okno jest zamocowane na kotwach, a oparte jest na progu podościeżnicowym. Jeżeli kotew nie ma, wówczas prowizoryczne chociaż zamocujmy je 2-3 dyblami, a pod dolny ramiak wstawmy klocki drewniane. Jeżeli okno montowane było bez szczeliny dylatacyjnej, co kiedyś było wręcz normą, wówczas niestety będziemy zmuszeni do otwierania okien dla wentylacji pomieszczeń. Ale jeśli tak, to zalecam raczej otwieranie ich na 10-15 minut dla stworzenia przeciągu i wymiany powietrza, a następnie ponowne zamknięcie na czas schnięcia. Kilkakrotny przeciąg w ciągu doby powinien być wystarczający dla usunięcia wilgoci, a taki sposób postępowania daje przynajmniej szanse na uchronienie tych okien przed wypaczeniem.
Ale nie daje gwarancji?
Niestety drewno jest żywym i wielce zróżnicowanym materiałem, stąd różnie może się zachowywać w różnych warunkach. Nie mniej nie sprawdzimy tego, dokąd nie zakończymy procesu suszenia. I tutaj podobnie jak w przypadku skrzydeł drzwiowych musimy ocenić szczeliny na łączeniach ramiaków i sprawdzić czy nie są ruchome. Jeżeli stwierdzimy, że ramiaki ruszają się względem siebie, że puściło łączenie klejowe, wówczas możemy być pewni, że takie okno długo już nam nie posłuży.
A wtedy co? Wyrzucić?
Okna są znacznie droższe niż drzwi wewnętrzne, stąd wszystko zależy od tego, jakimi środkami finansowymi dysponujemy. Po powodzi potrzeby są ogromne, stąd można zaryzykować pozostawienie starych, rozklejonych okien, a ich wymianę odłożyć na późniejszy czas. Nawet stare okno odpowiednio uszczelnione spełniać będzie nadal swoje funkcje ochrony pomieszczeń przed zimnem, wiatrem czy deszczem. Oczywiście w takim przypadku należy po wyschnięciu zapianować szczelinę między oknem a murem, wkleić uszczelki na skrzydłach okiennych, a na zewnątrz zamontować jakiś prowizoryczny, choćby stary parapet z blachy. Używając takich okien należy jednak zachować dużą ostrożność i trzeba unikać otwierania skrzydeł na oścież. Ościeża wokół okna można nawet póki co, nie tynkować. Wymianę okien można odłożyć na przyszły sezon, bo nie jest to proces skomplikowany, trwa jeden-dwa dni i nie jest nadmiernie uciążliwy dla codziennego funkcjonowania.